You are on page 1of 90

Juliusz Verne

W puszczach Afryki
Spolszczya Bronisawa Kowalska
Warszawa 1907

SPIS TRECI
ROZDZIA I........................................................................................................................................................2
Po dugim wypoczynku...................................................................................................................................2
ROZDZIA II......................................................................................................................................................2
Poruszajce si ognie.......................................................................................................................................2
ROZDZIA III.....................................................................................................................................................2
Rozproszenie....................................................................................................................................................2
ROZDZIA IV.....................................................................................................................................................2
Postanowienie..................................................................................................................................................2
ROZDZIA V......................................................................................................................................................2
Pierwszy dzie wdrwki................................................................................................................................2
ROZDZIA VI.....................................................................................................................................................2
Cigle w kierunku poudniowo-zachodnim.....................................................................................................2
ROZDZIA VII....................................................................................................................................................2
Pusta klatka......................................................................................................................................................2
ROZDZIA VIII..................................................................................................................................................2
Niespodzianka..................................................................................................................................................2
ROZDZIA IX.....................................................................................................................................................2
Z biegiem rzeki Johansen................................................................................................................................2
ROZDZIA X......................................................................................................................................................2
Ngora!..............................................................................................................................................................2
ROZDZIA XI.....................................................................................................................................................2
Dzie 19-go marca...........................................................................................................................................2
ROZDZIA XII....................................................................................................................................................2
W lesie.............................................................................................................................................................2
ROZDZIA XIII..................................................................................................................................................2
Wioska napowietrzna.......................................................................................................................................2
ROZDZIA XIV..................................................................................................................................................2
Wagddisowie....................................................................................................................................................2

ROZDZIA I
Po dugim wypoczynku.

A gdyby tak Amerykanie zawojowali cze prowincji Kongo? zapyta Maks Huber
czy o tym nigdy nie byo jeszcze mowy?
A na coby nam si to zdao? odpowiedzia Jan Cort. Czy nam brak przestrzeni W
Stanach Zjednoczonych? Jakie to olbrzymie puste obszary rozcigaj si od Alaski do
Texas! Poc mamy kolonje zakada zdaleka od kraju, czy nie lepiej uprawia i zaludnia
wasn ziemi?
Ech! mj kochany Janie, jeeli tak dalej pjdzie, narody europejskie podziel si
zdobyczami w Afryce, czyli zagarn sobie ze trzy miljardy hektarw1 ziemi! Czy
Amerykanie wyrzekn si tego na korzy Anglikw, Niemcw, Hollandczykw,
Portugalczykw, Francuzw, Wochw, Belgw i Hiszpanw?
Amerykanom ta ziemia nie jest potrzebna odpowiedzia Jan Cort dlatego e
e co? podchwyci Maks Huber.
e moim zdaniem, po co mczy nogi, skoro wystarcza wycign rk
Mj kochany Janie, przyjdzie chwila, w ktrej rzd federalny upomni si o swj udzia
w zdobyczach afrykaskich Cz prowincji Kongo zagarna Francja, drug cz Belgja,
trzeci Niemcy, a przecie jest jeszcze cz prowincji Kongo niepodlegej, ktra czeka na
swego zdobywc I cay ten kraj, ktry zwiedzamy od trzech miesicy
Ale tylko jako turyci, Maksie, a nie jako zdobywcy.
Nie widz w twoim okreleniu zbyt wielkiej rnicy, godny obywatelu Stanw
Zjednoczonych wygosi Maks Huber. Powtarzam raz jeszcze, e w tej czci Afryki
Stany Zjednoczone mogyby zaoy wspania kolonj. Ziemia jest tu tak urodzajna, e
niemal prosi si o to, aby ludzie zuytkowali jej yzno; rzeki i strumienie zasilaj wilgoci
grunty, a ta sie wodna nigdy nie wysycha
Nawet podczas tak nieznonego, jak dzisiaj upau dokoczy Jan Cort, ocierajc
chustk spocone czoo.
Mj kochany, przyzwyczailimy si ju do upaw! zawoa Maks Huber. Powiedz,
mj przyjacielu, czymy si ju nie zaaklimatyzowali, czymy, e si tak wyra, nie
zamienili si ju w murzynw? Teraz jest dopiero marzec, a co to bdzie w lipcu lub
sierpniu, gdy promienie soca bd parzy skr, jak ogie!
W kadym razie, Maksie, trudnoby nam si byo przedzierzgn w Pahuinw lub
Zanzibarczykw, mamy na to nazbyt delikatn skr. Przyznaj, e odbylimy pikn i
zajmujc wypraw, ktra nam si powioda znakomicie ale pragn powrci ju do
Libreville i zay w naszych faktorjach spokoju i wypoczynku, ktry si susznie naley
takim, jak my podrnikom. To trzy miesice spdzilimy w podry
Pod tym wzgldem zgadzam si z tob odpowiedzia Maks Huber nasza
awanturnicza wyprawa bya do zajmujca. Jednak musz przyzna, nie zadowolia mnie w
zupenoci.
Jakto, Maksie, nie rozumiem ci. Przebye wiele setek mil przez kraj zupenie ci
nieznany, naraony bye na rozmaite niebezpieczestwa ze strony dzikich krajowcw, ktrzy

nieraz witali nas zatrutemi strzaami, odbywae polowania, ktre numidyjski lew i libijska
pantera raczyy zaszczyci swoj obecnoci, skadae, jak w staroytnoci, ofiary ze stu
soni na korzy naszego wodza Urdaksa, zebrae tyle kw soniowych, e monaby niemi
pokry klawisze wszystkich fortepianw na wiecie, i jeszcze jeste niezadowolony?
Jestem zadowolony i niezadowolony zarazem, mj Janie. Korzyci, ktre wyliczye,
bywaj wogle udziaem wszystkich badaczw, czynicych wyprawy do Afryki rodkowej.
Czytamy opisy tego w podrach Boerta, Burtona, Speekego, Stanleya, Serpa Pinto, Granta,
Liwingstona, du Chaillu, Kamerona, Magea, Wissemana, Brazzi, Gallieniego, Dybowskiego,
Lejeana, Massarego, Buonfantiego i de Maitrea.
W tej chwili, wstrznienie wozu, ktry uderzy o kamie, przerwao Maksowi dalsze
wyliczanie zdobywcw afrykaskich. Jan Cort, korzystajc z tej przerwy, zapyta:
Spodziewae si zatym napotka co innego w cigu swej podry?
Tak, mj kochany Janie.
Co niespodziewanego?
Jeszcze co lepszego, gdy niespodzianek mielimy dosy.
Zatym pragne, aby ci spotkaa jaka przygoda nadzwyczajna?
Nie inaczej, mj przyjacielu, a tymczasem ani razu nie miaem sposobnoci dozna
czego nadzwyczajnego, niezwykego i nazwa Afryk krajem osobliwym i tajemniczym, jak
j nazywali w staroytnoci
Widz, Maksie, e Francuz jest trudniejszy do zadowolenia, ni Amerykanin.
Nie przecz, jeli ci wystarczaj wraenia, doznane podczas naszej podry.
Najzupeniej, Maksie!
Powracasz wic zadowolony?
Naturalnie, nadewszystko za dlatego, e ju wracam.
I sdzisz, e czytelnicy, ktrzyby czytali opis naszej podry, zawoaliby: Jakie to
ciekawe!
Gdyby tego nie powiedzieli, byliby bardzo wymagajcemi.
No, zapewne, ciekawo ich zadowoliaby si bardziej, gdyby nasza wyprawa
skoczya si w odku lwa lub ludoercy z Ubangi odpar Jan Cort.
Nie posuwajc si do tej ostatecznoci, ktra jednak ma pewien urok dla czytelnikw,
powiedz tak szczerze, z rk na sercu, Janie, czy mgby przysic, e odkrylimy co
zupenie nowego, czego nie odkry aden z podrnikw, zwiedzajcych przed nami Afryk
rodkow?
Nie, tego nie powiem, Maksie.
Co do mnie, miaem nadziej, ze los okae si askawszym wzgldem mnie.
Czy jeste chciwy sawy i pragniesz, aby ci nazywano nieustraszonym podrnikiem?
Ja niczego wicej nie pragnem i jestem zadowolony z naszej wyprawy.
Nie zyskalimy nic, mj drogi.
Ale Maksie, nasza podr jeszcze nie skoczona, a przez pi lub sze tygodni, ktre
upyn, zanim si dostaniemy stad do Libreville
Daje pokj! przerwa Maks nasza podr teraz odbdzie si chyba w warunkach
jak najpospolitszych, tak, jak gdybymy jechali ubitym gocicem.
Kto wie?
W tej chwili wz zatrzyma si u stp wzgrza, gdy tu zamierzano stan na odpoczynek
wieczorny. Na wzgrzu roso kilka piknych drzew, jedynych na tej rozlegej paszczynie,
owietlonej promieniami zachodzcego soca.

Bya godzina sidma wieczorem. Pod szerokoci gieograficzn smego stopnia na


pnoc, zmierzch trwa bardzo krtko i zaraz zapada noc, ktra tego dnia tym bardziej
zapowiadaa si wczenie, e gste chmury ukazay si na horyzoncie, przysaniajc gwiazdy
i ksiyc na nowiu.
Wz przeznaczony jedynie dla przewoenia podrnych, nie zawiera w sobie ani
towarw, ani zapasw ywnoci. By to rodzaj wagonu, umieszczonego na czterech mocnych
koach; wz ten cigno sze wow. W przedniej czci wagonu byy drzwi, prowadzce do
wntrza, z bokw znajdoway si okienka, wewntrz wagon podzielony by na dwie izdebki.
Izdebk znajdujc si w gbi zajmowali dwaj modzi ludzie, w wieku od dwudziestu piciu
do dwudziestu szeciu lat. Jeden z nich Jan Cort by Amerykaninem, drugi Maks Huber
Francuzem. Izdebk od wejcia zajmowa kupiec portugalski nazwiskiem Urdaks i
przewodnik, ktry kierowa ruchem karawany, zwany w tamtejszym narzeczu foreloper.
Przewodnik nazywa si Kamis i by krajowcem, rodem z Kamerunu. Zna on doskonale
swoje rzemioso przewodnika, umiejcego si kierowa wrd rozpalonych przestrzeni
Ubangi.
Wagon, zbudowany mocno, niczym nie przypomina, e przeby tak dalek podr.
Skrzynia, czyli pudo, byo w dobrym stanie, koa nie zuyte, szprychy nie pogite, ani nie
poamane, tak jakby powracano ze spaceru, a tymczasem przeby przestrze przeszo tysica
kilometrw.
Trzy miesice temu, wehiku ten wyruszy z Libreville, stolicy francuskiej prowincji
Kongo. Stamtd dc w kierunku wschodnim, posuwa si po paszczyznach Ubangi, dalej
ni bieg rzeki Bahar el-Abiad, ktra wlewa swe wody do jeziora Czad. Okolica ta otrzymaa
swe nazwisko od jednego z gwnych dopyww prawego brzegu, to jest od rzeki Kongo,
czyli Zairy, a cignie si na wschd od Kamerunu niemieckiego, ktrego gubernator jest
konsulem gieneralnym niemieckim w Afryce Zachodniej.
Granic dokadnych Konga trudno byoby okreli, nawet na najwieszej mapie. Jeeli to
nie jest pustynia, lecz pustynia pokryta bujn rolinnoci, niepodobna w niczym do Sahary,
to bez wtpienia jest to olbrzymia przestrze, po ktrej rozsiane s wsie, znajdujce si od
siebie w znacznej odlegoci. Rne pokolenia prowadz tam z sob nieustann wojn,
zwyciaj si nawzajem i zabijaj. Niektre z tych pokole ywi si jeszcze dotychczas
misem ludzkim, jak pokolenie Mubuttu, zamieszkujce pomidzy rdami Nilu a Kongo.
Ono to dla zaspokojenia swych instynktw ludoerczych powica wasne dzieci. Misjonarze
wydzieraj barbarzycom te biedne istotki przemoc lub okupem i wychowuj je w wierze
chrzecijaskiej, w zakadach pobudowanych wzdu rzeki Siramba. Schroniska te nie
utrzymayby si z pewnoci, gdyby nie byy wspierane zasikami pieninemi ze strony
pastw europejskich, a nadewszystko Francji.
Dla cisoci opowiadania musimy doda, e w Ubangi dzieci krajowcw uwaane s za
monet, ktra ma obieg w kraju w handlu zamiennym. Pac oni dziemi za rozmaite
przedmioty, ktrych handlarze im dostarczaj.
Najbogatszym zatym krajowcem jest ten, ktry ma najwicej dzieci.
Ale chocia Portugalczyk Urdaks nie zapuszcza si na te przestrzenie w interesach
handlowych i nie styka si zblizka z pokoleniami zamieszkujcemi wybrzea Ubangi, i cho
nie mia innego celu nad zaopatrzenie si w jak najwiksz ilo koci soniowej, zna jednak
dzikie ludy, zamieszkujce Kongo Nieraz, spotykajc si z niemi, musia uywa broni palnej
w obronie wasnej. Obecna wyprawa moga si zalicza do szczliwych i korzystnych, gdy
nie wydara ani jednej ofiary z pord osb nalecych do karawany.
Mijajc wiosk w pobliu rde rzeki Bahar-El-Abiad, Jan Cort i Maks Huber ocalili od
okropnej mierci mae dziecko, wykupujc je za cen kilku szkieek. By to dziesicioletni
chopczyk, o rysach twarzy przyjemnych i agodnych, niezbyt przypominajcych pochodzenie

murzyskie. Tak, jak si to nieraz spotyka u niektrych pokole, chopiec mia cer prawie
jasn, wosy blond, a nie czarne kidzierzawe, nos orli i nie spaszczony, wargi cienkie,
budow ciaa zrczn i siln; w oczach jego byszczaa inteligiencja. Biedny chopiec,
oderwany od swego plemienia, gdy bliszej rodziny ju nie mia, nazywa si Lango.
Wkrtce przywiza si caym sercem do swoich wybawcw. Poprzednio jaki czas chowa
si u Misjonarzy, ktrzy go nauczyli troch po francusku i po angielsku, nastpnie jednak
wpad w rce pokolenia Donka, gdzie byby go spotka los najokropniejszy.
Przywizanie i wdziczno chopca zjednay mu nawzajem serdeczn yczliwo
obydwuch przyjaci, ktrzy go ywili, odziewali i starali si wychowa jak najlepiej.
Inne ycie wid teraz Lango, przesta ju by ywym towarem, tak jak jego mali
wspziomkowie, y w faktorjach w Libreville i sta si niejako przybranym dzieckiem
Maksa Huber i Jana Cort. Rozumia, e oni go nie opuszcz, czu, e go kochaj i serce jego
wzbierao wdzicznoci, a w oczach krciy si zy, ile razy ktry z dwuch przyjaci gadzi
go pieszczotliwie po gowie.
Gdy wz si zatrzyma, woy znuone drog dalek i upaem, pokady si na ce. Lango,
ktry cz drogi przeszed pieszo, to wyprzedzajc wz, to biegnc za nim, natychmiast
znalaz si przy swoich opiekunach. Ci zwolna wysiadali z wozu.
Czy nie jeste bardzo znuony? zapyta Jan Cort, ujmujc chopca za rk.
Nie, nie, ja mam dobre nogi i lubi biega odpowiedzia Lango z umiechem.
Trzeba teraz co zje rzek Maks.
Zje ach, tak
I ucaowawszy rce swych opiekunw, zwrci si do ludzi nioscych pakunki, ktrzy
zatrzymali si w cieniu drzew na wzgrzu.
Wz suy tylko do przejazdu dwom przyjacioom, Urdaksowi i Kamisowi; pakunki,
ko soniow i zapasy ywnoci dwigali ludzie, po wikszej czci murzyni z Kamerunu, a
byo ich okoo pidziesiciu. Teraz poskadali swoje ciary na ziemi. Oprcz zapasw
ywnoci mieli poddostatkiem zwierzyny, w ktr obfitoway okolice Ubangi.
Murzyni-tragarze s to ludzie patni, nawet drogo, i znajcy swoje rzemioso; korzyci
pienine, osignite z kadej takiej wyprawy, pozwalaj na to, aby ich sowicie wynagradza.
Ludzie ci nigdy nie przebywaj w domu, od dziecistwa wynajmuj si do dwigania
ciarw i pracuj, dopki im si starczy. Jest to zajcie bardzo uciliwe.
Ramiona tragarzy uginaj si pod ciarami, ktre cieraj im skr, nogi maj
zakrwawione, ciao pokaleczone przez ostre trawy, gdy dla ochrony ubrania, nosz na sobie
tylko rzeczy niezbdne. I tak pracuj od witu, a do godziny jedenastej przed poudniem i
znw rozpoczynaj pochd, gdy upa si zmniejsza, a do wieczora. Interesem handlujcych
jest dobrze wynagradza tych ludzi, dobrze ich ywi i nie naduywa ich si.
Polowanie na sonie bywa poczone z wieloma niebezpieczestwami, gdy oprcz soni
mona napotka pantery i lwy; dlatego te wdz wyprawy stara si mie ludzi pewnych i
zaufanych. Nastpnie, gdy zdobycz jest obfita, zaley gwnie na tym, aby karawana
szczliwie i prdko powrcia do faktorji na wybrzeu. Kady wic stara si o to, aby w
drodze nie zatrzymywao jego pochodu znuenie ludzi lub choroby, a mianowicie ospa, krra
w tych okolicach czyni straszne spustoszenia. Portugalczyk Urdaks wiedzia o tym wszystkim
i postpowa bardzo roztropnie, czuwajc troskliwie nad swemi ludmi. Kada jego wyprawa
do Afryki rodkowo-poudniowej opacaa mu si sowicie.
I obecna dostarczya mu obficie koci soniowej, ktr zdoby po za rzek Bahar-elAbiad, prawie na granicy Darfuru.
Pod cieniem wspaniaych drzew karawana rozoya si obozem.
Jan Cort zapyta Urdaksa, czy wybrali odpowiednie miejsce na odpoczynek.

Doskonae odpowiedzia Portugalczyk dlatego, e i woy maj tu wyborn pasz.


Wistocie trawa tutaj gsta i soczysta doda Jan Cort.
Jabym j take chtnie chrupa, gdybym mia trzy odki, ktremi natura obdarzya
zwierzta przeuwajce odezwa si wesoo Maks Huber.
Dzikuj ci za ten przysmak odpar Jan Cort wol ja kawaek misa antylopy,
upieczonego na wglach, a do tego kawaek suchara i kieliszek wina
Do ktrego moemy domiesza troch wody z tego czystego strumienia, ktry pynie
ot, tam doda Partugalczyk, wskazujc rzek, bdc zapewne dopywem Ubangi.
Toczya ona swe fale moe o kilometr odlegoci, w stronie zachodniej pagrka.
Naprdce rozoono obz.
Z kw soniowych uoono stos w pobliu wozu. Rozpalono kilka ognisk z suchych
gazi. Kamis czuwa nad tym, aby nikomu nic nie brakowao. Podrni nasi mieli
poddostatkiem misa z osia i antylopy, spoywali je wiee lub suszone, gdy obfito
zwierzyny pozwalaa na to, aby sobie nie aowa poywienia. W powietrzu rozchodzi si
zapach smaonego misa, i wszyscy zaczli zajada z apetytem, wywoanym przez ruch i
wiee powietrze.
Bro i amunicja pozostaa wewntrz wozu, byo tam par skrzynek z nabojami, fuzje do
polowania, karabiny i rewolwery, a wszystko w najlepszym gatunku. Bro bya wyczn
wasnoci Jana Cort, Maksa Huber, Urdaksa i Kamisa.
W godzin pniej wszyscy ju byli nasyceni i myleli tylko o spoczynku. Kamis jednak
postawi stra z kilku ludzi, aby czuwali nad bezpieczestwem karawany. Stra ta miaa si
zmienia co 2 godziny. W tych pustych i dzikich okolicach trzeba si zawsze mie na
bacznoci, gdy ludzie s tam zarwno zoliwi jak zwierzta. Urdaks by zatym bardzo
ostrony, mia on okoo lat pidziesiciu, lecz by silny, wytrway i przebiegy.
Trzydziestopicioletni Kamis by niemniej odwany i przezorny i wielokrotnie przeprowadza
ju karawany przez puszcze Afryki.
Dwaj przyjaciele i Portugalczyk zasiedli do wieczerzy pod cieniem drzewa. Posiek,
przygotowany przez jednego z krajowcw, przynis im Lango. Jedzc, rozmawiali, gwnie
o tym, co ich jeszcze w drodze spotka moe. Mieli jeszcze olbrzymi do przebycia
przestrze, z tysic piset lub szeset kilometrw, na co potrzeba byo z pi lub ze sze
tygodni czasu.
Niewiadome, co nas jeszcze spotka moe mwi Jan Cort do swego towarzysza,
ktry pragn przygd nadzwyczajnych.
Poczwszy od granic Darfuru, karawana dya do rzeki Ubangi, przebywszy pierwej
wbrd rzek Aukadb i liczne jej dopywy. Tego dnia karawana zatrzymaa si mniej wicej
w tym punkcie, gdzie krzyuje si dwudziesty poudnik z smym stopniem szerokoci
gieograficznej.
Teraz musimy si skierowa w stron poudniowo-zachodni rzek Urdaks.
Zdaje si, e nie moglibymy si zwrci w inn stron odpowiedzia Jan Cort gdy
jeli mnie oczy nie myl, na horyzoncie ze strony poudniowej ukazuje si las, ktrego kresu
nie wida ani na wschd, ani na zachd.
Tak jest, to las olbrzymi potwierdzi Portugalczyk. Gdybymy byli zmuszeni
okra go ze strony wschodniej, upynoby kilka miesicy, zanim pozostawilibymy go po
za sob.
A gdy zwrcimy si na zachd?
Od strony zachodniej droga jest mniej uciliwa; nie oddalajc si od skraju lasu i nie
nakadajc wiele drogi, napotykamy rzek Ubangi.

A czy przypadkiem nie skrcilibymy sobie drogi, gdybymy si przedostali przez ten
las? zapyta Maks Huber.
O! przynajmniej o jakie dwa tygodnie wczeniej stanlibymy u celu podry.
A wic dla czego nie mamy si puci t drog?
Dlatego, e ten las jest nieprzebyty.
Ale co znowu? Skde nieprzebyty? pyta Maks Huber, potrzsajc gow.
By moe, i pieszo mona si przez niego przedosta odpar Portugalczyk chocia
nie jestem tego pewny, albowiem nikt jeszcze nie odway si na to; ale chcie wozami
przejecha ten gszcz leny, byoby to bezowocne usiowanie.
Mwisz, Urdaksie, e nikt nigdy nie prbowa przedosta si przez ten las?
Moe i usiowa, panie Maksie, ale nikomu si to nie udao i zdaje mi si, e w caej
prowincji Kamerunu i Kongo nikt nie odwayby si na t prb. Ktby chcia zapuszcza
si tam, gdzie niema adnej cieki i przedziera si przez gszcze krzakw i cierni? Nie
wiem nawet, czy ogie i siekiera otworzyyby nam drog przez puszcz, gdy napotkaoby si
jeszcze mnstwo sprchniaych, powalonych na ziemi pni drzewnych, ktre stanowiyby
nieprzebyt zapor.
Czy doprawdy nieprzebyt, Urdaksie?
Kochany przyjacielu rzek Jan Cort nie myl o tym lesie; moemy si nazwa
szczliwemi, e go ominiemy. Przyznam ci si, e nie miabym ochoty przedziera si przez
taki labirynt drzew
I nie byby ciekawy dowiedzie si, co si znajduje w podobnej puszczy?
A c moe by, mj Maksie? Czy mylisz, e tam s nieznane krlestwa, zaklte
miasta, lub nieznane gatunki zwierzt misoernych, o piciu nogach naprzykad, albo ludzi o
trzech nogach?
Kto wie, czy tak nie jest, mj Janie? Jake bym chcia zapuci si w gb tego lasu!

Lango, z oczyma szeroko otwartemi, w ktrych malowa si wyraz ciekawoci, sucha tej
rozmowy. Wida byo, e gdyby Maks Huber chcia si zapuci w ten las tajemniczy,
chopiec bez trwogi i wahania udaby si za nim
A wic, Urdaksie, nie mamy zamiaru przedostawa si przez ten las, aby dotrze do
wybrzey Ubangi!
Ale nie mamy, nie mamy odpar Portugalczyk moglibymy si narazi na to,
ebymy si z niego nigdy nie wydostali.
No, jeli tak, mj kochany Maksie, to chodmy spa. We nie pozwalam ci bada
tajemnice wntrza tego lasu i przedziera si przez nieprzebyte gstwiny, ale tylko we nie, bo
na jawie jest to rzecz niebezpieczn.
Dobrze, Janie, moesz si mia ze mnie dowoli. Ale pamitam, co powiedzia jeden z
naszych poetw, tylko doprawdy nie pamitam ktry: Szpera w krainach nieznanych, jest to
znajdowa zawsze co nowego.
Doprawdy, Maksie? A jaki jest drugi wiersz odpowiadajcy pierwszemu?
Zapomniaem go.
Zapomnij wic i o pierwszym i chodmy spa.
Bya to bardzo rozsdna rada; obydwaj przyjaciele zastosowali si do niej niezwocznie.
Przyzwyczajeni byli sypia pod goym niebem, to te woleli przepdzi t noc pod drzewami,
gdzie byo chodniej, ni we wntrzu wozu.
Jan i Maks owinli si w kodry i uoyli do snu pomidzy korzeniami drzewa. Lango
przytuli si do nich, jak wierny piesek.

Urdaks i Kamis przed udaniem si na spoczynek obeszli jeszcze cay obz, aby si
przekona, czy woy s sptane, czy ludzie pi i czy wygaszono ogniska, z ktrych lada
iskierka mogaby wznieci poar, zapalajc zesche trawy i gazie.
Dopeniwszy tego, uoyli si do snu w pobliu wozu.
Wkrtce wszyscy zasnli snem gbokim; zdaje si, e i stra nie opara si znueniu,
gdy skoro okoo godziny dziesitej ukazay si jakie podejrzane ognie na skraju wielkiego
lasu, nikt ich nie dostrzeg i nie oznajmi o tym Urdaksowi.

ROZDZIA II
Poruszajce si ognie.

Przestrze moe dwuch kilometrw oddzielaa pagrek od puszczy, na ktrej brzegu


ukazyway si i poruszay drce i smolne pomyki. Byo ich moe z dziesi, czyy si one
lub rozpierzchay, to znw poruszay si gwatownie, pomimo, e powietrze byo bardzo
spokojne. Mona byo przypuszcza, ze banda krajowcw rozoya si obozem w tym
miejscu, oczekujc dnia. Ale ognie nie byy oznak obozowiska, gdy poruszay si kaprynie
na przestrzeni jakich stu sni, zamiast pon w jednym miejscu, co byoby oznak, e
krajowcy odpoczywaj przez ca noc.
Okolice rzeki Ubangi nawiedzane bywaj przez pokolenia koczownicze, ktre tu
przycigaj z Adamana lub Bargimi ze strony zachodniej, lub z Ugandy, ze strony
wschodniej. Nie mona byo przypuszcza, aby karawana kupcw tak nieogldnie zapalaa
ognie: jedni tylko krajowcy mogli si zatrzyma w tym miejscu i kto wie, czy nie byli oni
usposobieni nieprzyjanie wzgldem karawany, picej spokojnie u stp wzgrza.
Ale choby im grozia napa kilkudziesiciu setek krajowcw z pokolenia Pahuinw,
Fundw, Chiloux, Bari albo Denka, nikt z pord naszych podrnych nie przypuszcza, w
tej chwili aby mu mogo grozi jakie niebezpieczestwo. Spali spokojnie do godziny w p
do jedenastej w nocy. Posnli nawet ci, ktrych obowizkiem byo czuwa nad
bezpieczestwem obozu.
Na szczcie Lango si obudzi, ale byby moe zasn natychmiast, gdyby wzrok jego
przypadkiem nie by si skierowa w stron poudniow. Z pod na wp przymknitych
powiek dozna wraenia wiata, migajcego wrd ciemnoci nocy. Podnis si, przetar
oczy i rozejrza si bacznie dokoa
Nie nie myli si: ognie, rozsiane na skraju lasu drgay i poruszay si w przestrzeni.
Lango zrozumia, ze karawanie grozi napa ze strony krajowcw. Byo to uczucie
bardziej instynktowne, ni wyrozumowane. Chocia rzecz dziwna, e zachowywali si tak
nieostronie, to najlepiej uderzy na wroga znienacka. Oni zwykle tak napadaj, a
tymczasem nieogldnie zdradzali swoj obecno.
Lango, nie chcc odrazu zbudzi Maksa i Jana, pezajc, podsun si do wozu i obudzi
Kamisa, ukazujc mu jednoczenie ognie, byskajce w oddali.
Kamis wsta, przez chwil przypatrywa si ruchliwym pomykom i gosem silnym
zawoa:
Urdaksie!
Portugalczyk, przyzwyczajony do czujnoci, zerwa si na rwne nogi.
Co si stao?
Spojrzyj tam odpar tene, pokazujc mu owietlony skraj lasu.
Baczno! zawoa Urdaks dononym gosem.
W kilka chwil caa karawana bya ju na nogach; wszyscy tak byli przejci groz
pooenia, e nikt nie pomyla o ukaraniu winowajcw, ktrzy posnli zamiast pilnowa
obozu. Gdyby Lango nie by si obudzi przypadkiem, karawana mogaby by napadnita
podczas snu.

Maks Huber i Jan Cort obudzili si take i przyczyli do innych.


Bya godzina wp do jedenastej w nocy; dokoa panowaa gpoka ciemno, tylko w
stronie poudniowej migay wiata, a byo ich okoo pidziesiciu.
Musi to by jakie zebranie krajowcw rzek Urdaks zapewnie Budosw, ktrzy
wdruj do wybrzey Kongo i Ubangi.
Ma si rozumie, przecie ognie nie rozpaliy si same przez si doda Kamis.
I nie przechadzayby si z miejsca na miejsce rzek Jan.
Bezwtpienia potwierdzi Huber ale pomimo tej iluminacji nie moemy dostrzec
ludzi.
Kryj si zapewnie wpord drzew rzek Kamis.
Banda nie postpuje brzegiem lasu mwi Maks Huber lecz mniej wicej trzyma si
zawsze razem i w jednym miejscu. Pomienie rozchodz si i znowu si schodz.
Zapewnie murzyni wracaj do obozowiska domyla si Kamis.
Jakie jest twoje zdanie? zapyta Jan Urdaksa.
Nie ulega wtpliwoci, e bdziemy napadnici odpowiedzia Portugalczyk musimy
wic natychmiast przygotowa si do obrony.
Ale dlaczego ci krajowcy nie napadli nas wprzdy, zanim zdradzili si ze swoj
obecnoci?
Czarni ludzie nie s biaemi, to znaczy, e nie maj tyle co my rozumu owiadczy
Urdaks. Jednake, cho nas nie zaskoczyli znienacka, niemniej s groni ze wzgldu na
liczb i krwioercze instynkty
S to pantery, ktre misjonarzom z trudnoci przyjdzie przemieni w jagnita rzek
Maks Huber.
Miejmy si na bacznoci ostrzega Portugalczyk.
Nieinaczej, trzeba si byo mie na bacznoci i walczy do ostatniej kropli krwi, gdy nie
mona si spodziewa litoci od krajowcw z nad Ubangi. Do jakiego stopnia s oni okrutni,
trudno to sobie nawet wyobrazi. Najdziksze plemiona Australji, z wysp Salomonowych, z
Hebrydw i Nowej Gwinei z trudem wytrzymayby porwnanie z niemi. rodkow Afryk
zamieszkuj ludoercy, wiedz o tym najlepiej ojcowie misjonarze, ktrzy naraaj si na
mier najstraszliwsz. Tych czarnych ludzi monaby zaliczy do rzdu zwierzt o ludzkiej
twarzy. Tam, w Afryce poudniowej, sabo jest wystpkiem, a sia wszystkim. Pojcie u
dorosych ludzi jest tam mniej rozwinite, ni w innych krajach u picioletniego dziecka.
Ofiary krwawe w ludziach nie stanowi rzadkich wyjtkw w tamtych okolicach.
Krajowcy zabijaj niewolnikw na grobie panw, a gowy ich, umieszczone w
rozszczepionych gaziach, odrzucaj daleko. Zjadaj dzieci, w wieku od dziesiciu do
szesnastu lat; wielu wodzw ywi si jedynie tak straw.
Oprcz tych krwioerczych instynktw, maj skonno do grabiey i rabunku. W tym
celu przebiegaj dalekie przestrzenie, czatuj na karawany, napadaj na nie, rabuj i zabijaj.
Wprawdzie nie s oni tak uzbrojeni, jak handlarze i podrni, lecz zwyciaj przewag
liczebn. Przewodniczcy karawanie wie o tym, to te unika drogi, ktraby go zawioda
pomidzy wsie takie jak Ngombe, Dara, Kalaka, Taimo i wiele innych, znajdujcych si
pomidzy rzekami Aukadp i Bahar-el-Abiad, dokd misjonarze jeszcze nie dotarli. Gdzie
mog, ocalaj oni biedne istotki od mierci i wychowuj je pod dobroczynnym wpywem
cywilizacji chrzecijaskiej.
Dotychczas, przez cay czas wyprawy, Urdaks szczliwie unika spotkania z krajowcami.
Kamis zrcznie omija niebezpieczne okolice. Bya wic nadzieja, e i powrt odbdzie si w
warunkach rwnie szczliwych. Jeliby tylko podrni nasi okryli ten las ze strony
zachodniej, dostaliby si na prawy brzeg rzeki Ubangi, i postpujc z jej biegiem, doszliby do

jej ujcia, gdy wpada ona do rzeki Kongo z prawej strony. Na pobrzeu Ubangi mona ju
napotka handlarzy i misjonarzy, a wtedy, mniej ju si naleao obawia pokole
koczujcych, ktre Europejczycy odpychaj zwolna do dalekich okolic Darfuru.
Obecnie, zaledwie kilka dni drogi oddzielao ich od rzeki, lecz kto wie, czy tymczasem
nie zgin, napadnici przez przewaajc si rabusiw? Mona si byo tego lka
W kadym razie postanowili drogo sprzeda swoje ycie i suchajc rozkazw Urdaksa,
gotowali si do rozpaczliwej obrony.
Urdaks, Kamis, Jan Cort i Maks Huber uzbroili si jak mogli najlepiej: za pas woyli
pistolety, przez rami przewiesili adownice z prochem i kulami, karabiny ujli w rk; reszt
strzelb i pistoletw rozdali ludziom zaufanym i umiejcym wada broni.
Urdaks rozstawi swoich ludzi po za pniami drzew, aby ich uchroni od pociskw strza
zatrutych.
Nadsuchiwano bacznie; lecz aden haas nie mci ciszy nocnej. Wida, e banda
czarnych nie wysuna si z lasu; pomienie ukazyway si bezustanku, to tu, to tam,
pozostawiajc za sob smugi tawego dymu.
Oni pal smolne uczywo!
Z pewnoci odpowiedzia Maks Huber ale powtarzam raz jeszcze, e nie
rozumiem, dlaczego to robi, jeli maj zamiar nas napa
Ja tego rwnie nie rozumiem, chociaby nawet nie mieli zamiaru nas napada doda
Jan Cort.
W istocie byo to niepojte. Ale nie naley si niczemu dziwi, gdy wszystkiego mona
si spodziewa od tych dzikich koczujcych plemion, ktre yj na wybrzeach Ubangi.
P godziny upyno, nie przynoszc adnej zmiany. Znajomi nasi w obozie mieli si na
bacznoci; pilnowali nietylko strony poudniowe], w ktrej poyskiway tajemnicze ognie, ale
tak samo strony wschodniej, zachodniej i pnocnej, gdy oddzia nieprzyjaci mg ich
zaskoczy niepostrzeenie i napa znienacka.
Lecz z tych trzech stron paszczyzna bya pusta, noc zrobia si ciemna; podrni,
przygotowani na rozmaite niebezpieczestwa, wsuchiwali si w szmer najlejszy.
Troch pniej, okoo godziny jedenastej w nocy, Maks Huber rzek gosem stanowczym,
zwracajc si do swoich towarzyszy:
Trzeba i rozpozna, co to za nieprzyjaciel
Po co? odpar Jan Cort przezorno nakazuje, abymy czekali spokojnie tu do rana.
Czeka czeka oburzy si Maks Huber przerwano nam w szkaradny sposb
sen i mamy czeka bezczynnie jeszcze sze lub siedem godzin, z broni w rku? Nigdy!
lepiej zaraz dowiedzie si, co nam grozi; jeeli ci ludzie nie maj wzgldem nas adnych
zych zamiarw, chtnie przespabym si jeszcze kilka godzin pod oson tego drzewa, gdzie
byo mi tak wygodnie.
Jakie jest twoje zdanie w tym wzgldzie? zapyta Jan milczcego dotychczas
Portugalczyka.
Moe to i nieza propozycja odpar ale trzeba dziaa bardzo ostronie.
Ja pjd na rekonensans rzek Maks Huber zaufajcie mi
Ja bd panu towarzyszy doda przewodnik jeeli pan Urdaks si zgodzi
Z pewnoci, e tak bdzie lepiej rzek Portugalczyk.
Ja mog take przyczy si do was zdecydowa si Cort
Nie, zosta, kochany przyjacielu odpowiedzia Maks Huber. Dosy bdzie, gdy
pjdziemy we dwuch, ja i Kamis. Zreszt nie zapucimy si dalej, ni wymaga tego bdzie

konieczno. Jeeli napotkamy oddzia krajowcw, dcych w t stron, powrcimy jak


najpieszniej.
Ale opatrzcie dobrze bro wasz upomina Jan Cort.
Juemy tego dopenili odpowiedzia Kamis mam jednak nadziej, e bro nie
bdzie nam potrzebna podczas tej wycieczki. Najwaniejsz rzecz jest to, aby nas nie
dostrzeono
Ma si rozumie doda Portugalczyk.
Maks Huber i Kamis ruszyli w drog i w kilka chwil pniej znajdowali si ju po drugiej
stronie wzgrza, osonitego palmami. Rozcigajca si przed niemi paszczyzna nie
wydawaa si im tak ciemn, jak przestrze zajta na obozowisko pod drzewami. Jednake
czowieka nie monaby dostrzec dalej, jak w odlegoci stu krokw.
Zaledwie uszli z pidziesit krokw, gdy spostrzegli Langa obok siebie. Nic nie mwic,
chopiec wyszed za niemi z obozu.
Dlaczego poszede za nami, may? zawoa Kamis.
Lango zapyta Maks Huber dlaczego nie zostae w obozie?
Powracaj natychmiast rozkaza Kamis.
O! panie Maks szepn Lango ja z panem ja z panem
Przecie w obozie zosta twj przyjaciel Jan
Tak, ale mj przyjaciel Maks idzie tu
Nie potrzebujemy ci rzek Kamis szorstko.
Daj mu pokj niech ju idzie, skoro si wybra rzek Maks Huber. Przeszkadza
nam nie bdzie z pewnoci, a moe jego oczy, bystre jak u dzikiego kota, odkryj w
ciemnociach to, czego my bymy nie dostrzegli.
Tak ja bd patrza, ja wszystko zobacz upewnia chopiec.
No, to dobrze! Chode obok mnie i dobrze otwieraj oczy rzek Maks Huber agodnie.
W kwadrans pniej znajdowali si ju o kilometr odlegoci od obozu, kierujc si w
stron poudniow. Ta sama odlego dzielia ich od lasu.
Ognie byskay cigle pomidzy gstwin drzew i w miar, jak si ku nim zbliano,
rzucay coraz jaskrawsze blaski. Ale pomimo, e Kamis mia wzrok bystry, a Maks Huber by
zaopatrzony w doskona lunet, ktr wyj z futerau, pomimo nadzwyczajnej
przenikliwoci maego dzikiego kota, jak Maks nazwa Langa, nie mona byo rozpozna
tych, ktrzy poruszali temi poncemi pochodniami. To potwierdzio zdanie Portugalczyka,
ktry twierdzi, e wiata te poruszay si pod oson drzew, po za gstemi krzakami i
szerokiemi pniami. Krajowcy nie wysunli si oczywicie po za linj lasu i moe nawet nie
mieli tego zamiaru.
Naprawd by to fakt coraz bardziej niezrozumiay. Jeeli tam zatrzymali si krajowcy,
aby odpocz i rano wyruszy w dalsz wdrwk, to w jakim celu owietlali skraj lasu?
Jaki obrzd nocny nie pozwala im spa do tak pnej godziny?
Zastanawiam si nad tym rzek Maks Huber czy krajowcy rozpoznali zdaleka nasz
karawan, czy wiedz, e my rozoylimy si obozem na wzgrzu.
By moe nie dostrzegli nas. Nadeszli tu o zmroku, a poniewa nasze ogniska byy
wygaszone, moe nie domylaj si nawet, e obozujemy tak blizko odpowiedzia Kamis.
Jutro, o wicie, spostrzeg nas
Kto wie, czy nie odjedziemy przed witem rzek Maks.
Uszli jeszcze z p kilometru tak, e zaledwie znajdowali si o jakie sto krokw od lasu.
Rozgldali si dokoa, nie spostrzegli jednak nic podejrzanego. adnej postaci ludzkiej nie

byo wida, a tym samym nie mona byo przypuzscza moliwoci napadu dzikich. Byli ju
blizko lasu.
Czy mamy si zapuszcza jeszcze dalej? zapyta Maks Huber, gdy si zatrzymali na
chwil.
Niema potrzeby odpowiedzia Kamis Byaby to z naszej strony wielka
nieostrono. By moe, i dzicy wcale nie spostrzegli naszej karawany, a jeeli przed
witem wyruszymy w dalsz drog
Chciabym jednak wiedzie co pewnego rzek Maks Huber wszystko to
przedstawia si wrd tak dziwnych okolicznoci
Bujna wyobrania Francuza bya podniecona i zaciekawiona.
Wracajmy na wzgrze doradza Kamis.
Jednake postpi jeszcze z pidziesit metrw za Maksem, ktrego Lango nie
odstpowa ani na chwil i kto wie, czy w ten sposb nie byliby doszli do skraju lasu, gdyby
Kamis nie zatrzyma si nagle.
Ani kroku dalej! szepn cicho.
Jakie nage niebezpieczestwo grozio im w tej chwili? Czyby ich krajowcy
spostrzegli i chcieli na nich napa? Jedna tylko rzecz bya pewna, mianowicie to, e ukad
ogni zmieni si w tej chwili.
Przez chwil ognie zniky po za oson pierwszych drzew i ciemno zalega zupena.
Uwaga! szepn Maks Huber.
Wracajmy! rozkaza Kamis.
Ale czy naleao si cofa z obawy napadu? Czy te lepiej czeka na nieprzyjaciela z
nabit broni w rku.
Szybko zdecydowali si na drugie, opatrzyli bro, nie przestajc badawczo patrze w
stron lasu, pogronego obecnie w ciemnociach.
Nagle z pord tych cieniw wytrysny znowu wiata; byo ich ze dwadziecia.
Jeli to nie jest nic nadzwyczajnego, to jednake bardzo dziwne! mwi Maks Huber.
Wykrzyknik Maksa by najzupeniej usprawiedliwiony z tego powodu, e pochodnie,
ktre niedawno byszczay przy samej ziemi, zaczy teraz pon na wysokoci od
pidziesiciu do stu stp ponad ziemi.
Kto jednak porusza temi pochodniami, ktre pony raz na grnych, to znw na dolnych
gaziach, jak gdyby pomienny wiatr miga wrd gstwiny, tego ani Maks, ani Kamis, ani
Langa, nie mogli dojrze.
Moe to s bdne ognie, ktre igraj wpord drzew na skraju lasu? zawoa Maks
Huber.
Kamis potrzsn gow. Podobne wyjanienie tego zjawiska nie zadawalniao go wcale.
Nie mona byo popuszcza, aby to by nadmiar fosforowodoru lub wglowodoru, ktryby si
objawia temi powiewnemi pomykami; ukazuj si one w tych stronach najczciej po
gwatownej burzy i czepiaj si gazi drzew lub bokw okrtu. Atmosfera nie bya
przesycona elektrycznoci, a chmury, ktre okryway widnokrg, groziy nie burz, ale
raczej ulewnym deszczem, ktry czsto zalewa rodkow cz czarnego adu.
Dlaczego jednak krajowcy, obozujcy zwykle pod drzewami, wdrapali si teraz na
drzewa, a nawet niektrzy na same wierzchoki? I dlaczego tam poruszali temi poncemi
smolnemi gowniami, ktrych trzeszczenie byo ju tu sycha?
Idmy dalej! rozkaza Maks Huber.
Nie trzeba odpowiedzia Kamis. Zdaje mi si, e adne niebezpieczestwo nie grozi
dzisiejszej nocy naszemu obozowi. Wracajmy wic, aby uspokoi naszych towarzyszy.

Uspokoimy ich lepiej, Kamisie, jeli przekonamy si dokadnie o naturze tego zjawiska.
Nie, Maksie, nie zapuszczajmy si dalej. Nie ulega wtpliwoci, e jacy dzicy
zgromadzili si w tym miejscu Dlaczego jednak potrzsaj temi pochodniami? Dlaczego
schronili si na drzewa? Czy zapalili oni te wiata w celu odstraszenia dzikich zwierzt?
Dzikich zwierzt? powtrzy Maks Huber. Ale gdyby tu w pobliu znajdoway si
pantery, hijeny lub dzikie woy, syszelibymy wycie i ryki, a my syszymy tylko trzeszczenie
palcych si pochodni, ktre gro wznieceniem poaru w lesie. Musz si przekona, co to
wszystko znaczy.
I Maks Huber postpi kilka krokw, a za nim Langa i Kamis, naglcy naprno do
powrotu.
Kamis waha si, co ma czyni, nie mogc powstrzyma niecierpliwego Francuza.
Nie chcc go puci samego, postanowi towarzyszy mu do skraju lasu, chocia mia
przekonanie, e byo to zuchwalstwem, niepotrzebnym naraaniem si na niebezpieczestwo.
Nagle Kamis zatrzyma si, jak rwnie Maks Huber i Langa. Wszyscy odwrcili si
plecami do lasu. Teraz nie tajemnicze ognie zwrciy ich uwag, gdy te, jak gdyby
zdmuchnite powiewem nagiego huraganu, pogasy, i gbokie ciemnoci zalegy horyzont.
Ze strony przeciwnej sycha byo szczeglny haas, jakby dalekie, przecigle ryczenie
lub jakie sapanie przez nos, ktre mona byo porwna do tonw olbrzymich organw
kocielnych.
Czyby to burza grozia z tamtej strony horyzontu, a te stumione grzmoty byyby jej
zapowiedzi?
Nie, to nie byo adne z tych zjawisk przyrody, ktre pustosz Afryk poudniow. To
charakterystyczne ryczenie zdradzao pochodzenie zwierzce. Gosy te musiay si
wydostawa z olbrzymich paszcz zwierzt, nie za z chmur przesyconych elektrycznoci.
Zreszt na niebie nie byo wida pomiennych gzygzakw. Horyzont dokoa by jednakowo
zaciemniony Midzy drzewami me byskao teraz ani jedno wiateko.
Co to jest, Kamisie?
Wracajmy do obozu odpowiedzia zapytany.
Cby to byo?
Nadsuchujc bacznie, towarzysze rozrniali jakie ostre dwiki, ktre niekiedy jak
wist lokomotywy przerzynay wrzaw i ryki, coraz wyraniejsze i blisze.
Nie mamy ani chwili do stracenia rzek przewodnik wracajmy co si starczy.

ROZDZIA III
Rozproszenie.

Maks Huber, Kamis i Langa w dziesi minut przebyli tysic piset metrw, dzielcych
ich od wzgrza. Nic obejrzeli si nawet ani razu po za siebie, nie troszczc si o krajowcw,
ktrzy mogli ich ciga, zagasiwszy ognie. Ale w stronie lasu panowaa cisza, tylko z
przeciwnej strony sycha byo wrzaw i haas
W obozie panowao przeraenie. Niebezpieczestwo, ktre zagraao, byo tego rodzaju,
e ani odwaga, ani rozum, nic tu poradzi nie mogy Ucieka przed nim take byo
zapno.
Maks Huber i Kamis poczyli si z Janem Cort i Urdaksem, ktrzy czekali na nich o
pidziesit krokw przed wzgrzem.
To stado soni pdzi w t stron! zawoa Kamis.
Tak odpowiedzia Urdaks za kwandrans bd tutaj.
Uciekajmy do lasu rzek Jan Cort.
Las ich nie powstrzyma w biegu zrobi uwag Kamis.
A krajowcy? zapyta Cort.
Nie moglimy ich dostrzec odpowiedzieli Maks Huber.
Jednake oni pewno nie wyszli z lasu?
Z pewnoci, e nie!
W dali, moe o p mili, wida byo falujce cienie, poruszajce si na przestrzeni stu
sni. Przedstawiao si to jak olbrzymi bawan morski, przerzucajcy z hukiem swe
spienione wody. Odgos cikiego stpania szed po uginajcym si gruncie i odbija si
dreniem pod stopami naszych podrnych. Ryki i gwizdania staway si coraz przeraliwsze;
syczce oddechy i dwiki, podobne do uderze w drewniane koty, wrzaw napeniay
powietrze.
Ci, ktrzy podrowali po Afryce rodkowej, porwnywaj t wrzaw z haasem, jaki
czyni puk artylerji, pdzcy na pole bitwy, przy przenikliwym gosie trb.
Mona sobie wyobrazi przestrach naszej karawany, ktrej grozio zmiadenie przez
sonie!
Polowanie na te olbrzymie zwierzta poczone bywa z wielkim niebezpieczestwem.
Jeeli si uda zaskoczy takie zwierz pojedynczo, odczone od bandy, do ktrej naley,
jeeli strza jest pewny i dosignie go pomidzy okiem a uchem, niebezpieczestwo bywa
zaegnane; ale jeeli stado skada si choby z szeciu sztuk tylko, naley przedsiwzi
jaknajwiksze ostronoci. Wobec piciu lub szeciu par rozgniewanych soni wszelki opr
bywa niemoliwy.
A jeeli setki tych potnych, gruboskrych zwierzt rzuc si na obz, a tak liczne stado
nie bywa rzadkoci, wtedy nic nie zdoa powstrzyma ich biegu, tak, jak nic nie zdoa
powstrzyma spadku nienej lawiny, lub oberwania si skay, strcajcej okrty w wodne
otchanie.

Ale pomimo tego, e sonie s dzi jeszcze liczne w tej czci wiata, znikn one jednak
wkrtce. Poniewa kady so dostarcza za sto frankw koci soniowej, europejczycy poluj
na nie zawzicie. Podug obrachunku pana Fou rocznie zabijaj okoo czterdziestu tysicy
soni na ldzie afrykaskim, co dostarcza siedemset pidziesit tysicy kilogramw koci
soniowej, wysyanej przewanie do Anglji. Jeli tak dalej pjdzie, wygin one zupenie.
Czyby nie lepiej byo przyswaja te zwierzta do posug domowych? To jeden so zdolny
jest udwign trzydziestu dwuch ludzi i odbywa bez znuenia dalekie podre? Oprcz
tego so oswojony wart byby tak, jak w Indjach, od tysica piset do dwuch tysicy
frankw, zamiast stu frankw, ktrych dostarcza po zabiciu. A nadto sonie yj bardzo dugo,
jaka wic korzy z tego zwierzcia yjcego!
So afrykaski i so azjatycki stanowi dwa podobne gatunki. Istniej pomidzy niemi
pewne rnice; sonie afrykaskie s mniejsze od azjatyckich, maj ciemniejsz skr i
bardziej wypuke czoo; uszy ich s szersze, a ky dusze, z usposobienia s dziksze i
bardziej nieprzystpne.
Podczas obecnej wyprawy Urdaks i jego towarzysze mogli sobie winszowa powodzenia;
na ziemi libijskiej jest jeszcze duo soni; przestrzenie Ubangi s dla nich wybornym
schronieniem, cign si tam bowiem lasy i botniste paszczyzny, ktre sonie niezmiernie
lubi. yj one w gromadach, pod wodz starego przewodnika. Zwykle Urdaks i jego
towarzysze zapdzali sonie w ogrodzenia, przygotowywali zasadzki, polowali na nie, skoro
napotkali je oddzielnie. Wyprawy wiody im si wietnie. Ale teraz stado zmiady ich z
pewnoci.
Gdyby Urdaks mia czas pomyle o rodkach ratunku wobec tego niebezpieczestwa,
moeby jeszcze ocaleli, ale on dotychczas lka si tylko napaci krajowcw Teraz z
obozowiska pozostan tylko szcztki i py Naleao zastanowi si nad tym, czy nie lepiej,
aby si wszyscy rozproszyli po paszczynie, czy te pozostali w miejscu? Nie naley
zapomina, e sonie biegn bardzo szybko, szybciej ni ko w galopie.
Trzeba ucieka, ucieka w tej chwili! zawoa szybko Kamis.
Ucieka? powtrzy Urdaks.
Nieszczliwy kupiec zrozumia, e uciekajc, straci ca zdobycz, tak drogo nabyt. Ale
pozosta w obozie byo take niepodobiestwem.
Maks Huber i Jan Cort czekali na decyzj, postanawiajc zastosowa si do niej bez
oporu.
Stado soni zbliao si z tak wrzaw, e trudno byo rozmawia.
Trzeba ucieka jak najprdzej! woa Kamis.
W ktr stron? zapyta Huber.
W stron lasu.
A krajowcy?
Z ich strony mniejsze zagraa nam niebezpieczestwo, ni ze strony soni.
I w istocie naleao ucieka w gb puszczy. Lecz czy starczy na to czasu? Czy zdoaj
przebiec dwa kilometry, gdy sonie znajduj si o kilometr odlegoci?
Wszyscy czekali na rozkaz Urdaksa, ktry ociga si.
Wreszcie zawoa:
Wz, wz, ukryjmy go po za wzgrzem! Moe go ocalimy w ten sposb!
Ju zapno odpar Kamis.
Czy to, co ci ka! zawoa gniewnie Urdaks.
Jake sobie poradz odpar Kamis to woy zerway krpujce je pta i uciekaj
przed stadem soni.

Zobaczywszy to, Urdaks zawoa, zwracajc si do swych ludzi:


Chodcie tu!
Ale i oni uciekali ju w popochu.
Podli! krzykn Jan Cort.
Czarni, nietylko e ratowali si ucieczk, ale zrabowali co si dao, paczki, tomoki i ky
soniowe.
Nikczemni opuszczali swojego wodza i okradali go w dodatku.
Nic ju nie mona byo liczy na tych ludzi, oni si nie wrc, gdy atwo znajd
schronienie w ktrejkolwiek wiosce krajowcw.
Z caej karawany pozostali tylko: Urdaks, Kamis, Maks, Jan i Langa.
Wz! wz! powtarza Urdaks, ktry upiera si koniecznie, aby wz ukry za
wzgrzem.
Kamis wzruszy ramionami, posucha jednak rozkazu i z pomoc Maksa i Jana pchn
wz pod drzewa.
Moe uniknie zagady, jeeli stado rozdzieli si na dwie czci.
Ale poniewa to zajo troch czasu, byo ju zapno, aby Portugalczyk i jego
towarzysze dostali si do lasu.
Kamis zwrci pierwszy na to uwag.
Na drzewa! zawoa.
W istocie by to jedyny rodek ratunku, ukry si pomidzy gaziami olbrzymich
konarw, aby unikn natarcia straszliwych zwierzt.
Przedtym jeszcze Maks i Jan z pomoc Urdaksa i Kamisa pobiegli do wozu i zabrali kule,
proch i bro; oprcz tego Kamis schwyci siekier i tykw. Moe uda im si przeby dolne
okolice Ubangi i dosta si do nadbrzenych faktorji.
Kwadrans na dwunast rzek Jan Cort, owiecajc zegarek zapak.
Zimna krew nic opuszczaa go, pomimo e zdawa sobie doskonale spraw z grocego
niebezpieczestwa.
Byo to pooenie bez wyjcia, jeli sonie nie zbocz na lewo lub na prawo.
Maks Huber, bardziej nerwowego usposobienia, przechadza si szybkiemi krokami tam i
na powrt przed wozem, wpatrujc si w falujc mas, na janiejszym tle nieba.
Na te sonie trzebaby chyba artylerji! szepn
Kamis nie zdradza si zupenie ze swemi uczuciami. Posiada on t zadziwiajc zimn
krew Afrykanina. Jak wiadomo, maj oni krew gciejsz, ni ludzie biali, ale zarazem mniej
czerwon. Z tego powodu wraliwo ich jest mniej rozwinita, a ciao ich mniej podlega
cierpieniom fizycznym.
Za pasem mia dwa rewolwery, w rku nabit fuzj i czeka.
Urdaks, zrozpaczony do najwyszego stopnia, wicej myla o finansowej stracie, anieli
o niebezpieczestwie chwili obecnej, jcza, wzdycha i przeklina w swym jzyku
rodowitym.
Langa sta przy Janie Cort i patrzy si na Maksa. Nie lka si on niczego od chwili, gdy
jego przyjaciele byli obok niego.
Wrzawa wzrastaa z kad chwil. Ryki i wisty potgoway si cigle; w powietrzu czu
byo ruch i niepokj, jakby wicher zrywa si przed burz. W odlegoci czterechset lub
piciuset krokw, w szarym zmroku nocy, sonie przybieray olbrzymie, potworne ksztaty.
Monaby je porwna do apokaliptycznych smokw, ktrych trby, jak tysice wy wiy si
z konwulsyjn szybkoci.

Naleao coprdzej schroni si na drzewa, a moe sonie przebiegn, nie spostrzegszy


ludzi.
Drzewa, ktre tu rosy, wznosiy swoje konary o szedziesit stp po nad ziemi. Byy
one podobne do drzew orzechowych, gazie ich pokrcone kaprynie, rozrzucay si na
wszystkie strony. Tamaryszki s rodzajem drzew daktylowych, pospolitych w caej Afryce.
Sok z ich owocw suy krajowcom za napj chodzcy, a owoce mieszaj z ryem,
szczeglniej w prowincjach nadbrzenych.
Drzewa te rosy blizko siebie, tak, e mona byo przej z jednego na drugie.
U dou pnie miay objto od trzech do czterech stp, przy rozgazieniu za od dwuch
do trzech stp objtoci. Czy grubo tych pni stanowi bdzie dostateczny opr dla soni?
Pnie byy gadkie, a do miejsca, gdzie rozchodziy si gazie, mniej wicej na wysokoci
trzydziestu stp po nad ziemi. Nie byo wic rzecz tak atw dosta si na te gazie, ale
Kamis mia rzemienie mocne i gitkie ze skry nosoroca. Uywa on ich do zaprzgania
wow.
Za pomoc tych rzemieni Urdaks i Kamis dostali si na drzewo, a za niemi Maks Huber,
Jan Cort i Langa.
Sonie byy ju teraz zaledwie o trzysta metrw. Za trzy minuty dopadn do wzgrza.
Drogi przyjacielu, czy jeste zadowolony? zapyta Jan Cort swego towarzysza.
Nie wiem, nic nie wiem, Janie!
Bdzie to rzecz nadzwyczajna, jeeli wyjdziemy zdrowo i cao z dzisiejszej przygody.
Masz suszno, Janie! Lepiej byoby dla nas, abymy nie byli naraeni na napa soni,
ktre zwykle szorstko obchodz si z ludmi.
To nie do uwierzenia, mj kochany Maksie, jak my si zgadzamy w zdaniach.
Odpowiedzi Maksa Jan ju nie dosysza, w tej chwili bowiem rozlegy si ryki pene
przeraenia i blu, ktre mogy dreszczem przej ludzi najodwaniejszych.
Rozchylajc nieco licie, Urdaks i Kamis spostrzegli, jaka scena rozgrywaa si o sto
krokw od wzgrza.
Woy, ktre ucieky z obozowiska, zaczy pdzi w stron lasu, ale poniewa bieg ich by
o wiele powolniejszy, sonie cwaujce na przodzie wkrtce si z niemi zrwnay. Zawrzaa
walka. Woy broniy si kopytami i rogami, lecz wkrtce pady. Z caego zaprzgu pozosta
tylko jeden w, ktry schroni si pod drzewo poblizkie.
Za nim podyy sonie i w kilka chwil z biednego wou pozostaa tylko krwawa,
bezksztatna masa, ktr rozjuszone zwierzta rozryway stalowemi kopytami. Sonie dokoa
otaczay wzgrze. Teraz nie mona si byo udzi nadziej, e zwrc si w inn stron.
Wz take przewrciy i zdruzgotay.
Urdaks kl zawzicie, ale to nie odstraszao zwierzt, nie ulky si one nawet wystrzau,
ktrym powita Kamis sonia, czepiajcego si trb drzewa. Kula zelizna si po skrze
olbrzymiego zwierzcia, nie uczyniwszy mu szkody. Obliczywszy nawet, e kada kula
pooyaby trupem jedno zwierz, monaby przypuszcza, e si cz tych zwierzt
wystrzela. Ale jeli nie kada trafi? A nietrudno napotka na rwninach Afryki poudniowej
stada soni liczce do tysica sztuk i wicej.
Jakime sposobem marzy o ocaleniu?
Fatalne pooenie! rzek Jan Cort.
Okropne! dorzuci Maks Huber.
A zwracajc si do Langa, przytulonego obok niego na gazi, zapyta:
Nie boisz si?
Nie, przyjacielu Maksie! Przy tobie nie lkam si niczego odpowiedzia Langa.

A nie byoby dziwne, gdyby mody chopiec si obawia, skoro w mczyznach serca
dray. Sonie z pewnoci dostrzegy ju ludzi ukrytych pomidzy gaziami drzew i
przysuway si coraz bliej, zacieniajc krg, jaki tworzyy. Zwierzta, znajdujce si
najbliej, usioway trbami uchwyci za gazie drzew, ale nie mogy tego dokaza, gdy te
wznosiy si o jakie trzydzieci stp po nad ziemi.
Cztery wystrzay karabinowe day si sysze jednoczenie, lecz dane one byy na chybi
trafi, gdy z powodu nieprzeniknionych ciemnoci nie mona byo dobrze celowa.
Rozlegy si gwatowniejsze wycia, haas wzmg si jeszcze, ale aden chyba so nie
by miertelnie raniony.
Zreszt cby znaczya strata czterech zwierzt wobec takiego stada?
Tymczasem sonie zaczy chwyta trbami pnie drzew i naciera na nie ca si swych
cielsk olbrzymich. Chocia drzewa miay grube pnie, czu jednak byo ich drenie.
Znowu rozlegy si wystrzay.
Strzelali Urdaks i Kamis, ktrym silne wstrznienie drzewa grozio upadkiem. Maks i
Jan nie strzelali wcale.
Na co si to przyda? rzek Cort.
Lepiej byoby zachowa proch i kule wtrci Maks Huber. Pniej moglibymy
aowa tego, e tu wystrzelalimy naboje.
Drzewo, na ktre schroni si Urdaks i Kamis, trzeszczao straszliwie. Sonie szarpay je
kami i nogami, wstrzsay trbami.
Pozosta duej na tym drzewie byo niepodobiestwem.
Uchodmy std! zawoa Kamis, usiujc przedosta si na gazie drzewa
ssiedniego.
Urdaks straci przytomno; strzela, nie celujc, a kule zelizgiway si po twardej skrze
zwierzt, jak po skorupie aligatora.
Uchodmy! powtrzy Kamis.
W chwili, gdy sonie najsilniej potrzsay drzewem, Kamis schwyci za ga ssiedniego
drzewa, na ktrym siedzia Maks, Jan i Langa, a ktre byo mniej zagroone.
Gdzie Urdaks? zapyta Jan Cort.
Nie chcia pj za mn odpowiedzia Kamis on ju sam nie wie co robi.
Nieszczliwy, moe spa z drzewa!
Nie moemy go tak pozostawi rzek Maks.
Trzeba go tu przycign, pomimo jego oporu doda Cort.
Ju zapno! odpar ze zgroz Kamis.
Drzewo zamao si i runo na ziemi.
Co si stao z Urdaksem, jego towarzysze nie wiedzieli, ale okropne krzyki dowodziy o
straszliwej walce ze mierci.
Wkrtce wszystko ucicho, obwieszczajc zgon nieszczliwego czowieka.
Biedny! nieszczliwy! szepta Jan Cort.
I nas wkrtce to samo czeka rzek Kamis.
Co za szkoda! odpowiedzia z zimn krwi Maks.
A jednak co czyni? Sonie wstrzsay drzewami, ktre tak dray, jakby pod
podmuchem huraganu Naszych podrnych czeka bezwtpienia taki sam koniec, jak
Urdaksa.

Zej z drzewa i uciec przed stadem soni byo niemoliwoci. A choby nawet jakim
niepojtym sposobem mona si byo dosta do lasu, to uciekajcy wpadliby z pewnoci w
moc krajowcw, niemniej okrutnych od zwierzt.
Mimo to korzystaliby bez wahania ze sposobnoci schronienia si do lasu, gdyby tylko
taka sposobno im si nadarzya; rozsdek bowiem nakazywa lka si mniej
niebezpieczestwa przypuszczalnego, ni oczywistego.
Drzewo zaczynao si chwia na wszystkie strony, siedzcy na nim obawiali si, e trby
soniw wkrtce uchwyc za gazie. Wstrznienia byy tak silne, e Jan, Maks i Kamis w
kadej chwili lka si mogli upadku.
Maks praw rk trzyma si drzewa, lew przyciska do siebie Langa.
Albo korzenie pkn, albo pie si zamie rzek Maks.
A w myli doda:
Upadek, to mier niechybna
Inni myleli to samo.
Wreszcie korzenie pky, ziemia si poruszya i drzewo pochylio si lekko na wzgrze;
nic upado jednak gwatownie, lecz zwolna si chylio.
Do lasu! do lasu! zawoa Kamis.
Instynktownie sonie cofny si z miejsca, na ktre drzewo upado, tworzc luk i
umoliwiajc przejcie.
Na ziemi i uciekajmy! krzykn Kamis.
Jan, Maks i Langa szybko zastosowali si do tego rozkazu i zaczli biec, co im si
starczyo.
Przez kilka minut rozgniewane zwierzta nie spostrzegy uciekajcych. Maks, trzymajc
Langa, bieg o ile mg najprdzej.
Jan Cort trzyma si tu obok niego, gotw strzela z karabinu do zbliajcych si
zwierzt.
Zaledwie ubiegli z p kilometru, gdy kilka soni, oderwawszy si od gromady, zaczo
ich ciga.
Odwagi! odwagi! Woa Kamis. Uciekajmy! Dostaniemy si z pewnoci do
lasu!
Langa czu, e Huber jest ju zmczony.
Pu mnie! pu! przyjacielu Maksie. Ja mam dobre nogi pu mnie!
Maks nie sucha go, tylko popiesza i usiowa nie pozostawa w tyle za innemi.
Przebiegli jeszcze jeden kilometr, gdy siy zaczy ich opuszcza, biegli ju wolniej
Brakowao im tchu, nie mogli oddycha
Las by odlegy zaledwie ju o jakie kilkaset krokw, a w nim czekao ich pewne
ocalenie.
Prdzej!. prdzej! powtarza Kamis. Panie Maksie, daj mi pan rk Langa!
Nie, Kamisie, ja go lepiej wol sam donie.
Jeden so by ju o jakie pidziesit krokw za niemi. Rycza i wista, czu ju nawet
byo gorcy jego oddech.
Ziemia draa pod jego nogami.
Jeszcze chwila, a dosignie Maksa, ktry z trudem stara si biec rwnie prdko, jak jego
towarzysze.
Wtedy Jan Cort zatrzyma si, odwrci, i zmierzywszy z karabinu, strzeli.
Celowa dobrze, kula trafia w serce, zwierz upado martwe.

Szczliwy strza rzek Jan Cort i zacz znowu ucieka.


Zwierzta, ktre nadbiegy za pierwszym soniem, zatrzymay si nad martwym
towarzyszem.
Z tej zwoki skorzystali uciekajcy.
Lecz cae stado, zniszczywszy wszystkie drzewa na wzgrzu, pdzio ku lasowi.
Teraz nie byo wida adnego ognia, ani przy ziemi, ani u wierzchokw drzew. Ciemno
zalegaa dokoa
Uciekajcy nie mieli ju si.
Dalej! dalej!. zachca Kamis.
Pidziesit krokw dzielio ich od lasu, ale o czterdzieci za niemi znajdoway si sonie.
Instynkt zachowawczy zmusi ich do ostatecznego wysiku.
Kamis, Maks i Jan wpadli pomidzy pierwsze drzewa i nawp ywi osunli si na bujn
traw.
Sonie chciay si dosta do lasu, lecz drzewa rosy tak gsto i byy takie mocne, e
zatrzymay ich zapdy. Wsuway trby przez otwory w gszczu, ale dalej postpi nie mogy.
Uciekajcy nie potrzebowali si ju lka napaci soni, dla ktrych wielki las Ubangi
stanowi nieprzezwycion zapor.

ROZDZIA IV
Postanowienie.

Zblia si pnoc. Pozostawao wic przepdzi jeszcze sze godzin w zupenej


ciemnoci, w gstym lesie. Ciemno bya tu wiksza, ni na rwninie i obawa
niebezpieczestwa potniejsza.
Kamis i jego towarzysze nie potrzebowali si ju lka napaci soni, ktrych wojownicze
instynkty powstrzyma gszcz leny, lecz wiata dostrzeone na pocztku nocy upewniay
ich, e krajowcy musz si znajdowa w pobliu.
Wtedy Kamis, odetchnwszy nieco, szepn:
Czuwajmy!
Czuwajmy i starajmy si odeprze napa powtrzy Jan Cort. Krajowcy nie mog
by daleko, oni mniej wicej musieli tu odpoczywa. O! Widzicie! znalazem nawet
przygaszone ognisko, z ktrego jeszcze ulatuj iskierki
Rzeczywicie, o kilka krokw dalej, pod drzewem, dogasao ognisko, rozsiewajc
chwilami czerwonawe blaski.
Maks Huber podnis si z ziemi i wziwszy w rk nabity karabin, znik w gstwinie.
Jan i Kamis czekali na niego z trwonym biciem serca, gotowi w kadej chwili rzuci mu si
na pomoc.
Nieobecno Maksa nie trwaa duej nad trzy albo cztery minuty
Nie dostrzegem, ani posyszaem nic podejrzanego rzek, wracajc nic, coby
wzbudzao obaw blizkiego niebezpieczestwa. Ta cz lasu jest pusta, krajowcy musieli
przenie si dalej.
Moe uciekli, zobaczywszy sonie pdzce w stron lasu? doda Jan Cort.
By moe, gdy ognie, ktre ja i Maks spostrzeglimy, zagasy natychmiast, skoro
ryczenie dao si sysze w stronie pnocnej. Czy zagasili ognie przez przezorno, czy przez
boja? Chocia krajowcy powinni si czu bezpiecznemi po za osona drzew Nie
rozumiem wic tego
To jest rzeczywicie niezrozumiae dokoczy Maks Huber a noc nie jest por
przyjazn do wyjanie. Czekajmy cierpliwie dnia. Ja z trudnoci mog si oprze potdze
snu Oczy zamykaj mi si mimowoli
Z wybierasz por do spoczynku, mj kochany Maksie rzek Cort.
Bardzo z, wiem o tem, mj Janie, ale sen nie chce sucha, tylko rozkazuje
Dobranoc, do jutra!
W kilka chwil pniej Maks Huber, pooywszy si pod drzewem, zasn snem gbokim.
Po si obok niego Lango radzi Jan Cort. Ja i Kamis bdziemy czuwali do rana.
Ja sam czuwa bd, panie Janie odpar Kamis. Jestem do tego przyzwyczajony,
po si pan take.
Kamisowi mona byo ufa, on z pewnoci nie zanie ani na chwil. Lango pooy si
obok Maksa. Jan nie chcia si podda znueniu i przez kwadrans jeszcze rozmawia z
Kamisem. Mwili o nieszczliwym Urdaksie, ktrego wszyscy bardzo lubili.

Nieszczliwy straci przytomno powtarza Kamis ludzie go opucili i okradli to


go bardzo ywo obeszo.
Biedny czowiek! szepn Cort.
Byy to ostatnie wyrazy, ktre wymwi, znuony pochyli si na traw i zasn.
Kamis pozosta sam na czatach. Nasuchiwa pilnie, owic uchem najlejszy szelest, w
rku trzyma nabity karabin, wzrokiem usiujc przebi ciemnoci i gotw bdc zbudzi
towarzyszy za najmniejszym pozorem niebezpieczestwa. Czuwa tak a do witu.
Co si tyczy Maksa i Jana, to zwrci musimy uwag na rnic ich charakteru. Jan,
rodem z Bostonu, by powany i praktyczny, jak zwykle Amerykanie; nauka gieografji i
antropologji zajmowaa go niezmiernie. By przytym odwany i nie wahaby si ponie dla
przyjani najwikszej ofiary.
Maks pozosta zawsze Paryaninem, chocia los przerzuci go w puszcze Afryki. Pod
wzgldem przymiotw gowy i serca, nie ustpowa w niczym Janowi Cort, lecz nie mia w
charakterze swoim tej praktycznoci, tak potrzebnej w yciu. Umys jego ugania si za
nadzwyczajnoci i kto wie, czy Maks, idc za popdem rozbujaej swej wyobrani, nie
popeniby nieraz szalestwa, gdyby go nie powstrzymywa rozsdny wpyw jego towarzysza.
Od wyjazdu z Libreville Jan nieraz musia ostudza zapa i miao Maksa.
Libreville jest stolic francuskiej prowincji Kongo i Gabon. Miasto, zaoone w r. 1859,
na prawym brzegu rzeki Gabon, ma przeszo ptora tysica mieszkacw. Tu przebywa
gubernator, tu znajduj si: szpital, stowarzyszenie misjonarzy, skady wgla i magazyny. S
to wszystko budowle sklecone naprdce i nietrwae.
O trzy kilometry od Libreville znajduje si wioska, a raczej osada Glass, gdzie rozwijaj
si faktorje niemieckie, angielskie i amerykaskie.
Tam to wanie Maks Huber i Jan Cort poznali si przed piciu, czy szeciu laty i
poczyli wzem serdecznej przyjani.
Rodziny ich prowadziy interesy na wielk skal z faktorj amerykask w Glass, a
obydwaj modzi ludzie zajmowali w faktorji znaczne posady. Domy handlowe w Glass
dorabiay si majtku, handlujc koci soniow, oliw, winem palmowym, orzechami i
jagodami z Kaffa, ktre wysyano na targi Europy i Ameryki.
Przed trzema miesicami Maks Huber i Jan Cort postanowili zwiedzi t cz Afryki,
ktra si rozciga na wschd od francuskiej prowincji Kongo i od Kamerunu. Byli oni
znakomitemi myliwemi, przyczyli si wic do karawany wyruszajcej z Libreville wanie
w te okolice, gdzie napotyka si mnstwo soni, to jest po za Bahiar i Abiad, a do granic
Baghirmi i Darfuru. Znali oni dobrze przywdc tej karawany, Portugalczyka Urdaksa, rodom
z Loango, ktry mia opinj kupca zrcznego i szczliwego.
Urdaks nalea do tego stowarzyszenia myliwych, polujcych na sonie, ktre Stanley
napotka w Ipoto, pomidzy rokiem 1887 a 1889, a wtedy, gdy powracali do pnocnej czci
Konga. Ale Portugalczyk nie mia tak zej opinji, jak jego wspziomkowie, ktrzy po
wikszej czci, pod pozorem polowania na sonie, napadaj na ludzi, i ktrzy, jak twierdzi
nieustraszony badacz poudniowej Afryki, maczaj nieraz donie we krwi ludzkiej.
Urdaks i Kamis byli ludmi uczciwemi; mona byo im zaufa. Wyprawa powioda im si
znakomicie: Jan Cort i Maks Huber, nieprzyzwyczajeni do klimatu, znosili wytrwale
niewygody, nieodczne od podobnej wyprawy. Zeszczupleli troch, ale wracali zdrowi, gdy
fatalne spotkanie stada soni przerwao dalsz ich podr. Stracili przywdc karawany, a
mieli jeszcze do przebycia z tysic piset lub szeset kilometrw, zanim dostan si do
Libreville.
Wielki las, gdy tak go nazywa Urdaks, ten las Ubangi, ktrego przekroczyli granic,
usprawiedliwia nadan mu przez Urdaksa nazw.

Na kuli ziemskiej znajduj si przestrzenie lene tak wielkie, e rozlegoci swoj


przewyszaj obszar wielu krajw europejskich.
Do najobszerniejszych na wiecie zaliczaj cztery lasy: jeden w Ameryce pnocnej,
drugi w Ameryce poudniowej, trzeci w Syberji azjatyckiej, czwarty za w Afryce rodkowej.
Pierwszy z tych lasw cignie si w kierunku pnocnym a do zatoki pnocnej i
pwyspu Labrador; zajmuje on w prowincjach Kwebek i Ontario, na pnoc od rzeki w.
Wawrzyca, przestrze, majc dugoci dwa tysice siedemset pidziesit kilometrw, a
szerokoci szeset kilometrw.
Drugi las zajmuje w dolinie rzeki Amazonki, na pnocno zachd Brazylji, rozlego
trzech tysicy trzystu kilometrw na dugo, a dwuch tysicy na szeroko.
Trzeci las rozciga si na przestrzeni czterech tysicy omiuset kilometrw wzdu, a
dwuch tysicy kilometrw wszerz. Tu wznosz si olbrzymie drzewa iglaste, wysokie na sto
pidziesit stp. Las ten zajmuje poudniow cz Syberji, poczwszy od rwnin nad rzek
Obem na zachodzie, a do doliny Indigiska na wschodzie, i cignie si ponad brzegami rzek:
Jenissej, Olamka i Lena.
Czwarty olbrzymi las rozpoczyna si przy dolinie Kongo i dosiga rde Nilu i Zambezi;
zajmuje on przestrze jeszcze dokadnie nieokrelon, ale przypuszczalnie wiksz, ni trzy
wymienione poprzednio. Jest to bowiem olbrzymia cz Afryki, znajdujca si po obu
stronach rwnika, na pnoc od Ogowii i Kongo, na przestrzeni miliona kilometrw
kwadratowych, czyli, e ta przestrze jest prawie dwa razy wiksza, ni Francja.
Zamiarem Urdaksa nie byo bynajmniej zapuszcza si w t puszcz, lecz omin j ze
strony zachodniej. Zreszt wz nie byby si przedosta przez ten labirynt leny. Choby
nawet przeduy podr o dni kilka, lepiej byo i brzegiem lasu, drog wygodniejsz, ktra
wioda na prawy brzeg Ubangi, a stamtd do faktorji w Libreville.
Teraz pooenie si zmienio. Zmniejszya si liczba ludzi, ubyy pakunki. Podrni nasi
nie mieli wozu, ani wow, ani rozmaitych przedmiotw. Z caej karawany pozostao tylko
trzech mczyzn i may chopiec.
Nie mieli adnych rodkw, ktreby im uatwiy mono przebycia czterystu mil,
dzielcych ich od wybrzea Atlantyku.
Jak naleao kierowa si teraz?
Czy zwrci si w stron wskazan pierwotnie przez Urdaksa? Lecz t drog podrni
odbywaby musieli obecnie w warunkach daleko mniej przyjaznych, albo te pieszo
przedziera si przez las, gdzie mniej mona si byo obawia napadu krajowcw. Ten
kierunek drogi by najkrtszy i doprowadziby ich do granic francuskiej posiadoci Kongo.
Po obudzeniu si Jana i Maksa naleao si najpierw nad tym zastanowi. Kamis czuwa
bez przerwy. Nic nie przerywao snu dwu zmczonych przyjaci. Kilka razy Kamis z
pistoletem w rku czoga si pomidzy krzakami, skoro usysza jaki podejrzany szelest.
Lecz przekonywa si, e by to szelest zeschej gazi, lub szum skrzyde nocnego ptaka,
uderzajcego o drzewa; to znw stpanie jakiego zwierza i rozmaite inne szmery lene,
wywoane podmuchem wiatru.
Wreszcie o brzasku dnia przyjaciele obudzili si.
A krajowcy? zapyta Jan Cort.
Nie zjawili si wcale odpar Kamis.
Czy nie pozostao adnego ladu po ich przejciu?
By moe natrafimy na jaki lad, panie Janie, ale prawdopodobnie na samym skraju
lasu.
Szukajmy wic!
Poszli wszyscy w stron rwniny.

Wistocie na skraju lasu dostrzegli traw wygniecion, na wp zwglone szcztki


smolnych gazi, popi, w ktrym tlay jeszcze iskierki, cierniowe krzaki, ktre si paliy i
wygasay; nigdzie jednak nie byo wida adnej istoty ludzkiej, a znajdowali si wanie w
tym miejscu, gdzie przed szeciu godzinami byskay ruchome ognie.
Odeszli rzek Maks Huber.
Tak potwierdzi Kamis. Zdaje si, e niemamy si czego lka.
Jeeli krajowcy odeszli wtrci si do rozmowy Jan Cort, sonie nie poszy za ich
przykadem.
Wistocie, olbrzymie gruboskre zwierzta bkay si na skraju lasu. Niektre usioway
przedosta si przez gszcz leny. Z miejsca, na ktrym znajdowali si nasi podrni, wida
byo wzgrze, gdzie poprzednio rozoyli si byli obozem. Drzewa tam byy obalone i
zdruzgotane, a wzgrze spaszczone nogami soni.
Kamis radzi, aby si nie wychyla z gstwiny, gdy w ten sposb sonie moe si oddal.
Gdyby tak si stao rzek Maks Huber moglibymy przynajmniej powrci do
obozowiska i pozbiera niektre rzeczy. Moe znalelibymy jeszcze jakie zapasy ywnoci,
lub adunki.
I moglibymy pogrzeba nieszczliwego Urdaksa doda Jan Cort.
Nie mona o tym marzy, dopki w tej okolicy bkaj si sonie odpowiedzia
Kamis. Zreszt pewno wszystko jest tam rozbite na miazg.
Uwaga ta bya suszn, a poniewa sonie nie miay zamiaru si oddala, podrni wic
wrcili do miejsca, gdzie tlao jeszcze ognisko, aby si naradzi, co czyni naleao.
Zanim doszli do ogniska, Maks upolowa pikn sztuk zwierzyny, ktra moga im suy
za poywienie przez dwa lub trzy dni.
Bya to injala, rodzaj antylopy, okrytej szar, mikk sierci, wpadajca miejscami w
kolor brunatny. Zwierz to jest due i ma rogi skrcone spiralnie. Kula pooya je na miejscu.
Injala waya ze dwiecie funtw. Widzc, e zwierz pada, Lango pobieg za nim, jak mody
psiaczek. Ale nie mg udwign tak cikiej zdobyczy i trzeba mu byo dopomc.
Kamis, wprawny w tego rodzaju zajcie, z pomoc noa zdar skr ze zwierzcia i
powiartowa je, wybierajc czci odpowiednie na poywienie, nastpnie przenis je bliej
ogniska. Jan Cort dorzuci do ogniska suchych gazi, a gdy ogie zapon, pooy na nim
miso injali.
Bardzoby si teraz przyday konserwy i biszkopty, ktrych znaczny zapas posiadali w
skrzyniach, lecz cz zabrali pewno tragarze uciekajc, reszt zniszczyy sonie. Na
szczcie, lasy Afryki rodkowej obfituj w zwierzyn, dobry myliwy zatym nie obawia si
godu.
Bya tylko obawa, aby nie zabrako kul i prochu. Jan, Maks i Kamis mieli karabiny i
rewolwery, naleao wic oszczdza zapas adunkw. Ot po obliczeniu przekonali si, e
posiadaj tylko pidziesit nabojw. Niewielki to zapas, zwaszcza, gdy byli zmuszeni
broni si od napaci dzikich zwierzt lub krajowcw. Dostawszy si nad rzek, atwiej ju
mogli si wyywi, zatrzymujc si w wioskach lub osadach misjonarzy, albo zbliajc si do
statkw, przepywajcych po rzece, bdcej jednym ze znaczniejszych dopyww Konga.
Posiliwszy si misem z injali, napili si czystej wody z pyncego w pobliu strumienia i
zaczli si naradza nad tym, co robi dalej?
Kamisie rzek Jan Cort Urdaks dotychczas by naszym wodzem. Stosowalimy si
do jego rad, gdy mielimy do niego zaufanie T ufno przelewamy teraz na ciebie, gdy
pokadamy niemniejsze zaufanie w twoim charakterze i w twoim dowiadczeniu. Powiedz,
jak nam radzisz postpi w obecnym pooeniu? Z gry zgadzamy si na wszystko
Potwierdzam w zupenoci zdanie mojego przyjaciela doda Maks Huber.

Ty znasz ten kraj, Kamisie mwi Jan Cort od wielu lat bywasz przewodnikiem w
karawanach, przewodnikiem uczciwym i przywizanym. Odwoujemy si wic do tego
przywizania i wiernoci, i wiemy, e one nas nie zawiod.
Panie Janie, panie Maksie, moecie liczy na mnie odpowiedzia z prostot Kamis.
I ucisn wycignite donie przyjaci i maego Lango.
jakie jest twoje zdanie? zapyta Jan Cort. Czy mamy si stosowa do projektu
Urdaksa, czy te go zaniecha? Radzi on, abymy obeszli las ze strony zachodniej.
Nie, musimy si zapuci na wskro przez las odpowiedzia bez wahania Kamis. W
lesie nie bdziemy naraeni na przykre spotkania. By moe, w puszczy zajd nam drog
dzikie zwierzta, ale nie napotkamy krajowcw, gdy ani Pahuini, ani Denkasowie, ani
Fudowie, ani Bugosi, ani adne z plemion Ubangi, nie zapuszcz si do wntrza tej puszczy.
Karawana z wozami i zwierztami zaprzgowemi nie przedostaaby si przez ten las, ale
ludzie wdrujcy pieszo mog si przeze przeprawi. Powinnimy wic kierowa si w
stron poudniowo-zachodni. Opierajc si na sprawozdaniach podrnych, naley mniema,
e wanie wielki las dosiga najdalszego swego kraca przy dopywach Ubangi. Naley si
przeto kierowa przez rwniny, rozlege do linii rwnika. Tu ju mona napotka karawany i
nie lka si godu i trudw dalszej podry.
Rada Kamisa bya bardzo rozsdna. Zreszt droga, ktr wskazywa, skracaa przestrze
wiodc do rzeki Ubangi. Teraz naleao tylko zastanowi si nad przeszkodami, jakie mona
napotka w gbi lasu. Naleao przypuszcza, e napotka si w lesie jak ciek, albo
miejsca wydeptane przez dzikie zwierzta, przez bawoy, nosoroce i inne. Ziemi zapewne
zacielay gste krzaki. Chcc torowa sobie drog w takim gszczu, naleaoby mie
siekier, a tymczasem Kamis mia niewielki toporek, a Jan i Maks tylko noe.
Pozostaa jeszcze trudno kierowania si wrd lasu, do ktrego wntrza, przez gste
sklepienie z lici, przedzieray si z trudnoci promienie soca.
Lecz u niektrych ludzi, tak, jak u zwierzt, rozwinity bywa instynkt kierowania si w
danej okolicy. Pomidzy innemi Chiczycy odznaczaj si podobnym instynktem, jak
rwnie dzikie pokolenia z Far-West; kieruj si oni wicej suchem i powonieniem, anieli
wzrokiem, i po pewnych oznakach rozpoznaj drog, ktr chc obra. Kamis posiada w
wysokim stopniu t zdolno orjentowania si. Nieraz dawa tego dowody. Jan i Maks mogli
wic i w tym wzgldzie ufa Kamisowi.
Jan Cort uczyni jeszcze kilka uwag, na ktre Kamis odpowiedzia w ten sposb:
Panie Janie, wiem, e nie napotkamy w lesie dostpnej cieki, przeciwnie, bdziemy
musieli przedziela si przez krzaki, ciernie i powalone drzewa. Ale w takim wielkim lesie
musz przepywa strumienie, czce si z rzek Ubangi.
Moe nawet czy si ten strumie, ktry przepywa z zachodniej strony wzgrza
rzek Huber. Strumie pynie w stron lasu, gdzie moe zamienia si w rzek A jeli
przypuszczenia nasze nie s mylne, moglibymy zbudowa sobie tratew z kilku pni
drzewnych, poczonych ze sob
Nie zapuszczaj si tak daleko w swoich przypuszczeniach, drogi przyjacielu rzek
Cort i nie pozwalaj swojej wyobrani buja na falach rzeki przez ciebie wymarzonej
Pan Maks ma suszno potwierdzi Kamis. W stronie zachodniej lasu napotkamy
jak rzek, ktra z pewnoci wpada do Ubangi
Nie przecz, e tak by moe odpowiedzia Cort ale my znamy te rzeki Afryki; s
one po wikszej czci niezdatne do eglugi
Ty widzisz zawsze same tylko przeciwnoci, mj kochany Janie.
Lepiej je przewidywa wczeniej, drogi Maksie!
Cort mwi prawd.

Rzeki mniejsze i wiksze w Afryce nie przedstawiaj takiego uatwienia komunikacji, jak
rzeki Ameryki, Azji i Europy. W Afryce uwaane s cztery rzeki za gwne: Nil, Zambezi,
Kongo i Niger, do ktrych wpada mnstwo innych rzek i rzeczek, tworzcych rodzaj sieci
wodnej. Pomimo tego poczenia, rzeki, jak powiedzielimy wyej, nic uatwiaj komunikacji
wewntrz kraju. Przytym napotyka si na nich wodospady i wiry tak gwatowne, e aden
statek nie odwayby si je przepywa.
I w tym gwnie ley powd, e Afryka rodkowa jest dotychczas tak mao znana.
Jeeli napotkamy jaki bieg wody mwi Kamis popyniemy nim, dopki nie
natrafimy na przeszkody; jeeli przeszkody dadz si omin, to je ominiemy. W przeciwnym
razie pjdziemy dalej piechot.
Ja si nie sprzeczam z tob, Kamisie odpowiedzia Cort i jeli tylko napotkamy jaki
dopyw Ubangi, moemy z niego korzysta.
Zatym w drog! zawoa Maks Huber.
W gbi duszy by on zadowolony z tej przeprawy przez las olbrzymi i nieznany. Moe tu
wanie napotka owe nadzwyczajnoci, o ktrych marzy przez trzy miesice w okolicach
grnej Ubangi!

ROZDZIA V
Pierwszy dzie wdrwki.

O godzinie smej zrana Jan, Maks, Kamis i Lango wyruszyli w drog.


Nie mogli okreli, gdzie znajd rzek, ktra ich doprowadzi do Ubangi. A moe ta rzeka
nie pyna przez puszcz? Moe zwracaa si w stron rwniny? Moe jej oysko
zawalay skay, lub przecinay wodospady i wiry, ktre eglug czyniy niemoliw?
Znajdowali si w puszczy nieznanej, w lesie nieprzebytym. Jeeli w gszczu dostrzec si
dadz cieki wydeptane przez dzikie zwierzta, droga bdzie atwiejsza do przebycia; ale
jeli elazem trzeba bdzie torowa sobie drog?
Lango bieg przodem na zwiady. Jan Cort przestrzega go, aby si zbytecznie nie oddala.
Gos chopca cigle sycha byo:
Tdy! tdy! woa.
I wszyscy dyli za nim. Kamis znakomicie umia si kierowa w gszczu lenym.
Zreszt dnia tego soce wiecio jasno i pomimo gstego sklepienia lici, mona byo
dostrzec jego kierunek. W miesicu marcu soce w tych krajach dobiega do punktu
najwyszego, znajdowao si wic obecnie w zenicie, ktry na tej szerokoci gieograficznej
oznacza linj rwnika.
Sklepienie z lici byo tak gste, e chwilami panowa w lesie pmrok. Jeliby niebo byo
zachmurzone, w gszczu z pewnoci panowaaby ciemno.
To te Kamis mia zamiar odpoczywa od wieczora do witu, chroni si pod drzewami w
czasie deszczu, ogie za rozpala tylko wtedy, gdy trzeba bdzie upiec kawaek misa.
Podrni nasi, przebywajc rwniny, ucierpieliby bardzo od upau, tu skwar soca mniej
dokucza im bdzie, byle tylko deszcze nie zaczy pada. Tego mona si byo obawia. W
podzwrotnikowych krajach, skoro deszcze zaczynaj pada, trwaj niemal bez przerwy po
kilka tygodni.
Ale od tygodnia, przy zmianie ksiyca, niebo wypogodzio si zupenie, mona wic
byo liczy na jakie dwa tygodnie pogody.
W tej czci lasu, ktra lekkim, prawie nieznacznym spadkiem pochylaa si do wybrzea
Ubangi, grunt nie by botnisty, dalej jednak, ku poudniowi, rozcigay si trzsawiska.
Ziemi pokrywaa wysoka i gsta trawa, ktra utrudniaa pochd; tam tylko, gdzie zwierzta
wydeptay traw, postpowao si nieco swobodniej.
Szkoda, e sonie nie mogy dosta si do lasu rzek Maks byyby poamay pncze,
krzaki i ciernie i otworzyy jak ciek
A w dodatku i nas zmiadyy doda artobliwie Jan.
Tymczasem zadowolnijmy si cieynami, ktre porobiy nosoroce i bawoy Gdzie
te zwierzta przeszy, tam i my przejdziemy.
Kamis zna lasy Afryki rodkowej, wdrowa ju bowiem przez puszcze Kongo i
Kamerunu.
To te odpowiada do obszernie na zapytania Corta, ktrego zaciekawiaa bujna
rolinno podzwrotnikowa.

Pomidzy temi rolinami jest wiele poytecznych mwi Kamis z ktrych i my


moemy korzysta i ktre wprowadz pewn rozmaito do naszych uczt, skadajcych si
jedynie z pieczonego misa.
Mwi prawd, rosy tu bowiem w obfitoci olbrzymie palmy, nadzwyczajnej wysokoci
mimozy i baobaby, dochodzce do stu pidziesiciu stp wysokoci. Piaskowce rosy na
dwadziecia lub trzydzieci stp wysoko, gazie ich byy kolczaste, okryte limi szerokiemi
na sze albo siedem cali; pod kor tych drzew znajduje si pyn mleczny, orzechy za, gdy
dojrzej, pkaj i wyrzucaj ziarna w liczbie szesnastu. Gdyby Kamis nie posiada nawet
zdolnoci kierowania si w lesie, to objaniyby go w tym razie licie tego krzewu, ktre
rozkadaj si tylko na wschd i na zachd.
Brazylijczyk, ktryby si zabka w tym podzwrotnikowym lesie, mylaby, e si
znajduje w dolinie rzeki Amazonki. Maks Huber gniewa si na krzaki, rosnce tu przy
ziemi, a Jan Cort podziwia te zielone kobierce i gszcze, skadajce si przewanie z
najrozmaitszych gatunkw paproci. A w gatunkach drzew co za rozmaito! Stanley w opisie
swojej podry wspomina, e licie drzew Afryki rodkowej zastpuj tamtejszym
mieszkacom jody i sosny pnocy, gdy s tak wielkie, e krajowcy buduj sobie z nich
szaasy. Jakkolwiek nie s one zbyt twarde, suy jednak mog do kilkodniowego
odpoczynku. Drzewa mahoniowe rosy take w obfitoci, jak rwnie drzewa tak zwane
elazne; to znw takie, ktre dostarczaj farby czerwonej, drzewa mangowe i sykomory,
zaliczajce si do gatunku jaworw. Rosy tu rwnie dziko drzewa pomaraczowe i figowe,
ktrych pie jest biay, jakby wapnem pocignity i mnstwo innych gatunkw,
dochodzcych do olbrzymiej wielkoci.
Pomimo e drzewa te rosn gsto, gazie ich i licie rozwijaj si bujnie pod wpywem
klimatu zarazem gorcego i wilgotnego.
Przejcie wpord drzew, a nawet przejazd byby moliwy, gdyby nie ljany, grube jak liny
okrtowe, przerzucajce si z jednego pnia na drugi i okrcajce je wowemi sploty. Ljany
wic tamoway przejcie, czc i plczc wszystkie gazie ze sob za pomoc dugich
zielonych acuchw.
W gstwinie gazi i lici odbywa si nieustajcy koncert: piewy, krzyki i gruchania od
rana do nocy unosiy si w powietrzu. Miljardy ptasich gardzioek wyrzucay z krtani urocze
trele, tak donone, e niektre z nich monaby porwna do gwizdawki okrtowej. Cay ten
wiat skrzydlaty, papugi, papuki, sowy, dudki, kosy, pikne kardynay i inne ptactwo wrzaw
napeniay powietrze, nie liczc kolibrw, ktre migay wpord gazi, jak roje pszcz
rnobarwnych.
Rozmaite gatunki map, jako to: pawjany okryte szarym wosem, szympanse, mandryle i
goryle, najsilniejsze i najzoliwsze ze wszystkich map afrykaskich, wydaway w oddali
najrozmaitsze, przeraliwe krzyki.
Dotychczas nasi podrni od tych czwororkich zwierzt nie doznawali nic zego.
Zapewne byli oni pierwszemi ludmi, ktrzy zapucili si w ten las pierwotny. To te mapy
okazyway wicej ciekawoci ni gniewu. W okolicach Kongo i Kamerunu byoby zupenie
inaczej; tam czowiek przebywa ju oddawna i mapy oswoiy si ju z jego widokiem.
Podrni nasi odpoczli raz w poudnie, a drugi raz o szstej nad wieczorem. Pochd
chwilami mieli niezmiernie utrudniony z powodu gstwiny, ktr tworzyy pncze. Przecina
je i rozrywa byo cik prac. Na szczcie czsto spotykali cieki wydeptane przez
bawoy i wpord drzew spostrzegali nawet te zwierzta, ktre zawsze grone s dla
czowieka. Polujc na nie, trzeba strzela zblizka i celowa midzy oczy, tak, aby strza by
miertelny.

Lecz bawoy trzymay si w oddaleniu, przytym podrni mieli poddostatkiem misa z


antylop, a pragnli zaoszczdzi nabojw i postanowili ani jednego strzau nie zmarnowa
naprno.
Kamis obra na wieczorny spoczynek ma polank.
W miejscu, gdzie zasiedli, wznosio si drzewo, wysokie na sto pidziesit stp i
grujce nad innemi.
Na wysokoci szeciu metrw po nad ziemi rozrzucay si due, szaro-zielone licie i
kwiaty, osypane biaawym puchem, ktry spada jak nieg dokoa pnia. Byo to drzewo
baweniane, do pospolite w Afryce, ktrego korzenie wznosz si ponad ziemi w ten
sposb, e mona pod niemi znale schronienie.
Ot i ko gotowe zawoa Maks Huber wprawdzie niema materaca na
sprynach, ale rwnie mikko wyspa si mona na tej bawenie.
Za pomoc krzesiwa Kamis rozpali ogie i posiek wkrtce przyrzdzono.
Po wieczerzy, zanim uoyli si do snu pod konarami drzewa bawenianego, Jan Cort
rzek do Kamisa:
Jeeli si nie myl, to idziemy cigle w kierunku poudniowo-zachodnim?
Tak odpowiedzia Kamis idziemy w tym samym kierunku, co soce. Ile razy
dostrzegaem soce, zwracaem si w jego stron
Ile mil moemy przej dziennie?
Cztery lub pi, panie Janie; jeeli codzie bdziemy mogli przej taki sam kawa
drogi, to w przecigu miesica powinnimy si dosta do brzegw Ubangi.
Zdaje mi si, e lepiej liczy wicej czasu, w przewidywaniu zych przygd.
Lub te dobrych podchwyci Maks Huber. Kto wie, czy nie napotkamy jakiej rzeki,
ktra nam pozwoli odbywa dalsz podr bez zmczenia.
Do tej pory nie wydaje mi si to prawdopodobnym, mj drogi Maksie
Dlatego, e niewiele posunlimy si w kierunku zachodnim odezwa si Kamis i
bybym zdziwiony, jeliby jutro lub pojutrze
Postpujmy tak, jakbymy nigdy nie mieli korzysta z adnej rzeki rzek Jan Cort.
Zreszt podr, majca trwa trzydzieci dni, jeeli nie napotkamy nieprzezwycionych
przeszkd, nie jest znowu rzecz tak straszn dla takich nieustraszonych strzelcw, jakiemi
jestemy ja z Maksem!
Zaczynam si lka doda Maks Huber albowiem zdaje mi si, e ten tajemniczy las
nie kryje w sobie adnej tajemnicy.
Tym lepiej, Maksie!
Tym gorzej, Janie! A teraz, Lango, chodmy spa!
Dobrze, przyjacielu Maksie! odrzek chopczyk, ktrego oczy kleiy si do snu.
Lango by niesychanie znuony, gdy w drodze nikomu si nie da wyprzedzi. Trzeba
go byo zanie na rku i umieci pod drzewem.
Kamis chcia znowu czuwa przez ca noc, lecz towarzysze nie chcieli si na to zgodzi.
Bdziemy si zmieniali co trzy godziny.
Maks Huber zaj pierwszy miejsce przy wygasym ognisku, podczas gdy Jan Cort i
Kamis udali si na spoczynek i uoyli si na mikkim mchu leccym z drzewa.
Maks Huber opar nabity karabin o drzewo, tu obok siebie i podda si urokowi tej
spokojnej nocy; w gstwinie lenej ucichy wszystkie szmery i odgosy dzienne.
Zaledwie lekki powiew porusza gazkami drzew. Promienie ksiyca, szybujcego
wysoko na horyzoncie, przedzieray si przez licie, rzucajc drce, srebrzyste blaski na

ziemi. I nietylko na polance, ale dokoa, jak okiem mona byo zasign, wszdzie lizgao
si biae wiato ksiycowe.
Maks Huber, bardzo wraliwy na poetyczny urok natury, upaja si nim, wydawao mu
si, e ni, a jednake nie spa wcale. Myla, e jest jedyn istot yjc wpord tego wiata
rolinnego, bo czy ten wielki las Ubangi nie by wiatem?
Chcc zbada ostatnie tajniki kuli ziemskiej rozwaa czy koniecznie trzeba
dociera a do jego osi? Dlaczego mamy dy do odkrycia dwuch biegunw i naraa si na
straszliwe niebezpieczestwa, a do tego spotyka przeszkody niezwalczone? Do czego nas to
doprowadzi? Moe do rozwizania jakiego zagadnienia, dotyczcego meteorologji,
elektrycznoci lub magnetyzmu ziemskiego? Czy to warto, aby dla takiego powodu
dodawa tyle nazwisk w nekrologji, ktremi przepenione s opisy wypraw do pnocnego i
poudniowego bieguna? Czy nie byoby rzecz poyteczniejsz i bardziej ciekaw, zamiast
zapuszcza si na podbiegunowe morza, zwiedzi raczej wntrze tych pierwotnych lasw i
przenikn ich dzikie ustronia? Istnieje wiele takich lasw w Ameryce, Azji i Afryce, w
ktrych nie postaa jeszcze stopa adnego badacza, gdzie nikt nie poczyni jeszcze odkry i
nie mia odwagi zapuci si w te nieznane przestrzenie Nikt jeszcze nie wydar tym
drzewom sowa ich zagadki. Ludzie, zajmujcy si w staroytnoci mitologj, mieli moe
suszno, napeniajc swoje lasy faunami, satyrami, drjadami i nimfami. Zreszt, stosujc si
do wskazwek nauki wspczesnej, mona przypuci, e w tych przestrzeniach lenych
przebywaj istoty nowe, zastosowane do warunkw bytu obecnego. W epoce druidycznej
czy Galia nie udzielaa przytuku ludom nawp dzikim, Celtom, Germanom, Ligurom i
setkom innych pokole, ktre osiedlay si w miastach i wioskach, zachowujc swoje
obyczaje i prawa? Wszystkie te pokolenia kryy si w gbi lasw, gdzie ich nie moga
dosign wszechwadna rka Rzymian!
Te i tym podobne myli przesuway si w gowie Maksa Hubera.
Przecie i tu, w Afryce poudniowej, legienda opiewaa o istotach, znajdujcych si na
niszym poziomie ludzkoci? Kto wie, czy las Ubangi ze strony wschodniej nie dotyka do
posiadoci, odkrytych przez Schweinfurta i Junkiera, do kraju Niam-Niamw, owych ludzi
podobnych do map? Henryk Stanley, w pnocnych okolicach Itury napotka pigmejczykw,
ktrych wzrost nie dochodzi metra, a pomimo to byli oni ludmi dobrze zbudowanemi, o
cerze delikatnej i lnicej, z wielkiemi oczami gazelli. Misjonarz angielski Albert Lhyd
przekona si, e pomidzy Uganda i Kabinda, yje z dziesi tysicy ludzi tego pokolenia;
mieszkaj oni albo pod gaziami, albo wprost na gaziach drzew. Nazywaj ich Bambusji.
Maj wodza, ktremu s posuszni. W lasach Ndukorbocha, opuciwszy Ipoto, Stanley
napotka pi wiosek, zamieszkaych przez to lilipucie plemi; pniej za napotka plemiona
Uambuli, Batinasw, Akkasw i Barunhw, ktrych wzrost nie przechodzi stu trzydziestu
centymetrw, a czasem tylko dziewidziesit dwa, i ktrzy wa najwyej czterdzieci
kilogramw A jednak plemiona te s inteligientne, przemylne, wojownicze i grone,
pomimo maego wzrostu i maego kalibru broni, ktrej uywaj. Plemiona, zamieszkujce
nad brzegami grnego Nilu, lkaj si ich bardzo.
Uniesiony bujn wyobrani i pragnieniem szukania nadzwyczajnych przygd, Maks
Huber powtarza sobie, e w lesie Ubangi musz znajdowa si jakie typy szczeglne, o
ktrych etnografowie nie mieli jeszcze pojcia. Moe to byli ludzie, majcy jedno tylko oko,
jak bajeczni cyklopi, lub nos przeduajcy si naksztat trby, ktry dozwoliby zaliczy ich
do rzdu gruboskrych?
Maks Huber pogry si tak w tych dumaniach naukowo-fantastycznych, e zapomnia o
swej roli szyldwacha. Nieprzyjaciel mgby si przybliy, a Maks nie byby zbudzi Jana i
Kamisa.
Nagle drgn, poczu e rka jaka dotkna jego ramienia.

Co to? zapyta.
To ja odpar Jan Cort czy wzie mnie za dzikiego mieszkaca Ubangi? Nie
dostrzege nic podejrzanego?
Nic
Teraz na ciebie kolej, aby odpocz, mj drogi Maksie
Dobrze, ale zdaje mi si, e moje marzenia senne nie bd tak pikne i ciekawe jak te,
ktre niem na jawie.
Nadspodziewanie noc ta naszym podrnym przesza spokojnie.

ROZDZIA VI
Cigle w kierunku poudniowo-zachodnim.

Nazajutrz, jedenastego marca, podrujcy gotowali si znw do drogi. Mia to by drugi


dzie ich przeprawy przez puszcz.
Gdy wydostali si z pomidzy korzeni drzewa bawenianego, obeszli najpierw dokoa
polank, przysuchujc si piewom ptaszt, ktrych trele mogyby zawstydzi niejedn
wosk piewaczk.
Przed wyruszeniem w drog przezorno nakazywaa zje niadanie, ktre skadao si
wycznie z zimnego misa antylopy i wieej wody, zaczerpnitej ze strumienia, pyncego
w pobliu. Napenili rwnie wod tykw Kamisa. Potym skierowali si na prawo od polanki,
tam, gdzie przebyskiway pierwsze promienie wschodzcego soca.
Oczywicie ta cz lasu bya zamieszkaa przez grubszego zwierza, gdy w rozmaitych
kierunkach krzyoway si tu cieki wydeptane. Wistocie dostrzegli bawoy, a nawet par
nosorocw w gstwinie, ktre trzymay si jednak zdaleka od ludzi. Poniewa zwierzta te
nie okazyway usposobienia wojowniczego, podrni nie zaczepiali ich, nie chcc naprno
zuywa kul i prochu. Szli tak do poudnia i uszli ze dwanacie kilometrw.
Jan Cort ubi par dropi; s to ptaki z czarnym upierzeniem, odznaczajce si misem
bardzo smacznym.
Wolabym jednak, aby miso byo pieczone, a nie przypiekane na wglach rzek Maks
Huber.
Nic atwiejszego! odpowiednia Kamis.
Oprawiony i oczyszczony drop nadziany zosta na patyk i upieczony doskonale. Mona
sobie wyobrazi, z jakim apetytem spoyli go nasi podrni.
Kamis i jego towarzysze ruszyli w dalsz drog, lecz w warunkach daleko trudniejszych
ni wczoraj.
cieki znikny, trzeba byo torowa sobie drog wpord kolcych krzakw.
Przez kilka godzin pada deszcz ulewny, lecz gazie tworzyy tak gste sklepienie, e na
ziemi ledwie kiedy niekiedy upada kropla. Skoro jednak podrni wydostali si na polank,
Kamis napeni wod deszczow tykw, prawie ju zupenie prn. Od kilku godzin
upatrywali rda i nie mogli go nigdzie znale. To byo zapewnie powodem, e i zwierzt
mniej spotykali w tej stronie, a tym samym i mniej cieek wydeptanych.
Brak strumieni dowodzi, e nie zbliamy si do adnej rzeki rzek Jan Cort, gdy
zatrzymali si na wieczorny odpoczynek. Rzeka, ktr widzielimy obok wzgrza, a gdzie
rozbilimy nasz namiot, skrca oczywicie na zachd, nie wpywajc bynajmniej do puszczy.
Pomimo to podrni postanowili nie zbacza z raz powzitego kierunku drogi, ktry mia
ich doprowadzi do wybrzea Ubangi.
Zreszt doda Kamis oprcz strumienia, ktry widzielimy onegdaj, moemy
napotka inny bieg wody. Oby nas doprowadzi do Ubangi!
Noc z jedenastego na dwunasty marca podrni spdzili pod olbrzymim jakim drzewem,
ktrego pie, gadki od dou, wznosi si na sto stp ponad ziemi.

Czuwali, jak zwykle, na zmian, a sen przerwao im tylko kilka razy ryczenie bawow i
nosorocw. Nie obawiali si usysze ryku lwa w tym nocnym koncercie, gdy zwierzta te
nie mieszkaj w lasach Afryki rodkowej. Przebywaj one w poudniowej stronie Kongo i w
pnocnym Sudanie, to jest w okolicach Sahary. Zbyt gsty las nie odpowiada kaprynemu
charakterowi i niepodlegemu usposobieniu krla zwierzt. Potrzebuje on wikszej
przestrzeni, paszczyzny zalanej promieniami soca, po ktrej mgby biega i goni
swobodnie.
Nie sycha byo rwnie chrzkania hipopotama, ktre sprawioby poniekd pewn
przyjemno naszym podrnym, gdy obecno tych wielkich ziemnowodnych zwierzt
oznajmiaaby blizko wody.
Nazajutrz czas by pochmurny, kiedy podrni nasi wyruszali w dalsz drog.
Maks zabi antylop wielkoci osa. By to gatunek znany, poredni pomidzy osem a
koniem; barwa szerci tej antylopy bya szara, z czarn prg na grzbiecie, ogon dugi,
zakoczony kici czarnych wosw, rogi dugoci metra, kocz si adnie i przy obsadzie
maj po kilkanacie obrczek.
Nawet lew nie atwo zwycia to stworzenie; dzi trafny strza Maksa powali je na
ziemi.
Jan, Maks i Kamis mieli zapewnione poywienie na dni kilka. Kamis zdar skr i
powiartowa antylop, co zajo z godzin czasu, poczym kademu z towarzyszw da cz
misa do niesienia.
Tutaj mona si tanio zaopatrzy w ywno rzek Cort caa antylopa kosztuje tylko
jeden nabj.
No, tak, jeeli kto strzela celnie.
Chciae powiedzie szczliwie doda Maks, ktry nie lubi si chwali, jak inni
myliwi.
Dotychczas Kamis i jego towarzysze zuywali proch i kule tylko w celu zapewnienia
sobie poywienia, ale kt zdoa przewidzie, co dalej bdzie?
Przed poudniem napotkali mnstwo map; biegy one i skakay tu obok, tak, e Kamis
lka si z ich strony napadu. Skakay z drzewa na drzewo z nadzwyczajn szybkoci,
ktrejby im mg pozazdroci niejeden gimnastyk.
Gatunkw map byo wiele: jedne, te jak Arabowie, inne czerwone jak Indjanie, lub
czarne, jak krajowcy z ziemi Kafrw. Te ostatnie s bardzo zoliwe. Pomidzy niemi s take
mapy elegantki, ktre cigle s zajte czyszczeniem i gaskaniem piknego konierza z
biaego futra, otaczajcego ich szyj.
Stworzenia te towarzyszyy naszym podrnym w pochodzie przez kilka godzin, wreszcie
rozproszyy si w gstwinie lenej.
Okoo godziny drugiej po poudniu, Maks, Jan, Kamis i Langa zwrcili si na do
szerok ciek, majc dugoci kilkanacie kilometrw. Z pocztku rozkoszowali si tak
wygodn drog, wkrtce jednak przekonali si, e to grone zwierzta wydeptay t ciek.
Bya to para nosorocw, chrzkanie ktrych wanie dao si sysze zdaleka. Kamis da
znak swoim towarzyszom, aby si zatrzymali
Nosoroce to ze zwierzta rzek, opatrujc karabin.
Bardzo grone potwierdzi Maks Huber.
Nosoroca nie atwo zabi doda Kamis.
C zrobimy? zapyta Jan Cort.
Najlepiej byoby przej tak, aby nas nie spostrzegy odpowiedzia Kamis musimy
zatym ukry si przed niemi. W kadym razie bdmy przygotowani do strzau.

Opatrzyli bro i skrcajc ze cieki, ukryli si szybko w gstwinie, po prawej stronie.


W kilka minut pniej ryczenie coraz bliej sysze si dao i wkrtce ukazay si na
ciece potworne gruboskre zwierzta, postpoway one do szybko z gow podniesion
do gry, z ogonem zadartym na grzbiet. Byy to olbrzymy, dugie na trzy lub cztery metry,
uszy miay sterczce, nogi krtkie i powykrzywiane, pysk city, uzbrojony w rg, sucy im
do obrony lub do napaci.
Jzyk, podniebienie i szczki maj tak nieczue a silne, e spoywaj bezkarnie kaktusy,
opatrzone ostremi kolcami.
Nagle zatrzymay si.
Spostrzegy nas szepn Kamis.
Jeden nosoroec, potwr pokryty such i chropowat skr, postpi kilka krokw w
stron krzakw. Maks Huber wzi go na cel.
Celuj w gow zawoa Kamis.
Rozleg si strza, a pniej drugi i trzeci. Kule utkwiy wida tylko w skrze olbrzymich
zwierzt i nie zadrasny ich bynajmniej. Nosoroce ryczay przeraliwie; wystrzay nie
wyrzdziy im adnej krzywdy, lecz skieroway ich uwag na krzaki, pomidzy ktre zaczy
si wdziera.
Gste i cierniste zarola nie powstrzymyway ich w pochodzie. Mona si byo
spodziewa, e za chwil wszystko zostanie zmiadone, zdruzgotane, zniszczone.
Ocalelimy od soni, ale nie unikniemy zguby wobec nosorocw myleli nasi
podrni. Tu nie obroni nas nawet gstwina lena, jak wtedy przed soniami. Gdybymy
chcieli nawet ratowa si ucieczk, nie zdoamy umkn.
W gstwinie krzakw rosy drzewa wyniose, a pomidzy niemi wznosi swoje konary
potny baobab. Gdyby to mona dosta si do niego! Baobab oparby si z pewnoci
natarciu nosorocw, nie tak, jak palmy, ktre sonie atwo poamay.
Wprawdzie gazie rosy dopiero o jakie pidziesit stp po nad ziemi, a pie, gruby od
dou, gadki by i tym samym niepodatny do wdzierania si na drzewo.
Kamis waha si chwil, co postanowi. Jan Cort strzeli znowu, ale take niezbyt celnie.
Kula drasna nosoroca w opatk i podrania go tylko; zwierz rzucio si pomidzy
zarola, za nim pody drugi nosoroec.
Maks, Jan i Kamis nie mieli czasu nabi powtrnie broni. Ucieka, take ju byo
zapno, lecz instynkt zachowawczy poradzi im, aby si ukryli za szerokim pniem baobabu,
ktry mia ze sze metrw rednicy. Chocia i tu nosoroce mogy ich napa z dwuch stron.
Do licha! mrukn Maks Huber.
Wzywajmy lepiej Pana Boga mrukn z pawag Jan Cort.
Rzeczywicie, jeeli Opatrzno ich nie poratuje, nie mog myle o ocaleniu.
Baobab zadra pod gwatownym natarciem nosoroca, zdawao si, e olbrzymie drzewo
wyrwane zostao z korzeniami.
Lecz nacierajc, zwierz zaczepio rogiem o rozszczepion kor drzewa i pomimo
gwatownego usiowania, nie mogo si oswobodzi. Drugi te nosoroec, ktry miady
ssiedniej krzaki, zatrzyma si zdumiony niewol towarzysza. Kamis pooy si na trawie i
pezajc, zajrza, co robi zwierzta, a widzc niewol jednego i osupienie drugiego, szepn
z popiechem:
Uciekajmy! uciekajmy!
Towarzysze domylili si raczej, ni zrozumieli jego rozkaz.

Wszyscy zaczli ucieka, pocigajc za sob Langa. Ku wielkiemu ich zdumieniu,


nosoroce nie cigay ich; po kilku minutach szalonego biegu, Kamis da znak, aby si
zatrzymali.
Co si stao? zapyta Jan Cort, odetchnwszy.
Zwierz nie mogo wycign rogu, ktry utkn w korze drzewa odpowiedzia
Kamis.
Czy by moe! zawoa Maks Huber.
Jestemy zdrowi i cali, ale stracilimy naprno kilka nabojw.
Tymbardziej szkoda kul i prochu, e podobno miso nosoroca jest jadalne rzek
Maks Huber.
Tak potwierdzi Kamis chocia nie zalicza si do smacznych, gdy pachnie pimem.
Ciekawym, czy on si wyplcze z tego drzewa odezwa si Maks Huber.
Nie mieli po co wraca do baobabu. Ryczenie nosorocw cigle rozlegao si po lesie;
do godziny szstej popoudniu podrni nasi szli w gb puszczy i rozoyli si na wieczorny
odpoczynek u stp ogromnej skay.
Nastpny dzie przeszed bez adnego wypadku, to te podrni uszli ze trzydzieci
kilometrw, nie napotkali jednak adnej rzeki, ani wikszego strumienia, ktrego tak
niecierpliwie wygldali. Spoczynek nastpnej nocy zakcio im mnstwo nietoperzy, ktre
rozpierzchy si dopiero ze witem.
Szkaradne, nieznone stworzenia! zawoa rano Maks Huber, ziewajc z powodu le
przespanej nocy.
Nie trzeba narzeka odpowiedzia Kamis.
Dlaczego?
Bo lepiej mie do czynienia z nietoperzami, ni z mustykami, a tych na szczcie nie
napotkalimy.
Najlepiej byoby, abymy nie napotykali ani jednych, ani drugich.
Nie unikniemy mustykw, panie Maksie!
A kiedy nas gry zaczn te szkaradne owady?
Skoro zbliymy si do jakiej rzeki.
Do rzeki, Kamisie! zawoa Maks Huber. Miaem nadziej, e napotkamy rzek, ale
teraz nie mam ju tej nadziei
Kto wie, panie Maksie, rzeka jest moe bliej, ni si spodziewasz.
Kamis zauway w istocie pewne zmiany gruntu, ktry przemienia si stopniowo na
botnisty. Miejscami, na maych bagniskach rosy wodne roliny. Maks zabi kilka dzikich
kaczek, ktre jedynie gnied si w pobliu wd.
Gdy soce schylao si ku zachodowi, usyszeli skrzeczenie ab.
Zbliamy si do okolicy, ktra bywa siedliskiem mustykw rzek Kamis.
Pochd teraz by niezmiernie utrudniony z powodu pnczy i pasoytw, ktre rosy bujnie
w tym gorcym i wilgotnym klimacie. Drzewa natomiast porozrzucane byy rzadziej.
Pomimo to jednak nie wida byo nigdzie wody.
Grunt stawa si pochyy, poprzerzynany maemi bagniskami, ktre trzeba byo mija
uwanie, aby nie zanurzy si, lub co gorsza nie utopi w bocie. Tysice pijawek roio si w
tych bagniskach. a na powierzchni ich przebiegay olbrzymie stonogi, szkaradne owady
czarniawego koloru, z czerwonemi nogami. Do byo spojrze na nie, aby odczuwa wstrt
nieprzezwyciony.

Jaka znowu rozkosz dla oka przypatrywa si tym rnorodnym motylom o tczowych
barwach i tym penym wdziku wakom o przezroczystych skrzydekach, bujajcych ponad
wod. Wiewirki i wiwery, przebywajce w pobliu tych bagnisk, ywiy si przewanie
owadami
Kamis spostrzeg, e nietylko osy, ale i muchy znajdoway si tutaj obficie. Ukszenie
tych owadw bywa miertelne dla koni, wielbdw i psw, dla ludzi za jest nieszkodliwe,
zarwno jak i dla zwierzt dzikich.
Podrni nasi szli tak do godziny wp do sidmej wieczorem; dzie ten by dla nich
bardzo uciliwy.
Kamis zajty by wanie wyborem odpowiedniego miejsca na nocleg, gdy uwag
wszystkich zwrciy okrzyki Langa.
Podug zwyczaju, chopczyk pobieg naprzd, rozgldajc si na wszystkie strony, gdy
naraz usyszano jego gone woania.
Czyby go napado jakie dzikie zwierz?
Jan Cort i Maks Huber pobiegli co prdzej w t stron. Obawa ich okazaa si ponn.
Langa, stojc na ogromnym, powalonym pniu drzewa, wyciga rce przed siebie,
woajc:
Rzeka! rzeka!
Kamis pody za niemi, a Jan Cort rzek:
Ot upragniona rzeka!
O p kilometra dalej, na szerokiej, otwartej przestrzeni pyna rzeka, ktrej jasne wody
odbijay ostatnie promienie zachodzcego soca.
Ponad rzek powinnimy dzisiaj przepdzi noc rzek Jan Cort.
Ma si rozumie potwierdzi Kamis teraz moemy by pewni, e na falach tej wody
bez trudu dopyniemy do Ubangi.
W istocie nie byo rzecz zbyt trudn zbudowa jak tratew i puci si na falach rzeki.
Chcc si dosta do wybrzea, trzeba byo przej przez grunt bagnisty; to te gdy Kamis i
jego towarzysze dostali si na brzeg rzeki, ciemno zapada zupena, albowiem w okolicach
podzwrotnikowych zmrok nastpuje bardzo szybko.
Nad wod drzewa rosy rzadko jedno od drugiego; prawe wybrzee zupenie byo
odmienne od lewego, na ktrym podrni znajdowali si obecnie. W cieniu wida tam byo
niepewne zarysy ska i wzgrz. Szeroko rzeki, jak im si zdawao, dochodzia do
czterdziestu metrw. Nie by to wic strumie, ale waniejsza jaka rzeka, ktrej bieg zdawa
si do bystrym.
Trzeba byo cierpliwie czeka rana, aby si dokadnie rozpatrze w okolicy. Teraz
najwaniejsz rzecz byo znale odpowiednie miejsce na nocleg. Kamis wyszuka
wystajc ska, ktra tworzya grot nad wybrzeem, gdzie wszyscy podrujcy pomieci
si mogli.
Posilili si resztk pieczonej, zimnej zwierzyny, ktra im zostaa z obiadu, nie chcieli
bowiem rozpala ognia, aby blaskiem jego nie przynci jakich dzikich zwierzt: krokodyli i
hipopotamw nie brakuje w wodach Afryki; moe wic znajdoway si i tutaj, lepiej zatym
byo nie zapala ognia.
Pomienie byyby odpdzay mustyki, lecz z dwojga zego lepiej byo znosi te owady,
ni ssiedztwo aligatorw.
Pierwszy czuwa Jan Cort, podczas gdy inni spali, nie zwracajc uwagi na brzczenie
mustykw. Jan, przez cay czas swej warty przed otworem groty, nie dostrzeg nic

podejrzanego, tylko o uszy jego odbi si kilkakrotnie tajemniczy dwik jaki, wielce
podobny do gosu ludzkiego, wyraajcego tsknot i al.
Wyraz, ktry usysza brzmia ngora, co w jzyku czarnych znaczy matka.

ROZDZIA VII
Pusta klatka.

Mona byo sobie powinszowa, e Kamis wynalaz to schronienie pod ska, wyobione
nie przemysem ludzkim, lecz rk natury. Grunt stanowi drobny, delikatny piasek; w grocie
nie byo ani ladu wilgoci, podrni wic nasi znaleli doskonay nocleg i ochron przed
deszczem, ktry przez pierwsz poow nocy pada bezustanku.
Moemy tu zamieszka, dopki nie zbudujemy tratwy rzeki Kamis
O wicie wiatr pnocy rozegna reszt chmur, zapowiadajc dzie jasny i gorcy.
Kto wie, czy Kamis i jego towarzysze nie bd aowali cienistego lasu, skoro im
dokucz tutaj palce promienie soca; w lesie przez te pi dni nie ucierpieli przynajmniej od
upau.
Cort i Huber byli w jak najlepszym humorze; rzeka poniesie ich na swych falach co
najmniej przez trzysta kilometrw, oszczdzajc im trudw pieszej podry i doprowadzi do
Ubangi, ktrej bezwtpienia bya dopywem. Bd mogli przeby trzy czwarte czci podry
w warunkach nieco dogodniejszych, gdy jedn czwart przebyli ju przecie. Tak
przynajmniej wnioskowa Cort, opierajc si na objanieniach Kamisa.
O wicie zaczli uwanie rozglda si po okolicy.
W gr rzeki fale jej toczyy si prawie w prostej linji i giny, o jakie trzy kilometry
dalej, w gszczu drzew. Moe by, e tam rzeka zwracaa si w kierunku pnocnowschodnim i bya wanie t sam rzek, ktr podrni widzieli, spdzajc nocleg na
wzgrzu pod palmami.
W d rzeki gszcz leny by bliszym, znajdowa si zaledwie o p kilometra odlegoci,
tam, gdzie rzeka skrcaa raptownie na poudnio-wschd. Wida, e by to znowu las
nieprzebyty.
W miejscu, gdzie si znajdowali, lewy brzeg rzeki stanowi otwart, botnist przestrze;
na przeciwlegym brzegu rosy drzewa gsto i daleko, daleko rozciga si las; wschodzce
soce owietlao wysokie wierzchoki drzew, odcinajce si na odlegym horyzoncie.
Woda w rzece bya przejrzysta i bystra, fale jej niosy sprchniae pnie drzew i wyrwane z
brzegw krzaki i trawy.
W tej chwili Cort przypomnia sobie, e w pobliu groty w nocy sysza wyraz ngora.
Zacz wic pilnie upatrywa, czy nie dostrzee gdzie istoty ludzkiej. Plemiona koczujce
mogy tedy przedostawa si do Ubangi, byo to rzecz moliw.
Ogromna przestrze lasu, rozcigajca si na wschd a do rde Nilu, moga by take
schronieniem dla plemion koczujcych lub stale osiadych.
Ale pomimo najpilniejszego rozpatrywania si, Cort nic nie dostrzeg.
Zostawaem zapewne pod wpywem zudzenia powiedzia sobie w duchu. Moe
by, e si zdrzemnem na chwil i we nie zdawao mi si ze sysz ten wyraz.
Doszedszy do tego przekonania, nie wspomina nawet o tym swym towarzyszom.
Kochany Maksie rzek gono czy te przeprosie Kamisa za to, e wtpi o
istnieniu rzeki, o ktrej Kamis twierdzi napewno, e istnieje?

Przyznaj, e byem w bdzie, mj Janie, i ciesz si z tego, gdy rzeka, ktr


napotkalimy, doprowadzi nas z pewnoci bez trudu do Ubangi.
Nie powiem, eby bez trudu rzek Kamis moemy napotka wodospady i wiry.
Dlaczeg mamy sobie wszystko w gorszym przedstawia wietle odpowiedzia
Maks. Szukalimy rzeki i znalelimy j. Chcielimy zbudowa prom, zabierajmy si wic
do roboty.
Naturalnie, ze nie trzeba traci czasu rzek Kamis ja zaraz bior si do roboty. Czy
pan mi pomoe, panie Janie?
Ma si rozumie, Kamisie, a ty, Maksie, zajmij si przygotowaniem ywnoci
Tak, to bardzo wana kwestja odpowiedzia Maks nie mamy bowiem ju nic do
jedzenia. Ten arok Lango zjad wszystko wczoraj wieczorem.
Ja, przyjacielu Maksie? szepn Lango, zmartwiony t wymwk.
No, uspokj si, to widzisz, e artuj! Chod ze mn; pjdziemy wybrzeem a do
zakrtu rzeki; idc pomidzy bagniskiem a rzek, napotkamy chyba wodn zwierzyn, a moe
uda nam si zowi troch rybek, co byoby doskonaym urozmaiceniem naszego poywienia.
Strze si pan krokodylw i hipopotamw, panie Maksie! ostrzeg Kamis.
Ach, Kamisie! potrawa z pieczonego hipopotama nie jest do pogardzenia, tak mi si
przynajmniej zdaje To stworzenie ma miso smaczne i delikatne Hipopotam jest taki
agodny.
Tak, poty, pki si go nie podrani, ale skoro si go rozgniewa, jest wtedy strasznym.
Hm! nie mona mu jednak wykroi kilka kilogramw misa, nie podraniwszy go
troch.
Jeeli ci bdzie grozi najmniejsze niebezpieczestwo, powracaj natychmiast doda
Cort. Bd ostrony!
Bd spokojnym, Janie. Pjd, Langa!
Id, id, mj chopcze rzek tkliwie Cort i pamitaj, e powierzamy ci opiek nad
twoim przyjacielem Maksem.
Po takim poleceniu mona byo by spokojnym, e Maksowi nic si zego nie stanie,
gdy Langa czuwa bdzie nad nim.
Maks Huber wzi karabin i obejrza adunki.
Oszczdzaj pan nabojw przestrzeg go Kamis.
O ile tylko bd mg, Kamisie. Co to za szkoda, ze natura nie stworzya na drzewie
nabojw, tak jak daa drzewo chlebowe i olejowe w lasach afrykaskich! Przechodzc,
zerwaoby si nabj, jak fig lub daktyl.
Koczc te sowa, Maks i Langa wyruszyli w drog. Wybrzee w tym miejscu byo
nizkie, tak, e wkrtce znikli z oczu pozostaych towarzyszw.
Kamis i Cort zajli si wyszukaniem drzewa, odpowiedniego na budow tratwy, choby
najprostszej, ale do roboty posiadali tylko niewielk siekier i noe skadane. Byy to
narzdzia zbyt kruche, aby niemi chcie obali olbrzymie drzewo.
Kamis liczy na gazie spade z drzew, ktre by mona powiza za pomoc ljan i zrobi
na tym rodzaj podogi, ubitej z ziemi i traw. Tratwa, duga na dwanacie stp, a szeroka na
om, powinna by dostateczna do przewozu trzech ludzi i dziecka. Na bagnisku sterczay
gazie i pnie drzew, zdruzgotane przez czas lub obtrcone wichrem; ponad niemi roso kilka
drzew ywicznych.
Tam to Kamis postanowi szuka materjau odpowiedniego na tratw. Obaj wic z Janem
pucili si w t stron; pierwej jednak spojrzeli badawczo na fale rzeki; dokoa byo spokojnie
i Jan z Kamisem zapucili si na bagnisko.

O jakie sto krokw dalej leay powalone kody i gazie. Najtrudniejszym zadaniem
bdzie dowlec je do wybrzea; zapewne we dwuch nie dadz sobie rady, musz wic
poczeka na powrt towarzyszw.
Mam nadziej, e polowanie uda si panu Maksowi rzek Kamis, skoro do uszu ich
dobieg odgos strzau Maks rzadko chybia.
Rzeczywicie, gdyby mieli wystarczajcy zapas kul i prochu, nie potrzebowaliby si
lka godu.
Kamis i Jan zajli si wyborem drzewa, odpowiedniego na tratw, gdy nagle uwag ich
zwrciy jakie krzyki, pochodzce z tej strony, w ktr uda si Maks i Langa.
To jest gos Maksa i Langa odpar Kamis.
Oczywicie grozi im jakie niebezpieczestwo.
pieszmy im na pomoc! zawoa Kamis.
Co ywo biegli ku brzegowi i wydostali si na niewielki pagrek, pod ktrym znajdowaa
si grota. Wtedy spostrzegli Maksa i Langa, lecz koo nich nie wida byo adnych ludzi ani
zwierzt. Stali na wybrzeu, dajc pozostaym znaki, aby si z niemi poczyli.
Postawa ich i ruchy nie zdradzay najlejszego niepokoju.
Kamis i Cort szybko pobiegli ku nim i w kilka minut pniej znaleli si przy swoich
towarzyszach. Wtedy Maks Huber rzek:
Nie bdziemy ju, Kamisie, budowali tratwy.
Dlaczego?
Dlatego, emy j znaleli. Ot, tutaj Wprawdzie znajduje si w zym stanie, ale zdaje
si, e bdzie mona j naprawi.
I Maks Huber pokaza towarzyszom ukryt w zagbieniu rzeki, przy brzegu, tratw,
rodzaj platformy z pnczy i desek, powizanych nawp przegniemi sznurami. Za pomoc
sznura bya te ona przywizana do sterczcego pnia ponad wod.
Tratwa! wykrzykn radonie Cort.
Naprawd tratwa doda Kamis.
Czyby krajowcy dotarli a do tych miejsc?
Moe to jacy podrnicy porzucili t tratw domyla si Cort. Chocia to
przypuszczenie nie wydaje mi si prawdopodobne, bo gdyby ta cz lasu Ubangi bya
zwiedzana przez jakich badaczy, to juby o tym wiedziano w Kongo lub Kamerunie. Co do
mnie, nie syszaem o adnej wyprawie naukowej w te strony.
Ani ja doda Maks Huber ale co nas to obchodzi. Najwaniejsza rzecz, czy tratwa
moe jeszcze suy do uytku?
Naturalnie, trzeba si najpierw o tym przekona potwierdzi Kamis i chcia ju wej
na tratw, ale powstrzyma go okrzyk Langa.
Ten trzyma jaki przedmiot w rku. Po chwili odda go Janowi.
Bya to kdka elazna, zniszczona przez rdz i bez klucza.
Ach, jest to dostateczny dowd, aby nas przekona, e nie krajowcy tu przebywali
rzek Maks Huber oni nie znaj si na lusarstwie, Na tej tratwie musieli przypyn biali
ludzie.
Ale oczywicie, e tdy ju nie wracali doda Cort.
Rdz pokryta kdka i zniszczona tratwa, dowodziy, e musiao upyn lat kilka od
chwili, gdy ludzie porzucili te przedmioty. Podrni nasi wyprowadzili std dwa wnioski: e
badacze lub podrni nie byli krajowcami, i e dostali si do tej polanki, pync z biegiem
rzeki; powtre, e ju tdy nie wracali.

Ale zginli bezwtpienia, gdy ani Huber, ani Cort nie syszeli nigdy o adnej podobnej
wyprawie naukowej od czasu, jak mieszkali w Kongo, a mieszkali ju do dawno.
Chocia w wypadku tym nie byo nic nadzwyczajnego, by on jednak zdarzeniem
niespodziewanym i Maks musia si wyrzec zaszczytu, e uwaanoby go za pierwszego
czowieka, ktry zwiedzi t puszcz, dotychczas uwaan za niedostpn.
Tymczasem Kamis oglda starannie deski i tarcice, stanowice tratw. Deski byy
zupenie zdrowe, tylko tarcice ulegy w czci zepsuciu i naleao je zastpi innemi. Byo to
rzecz o wiele atwiejsz, ni budowa now tratw. Kamis i jego towarzysze byli tym
uszczliwieni.
Kamis zaj si tratw, a dwaj towarzysze rozmawiali z sob.
Nie ulega wtpliwoci, e biali zwiedzali ju grn cz tej rzeki powtarza Cort.
Tratw mogli zbudowa krajowcy, ale skdby si tu wzia kdka?
Poczekajcie, a moe znajdziemy jeszcze inne przedmioty doda Huber.
A cby takiego, Maksie?
Chodmy dalej, Janie, a do zakrtu rzeki. Moe natrafimy na lad jakiego obozowiska,
ktrego std nie wida. Grota, w ktrej przepdzilimy noc, nie suya jeszcze chyba nikomu
za schronienie, my pierwsi spalimy w niej.
Idmy wic dalej, tak, jak sobie yczysz, Maksie.
Przy skrcie rzeki koczy si wanie polanka i nie zdziwibym si wcale, gdybymy
znaleli co ciekawego.
Kamisie! zawoa Cort.
Ten pody za niemi.
No, jake tam tratwa?
Mona j naprawi bez wielkiego trudu. Przynios drzewo do tego potrzebne.
Zanim zabierzemy si do roboty mwi Maks chodmy jeszcze brzegiem rzeki z
jakie kilkaset krokw. Moe znajdziemy jeszcze jakie inne przedmioty, moe narzdzia lub
sprzty kuchenne z mark fabryczn, ktraby oznaczaa ich pochodzenie? A jakby one nam
si przyday! Posiadamy tylko jedn tykw, a nie mamy ani filianki, ani kocioka
Moe spodziewasz si kochany Maksie, napotka kuchni i st przygotowany dla
zbkanych wdrowcw? artowa Cort.
Nie spodziewam si niczego, mj kochany Janie, ale nie moesz zaprzeczy, e
znajdujemy si wobec faktu niezrozumiaego, postarajmy si wic o wyjanienie.
Zgadzam si na to Kamisie. Czy moemy i jeszcze ze dwa kilometry?
Owszem, lecz nie dalej, jak do zakrtu rzeki odpar Kamis.
Dobrze, Kamisie. Wkrtce wygodnie popyniemy z biegiem rzeki, nie bdziemy wic
zmuszeni wiosowa, a tym samym bdziemy mogli dowoli przyjrze si okolicy i szuka
ladw jakiego obozowiska, na jednym albo na drugim brzegu.
Podrni nasi i Langa szli dalej wybrzeem, ktre w tym miejscu tworzyo jak gdyby
naturaln grobl, wznoszc si pomidzy bagniskiem z jednej strony, a rzek z drugiej.
Mnstwo ptakw zrywao si z traw, skoro si do nich zbliali, byy to po wikszej czci
dzikie kaczki i dropie. Maks zabi jakiego ptaka, podobnego do czapli, mieli wic ju
zapewnione drugie niadanie. Idc, rozgldali si po ziemi, szukajc ladu stp ludzkich lub
porzuconych przez ludzi przedmiotw. Ale nic nie znaleli.
Gdy Kamis i jego towarzysze doszli do koca polanki, pod oson drzew odezway si
krzyki map. Te czwororkie stworzenia nie bardzo okazyway si zdziwione zjawieniem si
ludzi, jednake ujrzawszy ich, uciekay. Byy tam rozmaite gatunki map: pawjany, gibony,
podobne do goryli, rodzaj map z paskim bem i dugim ogonem, szympanse i wiele innych

gatunkw. Wszystkie to stworzenia maj po wikszej czci ogony krtkie i tym si wanie
rni od map amerykaskich.
Mapy nie zbudoway tratwy, ani nie zgubiy kdki mwi Cort chocia s one
zmylne, ale nie do tego stopnia.
Nie umiayby rwnie zbudowa klatki doda Huber.
Skde ci na myl przysza klatka? zapyta ze zdziwieniem Jan Cort.
Bo zdaje mi si, e widz tam w gstwinie o jakie dwadziecia krokw od
wybrzea, rodzaj jakiej budowli.
To zapewne mrowisko w ksztacie ula, ktre buduj mrwki afrykaskie
odpowiedzia na to Cort.
Nie, pan Maks si nie myli potwierdzi Kamis. Jest tam ale jak najwyraniej
wida, monaby powiedzie e to chata, zbudowana pomidzy dwoma krzakami mimozy;
frontowa ciana tej chaty tworzy jakby krat
Czy to jest klatka, czy te chata, zobaczmy, gdy si przekonamy, co si znajduje w jej
wntrzu.
Bdmy ostroni! przestrzega Kamis. Postpujc dalej, starajmy si ukrywa po za
drzewami.
A czeg moemy si obawia zawoa Huber, ktrego niecierpliwo podniecon
bya do najwyszego stopnia
Dokoa las wydawa si zupenie pusty, sycha byo tylko piew ptakw i krzyki map,
uciekajcych przed ludmi. Ani na polance, ani na skraju lasu nie byo ladw obozowiska
ludzkiego, tylko z wody wychylay si sute kpy traw. Przeciwlege wybrzee take byo
puste. Kamis i jego towarzysze przeszli szybko te sto krokw, ktre ich oddzielay od zakrtu
rzeki. W tym miejscu koczyo si bagnisko, i grunt, podnoszc si lekk wyniosoci,
stawa si suchszym. Tu rozpoczyna si las coraz gciejszy.
Dziwny budynek ukazywa si teraz w trzech czciach swej wielkoci, oparty o mimozy,
z dachem pochylonym i pokrytym zeschemi trawami. Z boku chata nie miaa adnych
otworw, a spadajce pncze okryway zielonym paszczem jej ciany a do ziemi. To, co j
czynio podobn do klatki, to bya krata, stanowica cian frontow, naksztat kraty, jak w
menaerji oddzielaj klatki od publicznoci. W tej chwili w kracie byy drzwi otwarte, lecz
chata bya pusta. Maks Huber przekona si o tym pierwszy, gdy ze zwyk sobie ywoci
wbieg bez namysu do jej wntrza.
Troch sprztw walao si po ziemi: rynka, filianka, kilka potuczonych butelek,
zniszczona weniana kodra, kawaki materji, zardzewiaa siekiera, pudeko od okularw, na
ktrym nie mona ju byo przeczyta nazwiska fabrykanta. W kcie stao pudeko metalowe
ze szczelnie dopasowanym pokryciem. Maks Huber podj je z ziemi i usiowa otworzy,
lecz nie mg tego dokaza. Zaledwie za pomoc noa udao mu si oderwa wieko.
Wewntrz znajdowa si notatnik, na ktrego okadce wydrukowane byy dwa wyrazy. Maks
Huber przeczyta je gono: Doktr Johansen.

ROZDZIA VIII
Niespodzianka.

Jeeli Jan Cort, Maks Huber, a nawet Kamis nie krzyknli ze zdziwienia, przeczytawszy
to nazwisko, to jedynie dlatego, e ze zdumienia osupieli.
Nazwisko Jahansena byo wyjanieniem zagadki, okrywajcej najbardziej fantastyczne
przedsiwzicie, uczynione w celach naukowych.
W zdarzeniu tym powaga mieszaa si z komizmem i tragicznoci, gdy zdaje si, e ta
wyprawa naukowa zakoczya si w sposb bardzo opakany.
Czytelnicy przypominaj sobie moe, e amerykanin Garner postanowi powici si
badaniu jzyka mapiego, na podstawie studjw naukowych. Nazwisko profesora, artykuy
drukowane w gazecie, wychodzcej w New-Yorku i oddzielna ksika, ktra si rozesza po
Anglji, Niemczech, Francji i Ameryce, wszystko to byo wiadomym mieszkacom Kongo i
Kamerunu, a tym samym nie obce Janowi Cort i Maksowi Huber.
On! nakoniec on! zawoa Huber on, o ktrym dotd nie byo adnej wiadomoci.
Od niego ju nie bdzie adnej wiadomoci, bo zdaje si, e on ju adnej udzieli nam
nie moe odpowiedzia Jan Cort.
On, w pojciu przyjaci, to by doktr Johansen.
Ale musimy pierwej opowiedzie historj pana Garner, poprzednika doktora.
Profesor Garner, zanim si wybra na ld czarny, zapozna si ju z mapami, naturalnie
oswojonemi. Dugie badania doprowadziy go do tego wniosku, ze te stworzenia czwororkie
mwiy, porozumieway si ze sob, ze uyway jakiego jzyka jednozgoskowego, ze miay
pewne wyrazy, okrelajce ch jedzenia lub picia. W ogrodzie zoologicznym w
Waszyngtonie, kaza Garner poustawia fonografy, aby chwytay wyrazy domniemanego
jzyka mapiego. Zauway on, e mapy nie mwi nigdy bez koniecznej potrzeby i okreli
w ten sposb swoje spostrzeenia:
Znajomo krlestwa zwierzt budzi we mnie stanowcze przekonanie, e wszystkie
zwierzta ssce posiadaj zdolno mwienia, w stopniu odpowiednim ich rozwojowi
umysowemu i potrzebom ich ycia.
Jeszcze przed badaniem Garneta uczeni wiedzieli, e zwierzta ssce, jako to psy, mapy i
inne, posiadaj budow krtani tak sam, jak czowiek, lecz zapomnieli o tym, e myl
poprzedzia sowo, e chcc mwi, trzeba pierwej myle, czyli posiada zdolno
uoglniania, jakiej zwierzta nie posiadaj.
Papuga chocia mwi, ale nie rozumie tego, co mwi. Jeeli zwierzta nie mwi, to
dlatego, e natura nie obdarzya ich odpowiedni do tego inteligiencj, bo innej przeszkody
niema.
Jeden z uczonych dowodzi, e jeli ma by mowa, rdem jej musi by sd i
rozumowanie, czyli pojcie oglne i szczegowe.
Lecz profesor Garner nie chcia uzna tych regu, tak zgodnych ze zdrowym rozsdkiem.
Dowodzenia Garneta wywoay te ywe dysputy. Zniecierpliwiony postanowi zetkn
si bliej z mapami, ktrych mnstwo gatunkw yje w lasach Afryki poudniowej.

Skoro si naucz jzyka gorylw i szympansw powiedzia sobie wtedy powrc do


Ameryki i ogosz ich jzyk, jego gramatyk i sownik. A wtedy kady przyzna mi
suszno.
Czy pan Garner doprowadzi do celu swoje przedsiwzicie? Bya to kwestja jeszcze nie
rozwizana, co do ktrej mia take wtpliwoci doktr Johansen, jak si o tym przekonamy
pniej.
W r. 1892 Garner wyjecha z Ameryki i przyby do Gabonu, do Libreville, dnia 13
padziernika.
Tu obra sobie mieszkanie w faktorji Jana Holtance i rozpocz swoje badania. Na maym
parowym statku popyn rzek Ogue, a do Lambarene, i 22 kwietnia 1794 r. dosta si do
misji katolickiej w Fernando-Vaz.
Ojcowie -ego Ducha przyjli go bardzo gocinnie w domu misyjnym, zbudowanym nad
brzegiem wspaniaego jeziora Fernando-Vaz. Nie mona byo wymarzy przyjaniejszych
warunkw do tego rodzaju bada naukowych, jak te, w jakich si znajdowa Garner. Za
budowlami zakadu rozciga si olbrzymi las, w ktrym zamieszkiwao mnstwo map. Ale
chcc bada ich obyczaje, naleaoby poniekd dzieli ich egzystencj.
W tym celu Garner kaza sobie zbudowa elazn, przenon klatk i takow postawi w
lesie. Podobno Garner przebywa w tej klatce trzy miesice, po wikszej czci sam i
spokojnie bada obyczaje goryla w stanie dzikoci.
Rzeczywist prawd za jest to, e przezorny Amerykanin kaza ustawi sw klatk o
dwadziecia minut drogi od zabudowa misjonarskich, w pobliu fontanny, skd czerpano
wod, w miejscu, ktre nazwa fortem goryli, i do ktrego dochodzio si drog cienist. Spa
nawet w tej klatce przez trzy noce, lecz z powodu, mustykw nie mg wytrzyma duej.
Powrci wic i poprosi znowu Ojcw o gocinno, ktra bez trudu zostaa mu udzielona.
Nakoniec 18 czerwca wybra si z powrotem i przez Angj powrci do Ameryki,
przywoc ze sob, jako jedyne wspomnienie z podry, dwa mae szympanse, ktre jednak
nie chciay z nim nigdy rozmawia.
Taki jedynie rezultat osign Garner ze swej podry. Jeeli mapy porozumieway si ze
sob, ludzie nie potrafili doj do zrozumienia wydawanych przez nie dwikw.
Profesor utrzymywa, ze zrozumia niektre dwiki. I tak: wuw miao oznacza
poywienie, cheny napj, jek strze si! i wiele innych.
Pniej, robic dowiadczenia w ogrodzie zoologicznym w Waszyngtonie i za pomoc
fonografu, udao mu si pochwyci jeszcze inne dwiki.
Podug niego, jzyk mapi skada si z omiu, czy dziewiciu dwikw zasadniczych,
uzupenionych trzydziestoma jeszcze dwikami.
Owa domniemana mowa map, podchwycona przez naturalist Garnera, bya tylko
szeregiem dwikw, za pomoc ktrych porozumiewaj si ze sob psy, konie, barany, gsi,
jaskki, mrwki, pszczoy i t. d. Porozumiewaj si one za pomoc krzykw, znakw lub
ruchw, wyraajc tym sposobem rado lub trwog.
Kwestja tak wana nie miaa by rozstrzygnita przez jednego czowieka. W dwa lata
pniej pewien doktr niemiecki postanowi rozpocz w tym kierunku badania, lecz w
pord puszczy, w ktrej przebywaj mapy, a nie w pobliu mieszka ludzkich, jak to czyni
profesor Garner.
Doktr ten, nazwiskiem Johansen, mieszka w Kamerunie, w Malinba; zajmowa si on
wicej zoologj i botanik ni medycyn i gdy si dowiedzia o bezowocnych
poszukiwaniach Garnera, postanowi je rozpocz na wasn rk chocia by czowiekiem
majcym przeszo lat pidziesit.
Poniewa doktr czsto przyjeda do Libreville, Jan Cort zna go dobrze.

Cho niemody, doktr Johansen cieszy si doskonaym zdrowiem; mwi doskonale po


angielsku i po francusku, nie gorzej, ni swoim rodowitym jzykiem; rozumia nawet djalekt
krajowcw, gdy jako doktr mia nieraz z niemi stosunki. Bdc czowiekiem bogatym,
leczy przewanie darmo; nie mia krewnych, ani bliszych, ani dalszych, i nie potrzebowa
nikomu zdawa sprawy ze swego postpowania; przytym troch dziwak, zapali si do
studjw nad mapami.
Doktr mia sucego, rodem krajowca, z ktrego by dosy zadowolony. Gdy mu
oznajmi o zamiarze zamieszkania w puszczy, wpord map, ten nie waha si towarzyszy
swemu panu.
Uczony kaza sobie sprowadzi z Niemiec klatk lepiej zbudowan i wygodniejsz, ni
klatka Garnera, i zaopatrzywszy si w zapasy ywnoci, konserwy i amunicj, wybra si w
podr. Zabra oprcz tego rozmaite sprzty, pociel, bielizn, ubranie, naczynia kuchenne i
stoowe, jak rwnie star katarynk, ktr posiada w swoich zbiorach, mniemajc, e mapy
nie bd nieczue na dwiki muzyki. Oprcz tego, kaza wybi medale niklowe ze swoim
nazwiskiem i portretem, zapewne w tym celu, aby je rozda w kolonji mapiej, ktr pragn
zaoy w Afryce rodkowej.
W lutym 1894 r. Johansen i jego sucy wsiedli w Malinba na d i popynli rzek
Nbarri. Ale dokd?
Doktr nie zwierza si z tym nikomu. Majc poddostatkiem zapasw ywnoci, chcia
unikn ciekawoci ludzkiej. We dwuch dadz sobie przecie rad.
Tym sposobem nikt nie bdzie mu straszy map, bdzie si mg swobodnie zachwyca
urokiem ich mowy i zdoa odkry tajemnic ich dwikw.
Co do dalszych losw uczonego Niemca tyle, tylko wiedziano, e d pyna w gr
rzeki Nbarri, e podrni wyldowali w wiosce Nghila i e doktr wynaj tam dwudziestu
krajowcw do przeniesienia pakunkw i e caa karawana skierowaa si ku wschodowi. Od
tej pory nic ju nie syszano o doktorze Johansen,
Krajowcy, powrciwszy do Nghila, nie potrafili okreli dokadnie miejsca, w ktrym
rozczyli si z doktorem. Upyny ju dwa lata i pomimo poszukiwa, nie powzito adnej
wiadomoci o niemieckim doktorze i o jego wiernym sucym.
Jan Cort i Maks Huber domylali si po czci nadzwyczajnych przygd doktora
Johansena, ktry ze swemi ludmi dotar do rzeki, znajdujcej si w pnocno-zachodniej
stronie lasu Ubangi, nastpnie odesa krajowcw i z pomoc swojego sucego zbudowa
prom, na ktrym przywiz gotowy materja. Na tym promie popyn po nieznanej rzece i
zatrzymawszy si w miejscu, gdzie nasi podrni znajdowali si obecnie, zbudowa chat.
Dotychczas przypuszczenia byy zupenie prawdopodobne, ale co si pniej stao z
doktorem i jego sucym? Dlaczego chata bya pusta? Przez jaki przecig czasu suya ona
za schronienie dwum miaym podrnym? Czy oddalili si oni dobrowolnie, czy te zostali
uprowadzeni przez krajowcw? To las Ubangi uchodzi za niezamieszkay Moe padli
ofiar dzikich zwierzt? Czy yli dotychczas?
Dwaj przyjaciele szybko zadawali sobie powysze pytania, lecz nieatwo byo rozjani
tego rodzaju tajemnic.
Zajrzyjmy do pozostawionego notatnika rzek Jan Cort.
Zapewnie, tak bdzie najlepiej odpowiedzia Maks Huber. W braku innych
wyjanie, moe znajdziemy tam jakie daty
Koczc te sowa, Huber otworzy notatnik, ktrego kartki zniszczone byy od wilgoci.
Nie sadz jednak, abymy si wiele mogli dowiedzie z tej ksieczki.
Dlaczego, Maksie?
Gdy wszystkie kartki s niezapisane, z wyjtkiem pierwszej.

No, a c jest na pierwszej?


Jakie urywane zdania i daty, ktre moe posuyyby doktorowi Johansenowi do
uoenia dziennika.
I Maks Huber z trudem zacz odczytywa zdania, nakrelone owkiem:
Dnia 29 lipca 1894 r. Przybyem z eskort do skraju lasu Ubangi Obz na prawym
brzegu rzeki Budujemy prom
Dnia 2 sierpnia. Prom skoczony Krajowcw odesaem do Nghila Zatarem lady
obozowiska i popynem z moim sucym.
Dnia 9 sierpnia. Pynlimy z biegiem wody siedem dni, nie napotkawszy adnych
przeszkd Zatrzymaem si na polance W tej okolicy znajduje si mnstwo map
miejsce wydaje mi si odpowiednie
Dnia 10 sierpnia. Wyadowalimy sprzty na ld. Chat ustawimy pod pierwszemi
drzewami, na skraju lasu, z lewej strony rzeki, na kocu polanki Map duo
szympanse goryle
Dnia 13 sierpnia. Zamieszkalimy ju w chacie okolica zupenie pusta, niema ladu
obecnoci ludzi, ani krajowcw, ani biaych Ptactwa wodnego bardzo duo ryb take
Chata dobrze ochrania przed burz.
Dnia 25 sierpnia. Upyno 27 dni ycie uoyo si regularnie. Na powierzchni wody
ukazay si hipopotamy, ale nie zaczepiay nas Ubilimy kilka antylop Ostatniej nocy
ukazay si w pobliu chaty wielkie mapy nie umiaem jeszcze okreli, do jakiego nale
gatunku. Nie okazyway wcale usposobienia nieprzyjaznego: biegay po ziemi i zwieszay si
na gaziach Zdawao mi si, e spostrzegam ogie pomidzy krzakami, o jakie sto krokw
od chaty Fakt wany do sprawdzenia: zdaje mi si, e mapy mwi, e zamieniaj
pomidzy sob zdania: maa mapka powiedziaa: Ngora! Ngora! Ngora Wyraz ten u
krajowcw znaczy matka.
Langa sucha uwanie tego, co czyta jego przyjaciel Maks i w tej chwili zawoa:
Tak, tak, ngora, ngora matka, ngora, ngora!
Jan Cort przypomnia sobie, e poprzedniej nocy, gdy czuwa nad snem towarzyszy,
sysza kilkakrotnie powtrzony ten wyraz. Jak wiemy, sdzi e to zudzenie, nie wspomina
wic o tym towarzyszom, ale suchajc notatek doktora, uwaa za waciwe powiedzie o
tym.
Maks Huber zawoa zdumiony:
Czyby profesor Garner mia suszno? Czyby mapy naprawd mwiy?
Nie wiem, ale kochany Maksie, ja take syszaem ten wyraz: ngora upewnia Cort
wtedy, gdy czuwaem w nocy. Wyraz ten wypowiedziany by gosem skrarcym i
paczliwym.
To dziwna rzecz, to bardzo dziwna mwi Huber.
Wszake ty zawsze pragniesz rzeczy nadzwyczajnych wtrci Cort.
Kamis sucha tego opowiadania, ale odkrycia doktora Johansena niewiele go obchodziy.
Wicej go zajmowao to, e doktr pozostawi prom, ktry mona byo jeszcze uy, jakote
troch przedmiotw w chacie. Co si stao z doktorem i jego wiernym sucym, Kamis nie
uznawa za stosowne troszczy si o to; tym mniej przeto pochwaliby myl odszukania
ladw doktora w wielkim lesie Ubangi i byby odradza i odciga od tego postanowienia
Maksa i Jana.
Zreszt gdzieby oni szukali doktora Johansena? Gdyby w notatkach uczonego bya
jakakolwiek wskazwka, moe Cort uwaaby za swj obowizek i go szuka, a Huber
mniemaby, e Opatrzno wybraa ich za narzdzie ocalenia dla zaginionego. Ale z
urywanych zda notatnika niewiele mona byo wywnioskowa.

Jan Cort rzek:


W notatkach mamy dowd, e doktr przebywa tu dni trzynacie.
I nie wiadomo, co si z nim stao doda Kamis.
Mniejsza o to odezwa si Huber nie jestem ciekawy
Daj pokj, przyjacielu, jeste z natury bardzo ciekawy.
Nie przecz, Janie, i chcc doj rozwizania zagadki
Udajmy si w dalsz drog zawyrokowa Kamis.
Wistocie, najwaniejsz dla nich rzecz byo wyporzdzi prom i pyn z biegiem rzeki.
Moe kiedy uoy si jaka wyprawa w celu wyszukania doktora Johansena, a wtedy dwaj
przyjaciele mogliby do niej nalee.
Przed opuszczeniem chaty chcieli jeszcze zwiedzi wszystkie jej zaktki, przypuszczajc,
ze mog znale jakie przedmioty. Nie byo to chyba niedelikatnoci, po dwuletniej
nieobecnoci poprzedniego waciciela chaty, ktry nigdy ju nie zgosi si po swoj
wasno. Chata moga jeszcze suy za doskonae schronienie, osania j dach z blachy
cynkowej, pokrytej som. Frontowa, okratowana ciana zwrcona bya na pnoc, to jest w
stron, z ktrej mniej dokuczay szkodliwe wichry. Gdyby w chacie zostao jakiekolwiek
umeblowanie, jako to: krzesa, stoy lub pociel, nie ulegoby to z pewnoci zniszczeniu.
Lecz rzecz dziwna, e chata bya zupenie pusta. Czas i opuszczenie poczyniy w niej niejakie
szkody, podoga nadgnia w niektrych miejscach, W cianach, pod pnczami i zieleni,
znajdoway si szpary. Lecz Kamis i jego towarzysze, nie majc zamiaru tu mieszka, ani
studjowa obyczajw map, nie myleli o wyreperowaniu chaty.
Kamis przeglda kty, nie znalaz jednak ani broni, ani odziey, ani sprztw, tylko w
jednym kcie chaty podoga za stpniciem wydawaa dwik metaliczny.
Tam co jest rzeki Kamis.
Moe klucz domyla si Maks Huber.
A od czego klucz?
Ech, mj kochany Janie, klucz do rozwizania zagadki.
Oderwali zmurszae deski i ujrzeli ma blaszan skrzyneczk. Kamis podnis j i
otworzy. Jaka bya ich rado, gdy wewntrz ujrzeli ze sto nietknitych adunkw.
Dziki ci, poczciwy doktorze! zawoa Maks Huber jake wielk oddae nam
przysug.
Na szczcie adunki byy tego samego kalibru, co karabiny Kamisa i jego towarzyszy.
Wracajmy do miejsca, gdzie pozostawilimy prom rzek Kamis.
Obejdmy jeszcze las w pobliu chaty, aby si przekona, czy nie napotkamy gdzie
szcztkw doktora i jego sucego radzi Cort. Moe krajowcy chcieli ich uprowadzi w
gb lasu, moe ich zabili i kto wie, czy koci tych biedakw nie le gdzie w lesie
pozbawione pogrzebu chrzecijaskiego.
W takim razie naszym obowizkiem byoby pochowa je w ziemi.
Lecz wszelkie poszukiwania pozostay bezowocne. Oczywicie nieszczliwy doktr
zosta uprowadzony przez krajowcw, ktrych bra za mapy.
Mamy wic dowd, e las Ubangi bywa nawiedzany przez koczujce plemiona rzek
Cort i powinnimy si mie na bacznoci.
Ma pan suszno potwierdzi Kamis wracajmy naprawia prom.
Nie dowiemy si wic, co si stao z poczciwym doktorem? zapyta Huber. Gdzie
on moe by teraz?
Tam, skd nie moemy otrzyma od niego adnej wiadomoci odpar Cort.
Tak mniemasz, Janie?

Bezwtpienia, mj drogi Maksie!


Gdy powrcili do groty, bya godzina dziewita rano. Kamis zaj si przygotowaniem
niadania. Poniewa mieli teraz kocioek, Huber zaproponowa, aby zamiast pieczonego
misa, spoy miso gotowane.
Bdziemy mieli odmian w posiku rzek.
Projekt ten przyjto chtnie i na ogniu postawiono kocioek z misem. Okoo poudnia
podrni nasi zajadali z apetytem zup, do ktorej brakowao im chleba, woszczyzny, a
nadewszystko soli.
Apetyt ich podniecaa praca okoo promu, ktrego napraw zajci byli przed i po
niadaniu. Przynieli z sob kilka desek, ktre znaleli za opuszczon chat doktora i temi
naprawiali prom, a bya to cika praca, ze wzgldu na brak narzdzi. Deski spajali za
pomoc ljan, mocnych jak druty elazne, lub co najmniej jak liny okrtowe. O zachodzie
soca dopiero skoczyli swoj prac. Nazajutrz o wicie mieli si puci w dalsz drog. Na
noc schronili si do groty przed deszczem, ktry zacz pada z wieczora.
Maks Huber myla o tym, e opuszcza na zawsze miejsce, gdzie znaleli lad
zaginionego doktora Johansena i e nie bd si starali dowiedzie, co si z nim stao. Myl ta
zajmowaa go wycznie i podniecaa jego wyobrani, spdzajc sen z powiek. Gdy
przymkn oczy, zdawao mu si, e widzi i syszy, jak pawiany, szympanse i goryle
rozmawiaj ze sob. Potym szydzi z siebie, mwic, e to urojenie, gdy doktr sysza
zapewnie rozmawiajcych krajowcw. Wtedy inne obrazy przesuway si w jego wyobrani:
puszcza z tajemnicz gstwin, w ktrej kryy si nieznane ludzkie plemiona i wsie
rozrzucone wrd drzew i pnczy. Wreszcie nie mg wytrzyma i rzek:
Posuchajcie mnie, Janie i Kamisie, chciabym wam uczyni jedn propozycj
C takiego, Maksie?
ebymy co uczynili dla tego biednego doktora
Czy pan chce, abymy poszli go szuka? zawoa Kamis.
Nie, wiem, e obecnie jest to niemoliwe, ale na pamitk biednego doktora, nazwijmy
t rzek rzek Johansen, gdy sdz, e nie ma ona adnej nazwy.
Jednomylnie przyjto t nazw rzeki i tak j odtd nazywaj na mapach.
Noc przesza spokojnie i podrni nasi, chocia czuwali kolejno, nie usyszeli ju jednak
adnych dwikw podobnych do mowy ludzkiej.

ROZDZIA IX
Z biegiem rzeki Johansen.

Dnia 16 marca, o godzinie wp do sidmej rano, prom wraz z naszemi podrnemi odbi
od brzegu.
Zaledwie wit rozjani niebiosa, silny wiatr rozpdza resztki chmur, zdawao si, e
deszcz pada ju nie bdzie.
Prom by dugi dwanacie metrw, a szeroki przeszo siedem; cztery osoby wygodnie na
nim pomieci si mogy, jak rwnie przedmioty, ktre ze sob zabierali, a mianowicie:
skrzynk z nabojami, kocioek, filiank, karabiny i rewolwery. adunki znalezione w chacie
nie nadaway si do rewolwerw tylko do karabinw.
Moe nie bdziemy mieli do czego strzela rzek Cort zreszt, idzie o to, aby nam
wystarczyo adunkw tylko do tej pory, pki si nie dostaniemy do brzegw Ubangi.
Na przedniej czci promu, na warstwie starannie uklepanej ziemi, przygotowany by stos
suchych gazi, na wypadek, gdyby potrzebowali roznieci ogie. Z tyu znajdowa si rodzaj
steru, aby mona byo kierowa promem.
Rzeka szeroka bya na pidziesit metrw, a bieg jej wody szybki.
Jeeli cigle bdziemy pynli tak szybko powiedzia Kamis to za dwadziecia dni
dopyniemy do Ubangi, nie mczc si nadzwyczajnie. Moe nie napotkamy adnych
przeszkd na rzece.
Podrni nasi przekonali si tylko na razie, e rzeka bya gboka i krta, mogy wic
dalej znajdowa si na niej i wodospady.
Do poudnia egluga odbywaa si pomylnie, dziki dobremu sterowaniu i zrcznoci
Kamisa.
Jan Cort sta oparty na karabinie, upatrujc ptakw wodnych, w celu zaopatrzenia
spiarni. Polowanie powiodo mu si niespodziewanie dobrze, zabi bowiem na wybrzeu
antylop.
Pikny strza rzek Maks Huber.
Ale bezuyteczny doda Cort bo moe nie bdziemy mogli zabra tego zwierzcia.
A dlaczegby nie? zapyta Kamis.
I przybi do brzegu, na ktrym leaa zabita antylopa. Obcignli zwierz ze skry i
rozwiertowali je.
Bdziemy mieli na dwa razy tego misa rzek Kamis.
Huber zaj si rybowstwem, urzdziwszy sobie wdk ze sznurka, znalezionego w
chacie doktora. Jako haczyka, uy kolcw akacji, na ktre zaoy kawaki misa.
Czy tylko ryby dadz si zapa na wdk? rzek i usadowi si na brzegu promu, a
Langa, uklkszy obok niego, ledzi pilnie, czy ryba si zapie.
Wkrtce zapa si na wdk duy szczupak. Maks z trudem wcign go na prom, gdy
ryba waya od om do dziewiciu funtw.
Bdzie z niej krlewska uczta! zawoa Maks.

Ma si rozumie, e nie czekali na t uczt do dnia nastpnego, lecz zaraz na drugie


niadanie spoyli ryb wraz z kawakiem pieczonej antylopy. Na obiad postanowili
przyrzdzie sobie zup z antylopy, a poniewa to zajoby kilka godzin czasu, Kamis rozpali
ogie na ubitej ziemi na promie i postawi na nim kocioek z misem, poczym egluga
odbywaa si w dalszym cigu a do wieczora.
Popoudniu Maks nie zowi adnej ryby. Okoo godziny szstej wieczorem Kamis
zatrzyma si przy skalistym brzegu, ocienionym gami gumowego drzewa. I dobre wybra
miejsce na odpoczynek, gdy pomidzy kamieniami znajdowao si mnstwo muszli i ostryg,
ktre stanowiy smaczny dodatek do wieczerzy.
Gdyby byo troch soli i chleba, wieczerza byaby doskona westchn Cort.
Noc zapowiadaa si ciemna, Kamis wic nie chcia pyn dalej. Podrni nasi
postanowili zanocowa pod drzewem gumowym, na stosie suchej trawy. Naturalnie, e
znowu wszyscy trzej czuwali kolejno.
Mog was zapewni, ze mapy nie rozmawiay ze sob bynajmniej rzek nazajutrz
zrana Huber, myjc twarz i rce w rzece. Jestem tak pogryziony przez mustyki doda e
moe zimna woda przyniesie mi niejak ulg.
Pomimo jednak rannego wstania, nie mogli zaraz wyruszy w drog z powodu ulewnego
deszczu; lepiej wic byo pozosta pod gami drzewa. Pogoda zmienia si zupenie, dzie
by burzliwy. Od deszczu na wodzie robiy si baki, zdaleka dochodzi odgos grzmotu; tylko
gradu nie naleao si lka, gdy lasy Afryki maj t wasno, ze ochraniaj od tej klski.
Dopki deszcz nie przestanie, nie ruszajmy si rzek Cort. Godu nie zaznamy,
majc naboje, ale brak nam ubra do zmiany, gdybymy przemokli
Najlepiej byoby ubra si podug mody krajowej odpowiedzia, miejc si, Huber
w skr ludzk. Moda taka uatwiaaby wiele rzeczy. Do byoby si wykpa, aby tym
sposobem wypra swoj bielizn i wytarza si w trawie, aby wyczyci ubranie.
Wbrew przewidywaniom i obawie ulewa trwaa tylko godzin. Przez ten czas podrni
nasi zjedli niadanie, przy ktrym ukazaa si znowu nowa potrawa: jajka dropi ugotowane na
twardo we wrzcej wodzie. Huber uskara si, e do tej potrawy nie ma soli, gdy tylko tego
brakowao tak smacznej i poywnej potrawie.
O godzinie wp do smej zrana deszcz przesta pada, ale niebo pozostao zachmurzone;
wyruszono zatym w dalsz drog. Maks zarzuci wdki i znowu zowi kilka ryb, z ktrych
postanowiono przygotowa sobie obiad.
Nie tramy czasu na obiad powiedzia Kamis moemy go zgotowa na promie; tym
sposobem wynagrodzimy sobie czas stracony z powodu ulewy.
Cort rozpali ogie i postawi na arzcych si wglach rynk z rybami. Poniewa mieli
jeszcze zapas misa z antylopy, nie strzelali tego dnia do zwierzyny.
Ta cz lasu obfitowaa w zwierzyn i ptactwo wodne. Rozmaite gatunki antylop migay
wrd drzew i nadbrzenej trzciny. Oprcz tego ukazyway si daniele i osie, gazele i jelenie
afrykaskie, a nawet yrafy, ktrych miso jest bardzo smaczne. Z atwoci mona byo ubi
jakie zwierz, ale nie potrzebowano jeszcze poywienia.
Szkoda, wielka szkoda, e jestem zmuszony oszczdza adunkw mwi Huber
rka sama chwyta za cyngiel, gdy widz zwierzyn.
Ale podrni nasi niezadugo musieli uy broni i do tego w sprawie odpornej, a nie
zaczepnej.
Od rana przebyli przestrze z dziesi kilometrw. Rzeka wia si krto, nie zbaczajc
jednake z kierunku pnocno-zachodniego. Wybrzea rzeki byy bardzo urozmaicone: tu
nad wod rosy wielkie drzewa, gwnie bambusy, roztaczajc daleko swe gazie w ksztacie
parasola. Chocia rzeka miaa mniej wicej od pidziesiciu do szedziesiciu metrw

szerokoci, to jednak, gdy drzewa rosy po obydwuch jej brzegach, gazie ich czyy si ze
sob, tworzc ponad wod zielone sklepienie, popltane jeszcze ljanami, tak, e mapy z
pewnoci mogy si przedosta po tym zielonym mocie z jednego brzegu na drugi.
Soce wybio si z po za chmur, a palce jego promienie rozsieway po wodzie
olniewajce blaski. Ale podrni nasi nie cierpieli od upau, gdy osaniay ich gazie
drzew. Zdawao im si, e znajduj si jeszcze wrd lasu, z t rnic, ze nie mczyli si
piesz wdrwk i przedzieraniem si przez cierniste krzaki.
Ten las Ubangi wyglda jak wspaniay park rzek Cort. Monaby mniema, ze
znajdujemy si w parku National w Stanach Zjednoczonych, przy rdach Missuri.
W parku zamieszkaym przez mapy artowa Huber bo jest ich tu moc niezliczona.
Jestemy w krlestwie, w ktrym panuj goryle i szympanse.
Wistocie mapy ukazyway si wszdzie, na wybrzeu i w gszczu lenym. Kamis i jego
towarzysze dotychczas nie widzieli jeszcze ani tak wiele, ani tak zrcznych map.
Wszystkie skakay z gazi na ga, przewracay kozioki i krzyczay na rozmaite tony.
Zdaje mi si, e bardzo maa rnica zachodzi pomidzy krajowcami tutejszemi a
mapami rzeki zoliwie Huber.
Istnieje jednak wielka rnica pomidzy czowiekiem obdarzonym rozumem, a
zwierzciem obdarzonym instynktem odpowiedzia Cort.
Ich instynkt jest wicej wart, ni rozum ludzi dzikich, mj kochany Janie!
Nie przecz, Maksie; nie odstpi jednak od mego przekonania, e przepa oddziela
ludzi od map.
Bezwtpienia! potwierdzi Huber.
Lecz w tej chwili trzeba byo przerwa rozpraw naukow, a pomyle raczej o wasnej
obronie, gdy mapy zebrane gromadnie zaczynay okazywa bardzo nieprzyjazne wzgldem
podrnych usposobienie.
Kamis by tym ywo zaniepokojony. Krew fal uderzya mu do gowy: zmarszczy czoo,
oczy jego byszczay gronie.
Miejmy bro nabit i adunki pod rk rzek do Jana i Maksa bo niewiadomo, co z
tego wynikn moe
O! jeden wystrza rozproszy t band! zawoa lekcewaco Huber i przyoy strzelb
do oka.
Niech pan nie strzela, panie Maksie! zawoa ywo Kamis. Nie trzeba ich
zaczepia nie trzeba drani! Do, jeeli bdziemy zmuszeni si broni!
Ale one zaczepi odpar Cort.
Ale my nie zaczepiajmy, pki nas nie zaczepi powiedzia stanowczo Kamis.
Niedugo czekali na zaczepk.
Wielkie mapy zaczy ciska z wybrzea kamienie i gazie, a wiadomo, e te zwierzta
s obdarzone niepospolit si. Mniejsze ciskay owoce.
Kamis usiowa kierowa promem wporodku rzeki, zdaa od brzegw, aby nie naraa
si na pociski. Schroni si nie byo gdzie, a tymczasem liczba napastnikw wzrastaa z kad
chwil i pociski dosigay ju promu.
Tego ju zanadto zawoa z gniewem Maks Huber.
I biorc na cel wielkiego goryla, kryjcego si w trawie, powali go jednym strzaem.
W odpowiedzi na strza rozlegy si przeraajce wrzaski. Lecz mapy nie ucieky. Nie
starczyoby adunkw, gdyby chcieli do wszystkich strzela, a co najgorsza pozostaliby bez
rodkw zapewnienia sobie nadal poywienia.

Nie strzelajmy, gdy to jeszcze bardziej rozdrania te szkaradne zwierzta radzi Cort.
Moe te wyjdziemy bez szwanku z tej napaci.
Aha! zawoa Huber, ktrego kamie ugodzi w nog.
Mapy wci ich cigay; koryto rzeki byo w tym miejscu wysze i krte, lecz prom
pyn szybko z biegiem wody. Moe noc uwolni zbkanych od napastnikw.
Dzi bdziemy chyba pynli przez ca noc powiedzia Kamis.
Lecz do nocy byo jeszcze daleko, bya zaledwie godzina czwarta po poudniu, a napa
przybieraa charakter coraz groniejszy. W umyle naszych podrnych powstawaa obawa,
eby mapy nie wdary si na prom. Wprawdzie mapy zarwno jak koty nie lubi wody, nie
byo wic obawy, aby przebyy j wpaw, ale gazie, zwieszajce si nizko nad wod,
uatwiay m dostp do promu. Nie byoby to nic trudnego dla tych zwierzt zarwno
zrcznych jak zoliwych. Piciu lub szeciu goryli czekao na gaziach bombaksu na
nadpywajcy prom. Cort dostrzeg je pierwszy; nie mona si byo pomyli co do ich
nieprzyjacielskich zamiarw.
Ognia! zakomenderowa Kamis.
Trzy wystrzay pady prawie jednoczenie: trzy mapy spady w fale rzeki. Wrzaski znw
si spotgoway. Mapy zaczy nadbiega ze wszystkich stron, gotowe rzuci si na prom.
Musieli szybko nabi bro i strzela znowu. Zranili ze dwanacie goryli i tyle
szympansw, zanim zbliyli si do miejsca, gdzie mapy urzdziy zasadzk. Przeraone
zwierzta ucieky na wybrzea.
Gdyby profesor Garner by zamieszka wrd tego lasu, byby go spotka ten sam los,
co doktora Johansena mwi Cort mapy niewtpliwie przyjyby go z t sam co nas
zajadoci. Teraz rozumiem, w jaki sposb doktr znikn.
Mapy musiay napa na doktora nie w chacie, lecz w lesie doda Huber znajc
bowiem ich skonno do niszczenia, sdz, e byyby zrujnoway chat.
Wiksze jeszcze niebezpieczestwo grozio teraz naszym podrnym. Koryto rzeki
zwao si coraz bardziej. Oprcz tego o jakie sto krokw przed niemi wida byo ostry
zakrt rzeki, a szum wody wskazywa wir. Kamis o ile mg kierowa si ku rodkowi. Trzeba
byo znw strzela, w chwili, gdy prom zblia si do wiru.
Nagle goryle zaczy si cofa, nie wystrzay jednak spowodoway ten odwrt, lecz
nadcigajca burza.
Szare, cikie chmury zacigay cay horyzont, jaskrawe byskawice zaczy zjawia si
wpord chmur, i wkrtce burza wybuchna z ca gwatownoci, waciw strefom
poudniowym.
Huk grzmotw i piorunw przerazi mapy, jak wogle wszystkie zwierzta, wraliwe na
dziaanie elektrycznoci. Uciekay wic sposzone, przelke, szukajc ochrony przed burz w
gszczu lenym.
W kilka chwil pniej obydwa wybrzea byy puste, tylko ze dwadziecia map leao
pozbawionych ycia wrd trzcin nad wod.

ROZDZIA X
Ngora!

Nazajutrz niebo byo pogodne, bez najlejszej chmurki, przez gazie drzew przeglda
czysty bkit. O wchodzie soca trawy i licie drzew lniy si od kropel rosy.
Burza trwaa do godziny trzeciej po pnocy. Podrni nasi, po ucieczce map, przybili do
brzegu, wyminwszy szczliwie wir, ktrego si obawiali. Na wybrzeu wznosi si w tym
miejscu olbrzymi baobab, ktrego pie by w rodku wyprchniay. Kamis i jego towarzysze
pomiecili si w tym pniu, dokd przenieli bro, adunki i sprzty jakie posiadali.
O wschodzie soca wyruszy mieli w dalsz drog; reszt upieczonej zwierzyny
postanowili spoy na zimno, na pierwsze niadanie.
Burza wczorajsza nadesza w sam por rzek Jan do Maksa.
Obydwaj zajci byli czyszczeniem broni. Langa upatrywa w zarolach gniazd i jajek.
Bezwtpienia odpar Maks oby tylko te szkaradne zwierzta nie pojawiy si znowu.
Kamis take si obawia powrotu map, ale w lesie cicho byo i spokojnie.
Przeszedem ze sto krokw wybrzeem i niedostrzegem ani jednej mapy rzek Cort.
To dobra wrba odpowiedzia Maks nie bdziemy psuli adunkw na strzelanie do
map; lkam si, e wszystkie kule na to zuy musimy.
Byoby to bardzo smutne rzek Cort bo z pewnoci nie napotkamy drugiej chaty
doktora Johansena, w ktrej moglibymy si zaopatrzy w proch i kule.
Gdy myl o tym, e poczciwy doktr chcia zawiza stosunki przyjacielskie z takiemi
istotami, to a mnie dreszcz przenika zawoa Huber.
Mj drogi, Garner wyszed z tej prby bez szwanku, ale biedny Johansen
No, temu z pewnoci pawjany pogruchotay koci przerwa Huber. Ze sposobu, w
jaki nas przyjmoway wczoraj, mona wnioskowa, czy to s stworzenia cywilizowane i czy
mona mie nadziej, e si kiedykolwiek ucywilizuj.
Widzisz, Maksie, ja sdz, e zwierzta pozostan zawsze zwierztami
A ludzie ludmi! dokoczy, miejc si Maks Huber. Lecz bez artw. Musz
wyzna szczerze, jest mi bardzo przykro, e powrc do Libreville, nie zasignwszy adnych
wiadomoci o doktorze.
I mnie przykro, ale wicej myl o tym, czy wydostaniemy si szczliwie z tego lasu.
Mam nadziej
Ale ebymy si std ju wydostali!
Wprawdzie podr nie bya teraz tak nuc, ale mona si byo obawia wirw i
wodospadw.
W tej chwili Kamis zawoa na niadanie. Langa przynis kilka jajek kaczych, ktre
pozostawiono na obiad, wraz ze sporym kawakiem misa antylopy.
Nie bdziemy potrzebowali strzela dzi do zwierzyny rzek Kamis.
Myl nad tym, czy nie moglibymy zuytkowa misa map? zapyta Cort
Ach, fe! szkaradziestwo! odrzek Huber.

Patrzcie, jaki wybredny!


Ale, mj kochany Janie, ja miabym je kotlety z goryla, poldwic z szympansa lub
potrawk z mandryla?!
Miso mapie nie jest ze przerwa mu Kamis. Krajowcy nie pogardzaj nim.
Jabym tam jad, jelibym by zmuszony rzek Cort.
Ludoerca! zawoa Maks Huber. Je stworzenia tak do siebie podobne.
Dzikuj ci, Maksie!
Pomimo tej sprzeczki, pozostawiono mapy na pastw drapienych ptakw, gdy las
Ubangi obfitowa w zwierzyn i ptactwo smaczniejsze od misa map.
Kamis z trudem zepchn prom na wod. Wszyscy musieli mu pomaga. Grubemi
gaziami, ktre ucili z drzew, odpychali si od brzegu. Gdyby teraz napady ich mapy, nie
obroniliby si wcale. Wreszcie prom wydosta si na rodek rzeki i popyn z jej falami.
Dzie zapowiada si pikny, na niebie nie ukazywaa si ani jedna chmurka; soce
wiecio jasno i upa staby si nieznonym, gdyby nie wiatr pnocny. Jeeliby prom posiada
agiel, wiatr dopomagaby mu do eglugi.
Rzeka stawaa si coraz szersz, gazie drzew rosncych na wybrzeach nie czyy si
ju ze sob i nie tworzyy cienistego sklepienia. Teraz napa map nie byaby ju tak gron;
zreszt te czwororkie stworzenia nie ukazyway si wcale.
Ale wybrzea rzeki nie byy puste; wrd drzew uwijao si mnstwo ptakw, ktre
krzykiem i piewem napeniay powietrze.
Byy tam kaczki, dropie, pelikany i czaple. Jan Cort upolowa kilka sztuk, ktre
upieczono na obiad; dodali jeszcze do tego smaczne jajka ptasie, znalezione na wybrzeu
przez Langa.
Poowa dnia mina bez adnej przygody. Popoudnie zato nie przeszo tak spokojnie.
Bya moe godzina czwarta po poudniu, gdy Kamis poprosi Corta, aby go zastpi przy
sterze, a sam poszed na przd promu. Huber bacznym okiem powid po wybrzeach i
zapyta Kamisa:
Czego tak upatrujesz? Co tam widzisz?
Niech pan take uwanie popatrzy odpar Kamis, wskazujc w pewnej odlegoci na
jakie wzburzenie fal wporodku rzeki
Znowu wir! zawoa Maks Huber uwaajmy, ebymy ominli to miejsce.
To nie wir odpar Kamis.
Wic c to takiego?
Zanim Kamis zdoa odpowiedzie, z wody trysna jakby fontanna, wysoka na dziesi
stp.
Maks Huber zawoa zdziwiony:
Czyby w rzekach Afryki rodkowej znajdoway si wieloryby?
Nie, ale s hipopotamy odpar Kamis.
W tej chwili dao si sysze sapanie i z wody wynurzya si olbrzymia gowa i szczki
uzbrojone w potne ky. Gdy hipopotam otworzy paszcz, zdawao si, e to s wierci
misa wystawione u rzenika.
Hipopotamy mona napotka od przyldka Dobrej Nadziei a do dwudziestego trzeciego
stopnia szerokoci gieograficznej pnocnej; przebywaj one w rzekach, bagniskach i
jeziorach. Gdyby rzeka Johansen wpadaa do morza rdziemnego, nie naleaoby si lka
napaci tych zwierzt ziemnowodnych, gdy ukazuj si tylko w grnym Nilu.
Hipopotam, podraniony, wpada w sza i wtedy jest straszliwym przeciwnikiem.

Podrni nasi nie mieli zamiaru zaczepia takiego gronego zwierzcia, lecz hipopotam
mg sam na nich napa, a gdyby nacisn dk ciarem swego cielska, ktre way okoo
dwuch tysicy kilogramw, gdyby zaczepi o ni kami, nasi podrni byliby zgubieni.
Woda pyna bystro W tym miejscu, lepiej wic byo pyn, anieli zblia si do
brzegw, gdy chocia hipopotam mg ich ciga i na ldzie, nie by on jednak tak gronym,
jak w wodzie, gdzie mg prom przewrci lub zdruzgota. Kamis i jego towarzysze moeby
si wpaw dostali na wybrzee, ale coby zrobili bez promu?
Najlepiej wymin zwierza w ten sposb, aby nas nie widzia rzek Kamis. Pomy
si na promie, zachowujmy si cicho i bdmy przygotowani na to, eby wskoczy do wody,
jeeli konieczno zmusi nas do tego.
Ja bd si opiekowa tob, Langa! rzek Huber.
Stosujc si do rady Kamisa, wszyscy pokadli si na promie: moe te na szczcie
hipopotam ich nie spostrzee.
Za chwil usyszeli chrapanie i sapanie, fale zakoysay silnie promem. Trwoga miotaa
sercami naszych podrnych, czy potwr podrzuci ich sw olbrzymi gow, czy zatopi?
Lecz prom coraz spokojniej pyn po rzece i sapanie oddalao si take. Zwolna znajomi
nasi podnieli gowy i dostrzegli, jak olbrzymie zwierz pogryo si w wodzie. Odetchnli
swobodnie, dzikujc Bogu, e im si udao unikn niebezpieczestwa. Moe si to troch
wyda dziwnym, ze zlkli si hipopotama myliwi, ktrzy wielokrotnie polowali na sonie
pod wodz Urdaksa i nieraz napotykali hipopotamy w bagnach Ubangi, lecz czynili to w
warunkach bardziej sprzyjajcych.
Wieczorem Kamis zatrzyma si przy ujciu jakiego strumienia z prawej strony. Byo to
doskonale obrane miejsce na nocleg. Kilka drzew bananowych ocieniao je szerokiemi limi
Na wybrzeu znajdowao si mnstwo jadalnych miczakw, ktre nasi podrni zajadali
surowe lub gotowane, stosownie do gatunku. Banany nie bardzo im smakoway, ale sok tych
owocw w poczeniu z wod ze strumienia, wytworzy napj przyjemny i orzewiajcy.
Wszystko byoby dobrze, gdybymy tylko mogli spa spokojnie rzek Maks Huber
tymczasem, na nieszczcie, te przeklte mustyki znowu nas ksa bd.
Ale Langa wynalaz sposb odpdzenia zoliwych owadw. Zacz chodzi i szuka
czego wrd krzakw, wreszcie zawoa Kamisa i objani go, e mierzwa zwierzca, ktr
napotka, dorzucona do ognia, wydziela gryzcy i nieprzyjemny dym; odpdza on mustyki, a
sposobu tego uywaj krajowcy.
Zaraz te sprbowano tego sposobu, ktry okaza si bardzo skutecznym.
Cort, Huber i Kamis przez caa noc podtrzymywali ogie, zmieniajc si kolejno. Tym
sposobem wyspali si doskonale i wstali nazajutrz ze wieym zapasem si.
W Afryce poudniowej pogoda bywa nadzwyczaj zmienna. Jednego dnia nie wida na
niebie ani jednej chmurki, a na drugi deszcz pada. Tak te byo i teraz; od witu zacz pada
deszcz drobny, ale gsty, ktry mg si da we znaki naszym podrnym.
Na szczcie, Kamisowi przysza do gowy myl doskonaa: z lici bananu, ktre s
najwikszemi moe okazami w wiecie rolinnym i ktremi dzicy pokrywaj dachy swoich
lepianek, utworzy rodzaj baldachimu na rodku promu, zwizawszy u dou licie zapomoc
pnczy. Tym sposobem podrni nasi znaleli oson przed deszczem.
Z rana ujrzeli na prawym wybrzeu kilkanacie map wikszego gatunku, nie chcc si
wic naraa na jak z ich strony zaczepk, pynli bliej lewej strony rzeki.
Pynli przez cay dzie bez przerwy, nie zatrzymujc si na obiad, przybili do brzegu
tylko na chwil, aby zabra antylop, ktr zabi Cort.
W tym miejscu rzeka tworzya zakrt i zwracaa si, prawie pod ktem prostym, w stron
poudniowo wschodni. Kamis bardzo si tym zafrasowa, gdy celem ich podry byo

dy na zachd, w stron Atlantyku. Nie ulegao wtpliwoci, e rzeka Johansen jest


dopywem Ubangi, ale szuka tego dopywu dalej, o setki kilometrw, a w porodku
niepodlegej krainy Kongo, c za zboczenie z drogi!
Lecz po godzinie Kamis zauway z radoci, e rzeka przybiera napowrt ten sam, co
poprzednio kierunek; nie naleao wic traci nadziei, e dopyn do granicy francuskich
posiadoci w Kongo, skd ju z atwoci dostan si do Libreville.
O godzinie wp do sidmej przed wieczorem Kamis przybi do lewego brzegu,
tworzcego w tym miejscu rodzaj maej zatoki, ocienionej wielkiemi drzewami, z gatunku
mahoniowych, znajdujcych si obficie w lasach Senegalji.
Deszcz przesta pada, ale niebo pokryte byo chmurami i mona si byo spodziewa, e
noc bdzie chodna. Wkrtce na wybrzeu zabys ogie, na ktrym upieka si antylopa.
Langa me mg znale miczakw, ani bananw do zaprawienia wody, musieli si wic
obej bez tych przysmakw.
O godzinie wp do smej nie byo jeszcze cakiem ciemno. Niepewny blask odbija si w
wodzie rzeki; na jej powierzchni pyway trzciny, gazie rolin i pnie drzew, oderwane z
wybrzea.
Podczas gdy Cort, Huber i Kamis zajci byli przygotowaniem posania z zeschych lici,
Langa przechadza si na wybrzeu, bawic si przypatrywaniem temu, co niosy fale rzeki.
W tej chwili nadpywa spory pie drzewa, nie pozbawiony jeszcze gazi i lici, wrd
ktrych wida byo owoce; oczywicie, e drzewo zamaa ostatnia burza.
Langa nie byby zwrci uwagi na ten pie, gdyby nie pewien szczeg, ktry go
zaciekawi. Oto zdawao mu si, ze pomidzy gami dostrzega jak posta yjc, ktra
ruchami rk zdawaa si wzywa pomocy. Zapadajcy zmrok nie dozwala dokadnie
rozpozna tej postaci. Zaciekawiony i zaniepokojony Langa chcia ju zawoa Maksa i Jana,
gdy nagle prd fal popchn pie w zatok, gdzie si znajdowa prom. W tej chwili da si
sysze krzyk dziwny, szczeglny, a raczej rodzaj rozpaczliwego nawoywania, jakby jaka
istota ludzka bagaa o pomoc i ratunek.
Nastpnie, gdy pie mija ju zatok, istota znajdujca si pomidzy gami skoczya w
wod, z zamiarem wydostania si na brzeg.
Langa mniema, e to dziecko, wzrostem mniejsze od niego. Zapewne znajdowao si ono
na drzewie w chwili, gdy je burza zdruzgotaa. Ale czy takie dziecko potrafi pywa? Byo to
rzecz bardzo wtpliw. Siy opuszczay je widocznie Walczyo z falami To ukazywao
si na powierzchni wody, to pograo si w jej gbi. Od czasu do czasu dziwny krzyk
wydobywa si z jego garda.
Powodowany uczuciem litoci Langa bez namysu wskoczy do wody i dopyn do
miejsca, gdzie w nurtach rzeki dziecko znikno.
W tej chwili Cort i Huber, ktrzy usyszeli pierwsze krzyki, przybiegli na brzeg.
Spostrzegszy Langa pasujcego si z prdem rzeki, podali mu rce, aby mu dopomc do
wydostania si na brzeg.
Langa, ce tam zowi? zapyta Huber.
Dziecko, przyjacielu Maksie, ktre o mao si nie utopio.
Dziecko?
Tak, przyjacielu Janie.
I Langa uklk przy maej istotce, ktr ocali od niechybnej mierci. Huber podszed
blizko, aby si lepiej przypatrzy temu dziecku.
To nie dziecko! zawoa, cofajc si.
A c?

To maa mapka potomek tych szkaradnych map, ktre na nas napaday. I dla
ocalenia tej mapki sam naraae si na to, e moge ycie postrada!
To dziecko to dziecko powtarza uparcie Langa.
A ja ci mwi, e nie, i radz ci, aby to mapi odesa do lasu, do jego rodziny.
Ale Langa, pomimo zapewnie przyjaciela Maksa, uporczywie dowodzi, e maa istotka,
ktr ocali i ktra jeszcze nie odzyskaa przytomnoci, jest dzieciciem. Wzi j na rk i
tuli w objciu. Nie broniono mu wic, aby si zaj dzieckiem. Langa, przekonawszy si, e
stworzenie oddycha, zacz je naciera, ogrzewa i uoy na posaniu z zeschej trawy,
oczekujc, a si przebudzi.
Jan, Maks i Kamis znowu kolejno mieli czuwa noc ca.
Langa nie mg zasn, gdy niepokj o protegowan przez niego istot, spdza mu sen
z powiek; trzyma j za rce, nasuchiwa sabego oddechu. Wreszcie ze zdumieniem okoo
pnocy usysza jeden wyraz, wymawiany cichym, osabionym gosem: Ngora ngora
Tak, to dzieci wzywao swojej matki!

ROZDZIA XI
Dzie 19-go marca.

Podrnym naszym zdawao si, e przebyli ju ze dwiecie kilometrw, bd pieszo,


bd pync po rzece Johansen; ale bya to moe zaledwie poowa drogi do Ubangi.
O wicie wsiedli na prom wraz z maym protegowanym Langa, ktry umieci swego
wychowanka pod dachem z lici bananowych i nie chcia go odstpi ani na chwil, czekajc,
a si przebudzi.
Huber i Cort nie wtpili ani na chwil, e przygarnite stworzenie byo czonkiem rodziny
czwororkich, zamieszkujcych na ldzie afrykaskim szympansw, orangutangw, gorylw,
mandrylw lub pawjanw. To te nie mieli ochoty przypatrywa mu si zblizka, byo to dla
nich rzecz obojtn, do jakiego gatunku nalea przybda. Langa go ocali i pragn go
zatrzyma, tak, jak si przygarnia biednego pieska, z litoci; zgodzili si na to chtnie,
uwaajc to za objaw dobrego serca Langa.
Niech tam wychowuje sobie t mapk mwi Maks do Jana chocia jestem pewny,
e ona, skoro tylko odzyska siy, ucieknie do lasu, i porzuci bez alu swego wybawc.
Gdyby Langa powiedzia im, i ta mapa mwi, byby moe tym podnieci ich ciekawo,
byliby si moe pilniej przypatrywali temu stworzeniu.
Moe odkryliby jaki nowy gatunek map mwicych, nieznanych dotychczas.
Ale Langa milcza, gdy zdawao mu si, e le sysza. Postanowi wic tylko uwaa na
swego wychowanka, a jeeli posyszy wyraz ngora, powie o tym natychmiast Janowi i
Maksowi.
Tymczasem siedzia pod daszkiem z lici bananowych i chcia, aby jego wychowanek
poywi si czymkolwiek. Lecz jeli to bya mapa, nie jadaby nic oprcz owocw, a na
promie mieli tylko kawaek misa antylopy. Wychowanek Maksa mia gorczk i cigle
drzema.
Jake si miewa twoja mapa? zapyta Maks Huber Langa.
pi cigle, przyjacielu Maksie!
I chcesz j mie przy sobie?
Tak, jeli pozwolisz
I owszem, ale strze si, aby ci nie podrapaa
Ale przyjacielu Maksie
Takim stworzeniom nie naley dowierza, s one ze, jak koty
Ale nie ta ona taka maleka taka wydaje si agodna
Jeeli chcesz mie z niej towarzyszk, powiniene jej nada jakie imi.
Imi? Ale jakie?
oko, naprzykad wszystkie mapy nazywaj si oko.
Ale to imi nie przypadao wida do gustu Langa, gdy nic nie odpowiedzia i wrci do
swego wychowanka.
Upa tego dnia nie dokucza naszym podrnym, gdy soce nie wydostao si jeszcze z
po za chmur. Drzewa na wybrzeu staway si coraz rzadsze, a grunt coraz bardziej bagnisty.

Las oddalony by teraz o jakie p kilometra od wybrzea. Niebo cigle zachmurzone, grozio
deszczem.
Ponad botami unosiy si wodne ptaki, lecz natomiast zwierzt przeuwajcych nie byo
wida, ku wielkiemu zmartwieniu Maksa, ktry z nabitym karabinem pilnie ledzi wybrzea
rzeki.
Na obiad musieli poprzesta na ptactwie. Chocia nie cierpieli godu, ale jednostajne
poywienie bardzo im si uprzykrzyo. Je cigle miso pieczone lub gotowane, a czasem
ryb i to wszystko bez soli, popija tylko czyst wod, nie mie ani chleba, ani owocw, to
rzecz bardzo przykra. Jake pragnli dosta si do zamieszkaych okolic Ubangi, gdzie
misjonarze podjliby ich gocinnie!
Tego dnia Kamis naprno szuka miejsca odpowiedniego na odpoczynek. Wybrzea
zaronite olbrzymiemi trzcinami wydaway si niedostpne.
Pynli bez przerwy do godziny pitej po poudniu. Jan i Maks rozmawiali o przygodach
napotykanych w podry. Przypominali sobie wyjazd z Libreville, korzystne polowania w
grnej czci prowincji Ubangi, wyliczali wszystkie zabite sonie i niebezpieczestwo tych
wypraw, z ktrych wychodzili zwycisko, potym powrt do wzgrza pod tamaryszkami,
poruszajce si ognie, napad olbrzymich gruboskrych zwierzt, ucieczk tragarzy, mier
Urdaksa i pocig soni, przed ktremi uciekli do lasu.
Smutne zakoczenie tak szczliwie rozpocztej wyprawy! westchn Cort a kto
wie, czy teraz nie spotka nas jeszcze co gorszego?
Jest to rzecz moliw, ale nie konieczn, mj kochany Janie odpowiedzia Huber.
Moe ja istotnie troch przesadzam
Bezwtpienia, ten las nie kryje w sobie tak samo tajemnic, jak wasze wielkie lasy
amerykaskie Nie potrzebujemy si nawet lka napaci czerwonoskrych. Tu nie
napotkamy ani plemion koczujcych, ani stale osiadych, ani Denkasw, ani Mohutu, tych
okrutnych, koczujcych plemion, ktre przebiegaj okolic pnocno-wschodnie, woajc:
misa! misa! jak prawdziwi ludoercy. Rzeka Johansen doprowadzi nas cicho, spokojnie,
bez znuenia, a do Ubangi.
Tak, tak, do Ubangi powtrzy Jan dokd bylibymy si dostali na wygodnym
wozie, jadc skrajem lasu, tak, jak to projektowa Urdaks. Wtedy nie zbywaoby nam na
niczym.
Z pewnoci, e dla nas byoby to daleko lepiej i wygodniej. Ten las, ktry wydawa
nam si takim tajemniczym, jest sobie najpospolitszym lasem i nie zasuguje na to, aby go
zwiedza, jest to tylko wielki las i nic wicej. A jednak podnieca on niesychanie moj
ciekawo. Przypominasz sobie te ognie, bkajce si na skraju lasu, te pochodnie, ktre
wieciy pomidzy gami pierwszych drzew? A potym nie napotkalimy nikogo. Gdzie wic
podzieli si ci czarni? Niekiedy zdaje mi si, e powinienem ich szuka wrd gazi
baobabw, bombaksw, tamaryszkw i innych olbrzymich okazw wiata rolinnego Nie,
ani jedna istota ludzka
Maksie! przerwa mu Jan Cort.
Czego chcesz?
Spjrzno tam dalej, na lewo
No, widz To pewnie krajowiec
Tak, krajowiec, ale na czterech apach! Widzisz, jak ponad trzcin wznosi si eb,
przyozdobiony par przelicznych rogw.
To baw! zawoa Kamis.
Maks Huber chwyci za karabin.

Kamis skierowa prom w stron wybrzea, tak, e wkrtce znajdowa si o jakie


trzydzieci metrw od ldu.
Moe bdziemy mieli smaczny befsztyk szepn Huber, biorc na cel bawoa.
Strzelaj ty pierwszy, Maksie rzek Cort ja poprawi drugim strzaem, jeeli bdzie
potrzeba.
Baw nie przeczuwa grocego mu niebezpieczestwa. Sta, wpatrujc si w prom i
nozdrzami chwytajc powietrze. Maks wycelowa w gow Rozleg si strza i w teje
chwili bolesny ryk Zwierz pado ugodzone miertelnie.
Cort nie potrzebowa strzela i tym sposobem oszczdzi jeden nabj. Baw obsun si
nad sam wod, zabarwiajc krwi czyste fale rzeki.
Podpynli do miejsca, gdzie zwierz upad i Kamis zaj si zaraz powiertowaniem
zwierzcia. Jan i Maks podziwiali wspaniay okaz dzikiego wou afrykaskiego.
Gdy stado tych zwierzt, skadajce si z dwustu lub trzystu sztuk, przebiega przez
puszcz, mona sobie wyobrazi, jakie tumany kurzu podnosi i jak wrzaw napenia
powietrze.
Tamtejszy baw nazywa si w jzyku krajowcw onja i naley do gatunku wikszego
wzrostem, ni bawoy europejskie. Czoo jego jest wsze, pysk bardziej wyduony, rogi
wicej spaszczone. Ze skry bawoa wyrabiaj rozmaite przedmioty, nadzwyczaj mocne i
twae, z rogw robi tabakierki i grzebienie, szer suy do wycieania krzese i siode,
miso za jego jest nadzwyczaj smaczne i posilne.
Mona panu powinszowa tego strzau rzek Kamis, bo jeli onja nie padnie od
pierwszego strzau, rzuca si z zajadoci na strzelca.
Z pomoc noa i siekierki Kamis rozebra bawou, aby na prom naadowa tylko czci
jadalne tego smacznego misa.
Langa, z natury bardzo ciekawy, nie wychodzi dzi z pod osony lici bananowych, a to z
tego powodu, e na odgos strzau wychowanek jego obudzi si z upienia i zacz si
porusza. Nie podnis on wprawdzie powiek, ale poblade jego wargi zaczy znowu szepta.
Ngora! ngora!
Teraz Langa ju si nie myli, sysza doskonale ten wyraz, wymawiany w dziwny sposb,
z pewnym akcentem na literze r.
Wzruszony bolesnym akcentem gosu maego stworzonka, Langa uj jego rozpalon
rk, poczym napeni kubek wie wod i usiowa wla mu kilka kropel w usta. Lecz
zacinite mocno zby przeszkodziy temu. Zby byy olniewajcej biaoci. Langa umoczy
traw w wodzie i posmarowa ni spieczone wargi chorego stworzenia, ktremu sprawio to
widoczn ulg. Jeszcze raz wyraz ngora! wydoby si z jego ust.
Krajowcy tym imieniem okrelaj wyraz matka. Czyby wic ta maa istotka wzywaa
swej matki?
Wspczucie Langa spotgowao si jeszcze bardziej, gdy pomyla, e moe biedne
stworzenie jest blizkie wydania ostatniego tchnienia. Mapa, powiedzia Maks Huber, nie,
to nie bya mapa! Lecz co to byo za stworzenie, tego Langa w prostocie swego ducha nie
umia wytumaczy.
Siedzia z godzin nad swoim protegowanym to gaszczc pieszczotliwie jego rk, to
zwilajc jego wargi wod i odszed od niego dopiero, gdy tene usn.
Wtedy wysun si z pod daszku z lici i postanowi wszystko powiedzie swoim
przyjacioom.
Jake si miewa twoja mapka? zapyta Maks Huber z umiechem.

Langa spojrza na niego i zawaha si z odpowiedzi; nareszcie pooy do na ramieniu


Maksa.
To nie jest mapa rzek.
To nie mapa? powtrzy Cort. Jaki ty uparty, Langa! Skd ci przyszo do gowy, e
to jest takie samo dziecko, jak ty?
Dziecko cho nie takie samo jak ja, ale zawsze dziecko.
Suchaj, Langa, ty twierdzisz, e to jest dziecko?
Tak, ono mwio tej nocy.
Mwio?
Mwio i teraz, przed chwil.
I c powiedziao to cudo?
Powiedziao: ngora.
Co? ten wyraz, ktry i ja syszaem?
Tak, ngora.
Przyjaciele spojrzeli na siebie: czy Langa podlega zudzeniu, czy te pomieszao mu si w
gowie?
Musimy si o tym przekona rzek Cort i jeli to jest prawda, to bdzie rzecz
nadzwyczajn, mj drogi Maksie.
Weszli obydwaj pod daszek z lici i zaczli si przyglda picemu.
W istocie, na pierwszy rzut oka mona byo twierdzi, e to mae stworzenie byo map.
Ale Cort zwrci na to uwag, e istota ta nie naleaa do rzdu stworze czwororkich,
posiadaa bowiem tylko dwie rce, a wiadomo, e jedynie czowiek jest zbudowany w ten
sposb.
Maks potwierdzi przypuszczenie Jana.
Jest to kwestja niezmiernie ciekawa powiedzia Huber.
Wzrost tego maego stworzenia nie przechodzi siedemdziesiciu piciu centymetrw,
wiek jego odpowiada mniej wicej szecioletniemu dziecku, skr jego pokrywa delikatny
rudawy meszek, uszy zakoczone byy mikk zaokrglon konch, ktrej mapy nie
posiadaj. Rk nie mia zbyt dugich. Gowa jego bya okrga, nos spaszczony, czoo
pochyone ku tyowi gowy. Wosy twarde, podobne do tych, jakie posiadaj mieszkacy
rodkowej Afryki. By to wic typ zbliony wicej do czowieka, ni do mapy, lecz budzcy
podziw w Maksie i Janie, ktrzy nic podobnego dotychczas nie widzieli.
Przytym Langa twierdzi, e to stworzenie mwio. Bya to rzecz wtpliwa, gdy chopiec
mg wzi za mow jaki okrzyk niezrozumiay.
Obaj przyjaciele milczeli, wyczekujc jakiego objawu, lecz maa istotka bya cigle jak
gdyby nieprzytomna. Zwolna jednak oddech jej stawa si rwniejszym, a ciao mniej
rozpalone, zna byo, e gorczka mija. Wreszcie szepna sabym gosem:
Ngora!. ngora!
To nie do uwierzenia! zdziwi si Huber.
Wic ta istota posiadaa dar sowa i musiaa by obdarzona myl. Ale powieki jej byy
cigle zamknite Cort, pochylony nad ni, wyczekiwa jakiego wyrazu i podtrzymywa jej
gow. Nagle z wielkim zdumieniem poczu na jej szyi sznureczek, upleciony z jedwabiu.
Szuka wzeka, aby rozwiza sznurek, wtym krzykn.
Natrafiem na medaljon!
Huber wielce zdziwiony. Na medaljon? powtrzy.

Cort odwiza sznureczek. Medalik by nieduy, wielkoci jednego su. Na jednej stronie
byo wyryte nazwisko, na drugiej twarz jaka.
Przypatrzywszy si bliej, podrni rozpoznali nazwisko i podobizn doktora Johansena.
Zagadka staje si coraz dziwniejsz rzek Huber. Skd to stworzenie ma medal
uczonego niemieckiego, ktrego klatk znalelimy pust.
e te medale mona byo napotka w okolicach Kamerunu, nie byo w tym nic dziwnego,
gdy Johansen rozdawa je krajowcom, ale skd znalaz si on na szyi tego osobliwszego
mieszkaca lasu Ubangi.
To rzecz dziwna! powtrzy Huber. Chyba, e ci p ludzie, p mapy pokradli te
medale z chaty doktora.
Kamisie! zawoa Cort, chcc go powiadomi o uczynionych spostrzeeniach.
Lecz w tej samej chwili da si sysze gos Kamisa:
Panie Maksie! panie Janie!
Przyjaciele podyli na to wezwanie.
Posuchajcie! mwi Kamis.
O jakie piset metrw przed niemi rzeka zbaczaa nagle na prawo, a skrt osaniay gste
i wysokie drzewa. Stamtd dochodzi guchy, nieustanny szum, wzmagajcy si w miar, gdy
tratwa posuwaa si w tamt stron.
To co wielce podejrzanego rzek Cort.
Nie pojmuj, coby to by mogo doda Huber.
Moe znajduje si tam wodospad albo wir domyla si Kamis. Wiatr wieje z
poudnia i jest wilgotny.
Nie myli si. Na powierzchni wody unosia si jakby mga pynna, pochodzca z
gwatownego wzburzenia fal.
Jeeli na rzece znajdowaa si przeszkoda, ktra moga zatamowa dalsz eglug,
byoby to bardzo przykr rzecz dla naszych podrnych. Maks i Jan jednoczenie pomyleli
o tym, aby w niebezpieczestwie ratowa Langa i ma istotk, ktr on si zaopiekowa.
Tratwa pyna bardzo szybko, za chwil wic przyczyna szumu zostanie wyjaniona.
Gdy minli zakrt rzeki, przekonali si, e obawy Kamisa byy najzupeniej
usprawiedliwione.
W odlegoci stu sni przed niemi wznosiy si szarawe odamy ska, tamujce bieg
rzeki; pomidzy skaami znajdowa si tylko wzki otwr, przez ktry woda przedzieraa si
gwatownie, okrywajc pian boki ska. W kilku miejscach, gdzie skay byy nisze, fale
napotkawszy naturaln tam, z szumem przeleway si przez wierzch skalisty. Tym sposobem
by tu jednoczenie wir i wodospad. Jeeli zatym podrni nasi nie zdoaj zwrci tratwy do
wybrzea, rozbije si ona o skay, lub wir pogry j na dno rzeki. Wszyscy trzej nie stracili
zimnej krwi i wsplnemi siami starali si skierowa tratw ku wybrzeu, gdy szybko
prdu powikszaa si z kad chwil.
Bya zaledwie godzina wp do sidmej wieczorem, lecz czas by pochmurny, zmrok
zapada szybko, nie dozwalajc dobrze rozrni przedmiotw, co utrudniao kierowanie
tratw.
Kamis naprno wyta wszystkie siy, Maks i Jan pomagali mu energicznie; Maks
sterowa, lecz ster zama si, gwatowny prd rzeki zacz unosi tratw w kierunku
wzkiego przesmyku pomidzy skaami.
Rzumy si wpaw, aby si dosta na skay, zanim prd uniesie i rozbije tratw radzi
Kamis.
Tak, nie mamy innego wyboru odpowiedzia Cort.

Haas wywabi Langa z pod daszku. Obejrza si i zrozumia niebezpieczestwo, lecz


zamiast myle o sobie, pomyla pierwej o swoim wychowanku; wzi go w objcia i
przyklk na tratwie. Kamis i jego towarzysze zdoali wyrzuci na brzeg skrzynk z
adunkami, bro i naczynia kuchenne.
Fale unosiy tratw prosto ku skaom i w kilka chwil pniej kruchy statek uderzy
gwatownie o zapor; podrni nasi pogryli si w to wodn, a szcztki rozbitej tratwy fale
z szumem poniosy dalej.

ROZDZIA XII
W lesie.

Nazajutrz jacy trzej mczyni leeli dry dogasajcym ognisku. Znueni, niezdolni
oprze si potdze snu, skoro woyli wysuszone przy ogniu ubranie, zasnli snem
kamiennym. Po przebudzeniu si nie umieli odpowiedzie na zapytanie, czy to noc, czy dzie
i ktra godzina.
Zdawao im si, e s w grocie lub jakiej jaskini, dokd wiato dzienne nie moe si
przedosta.
Tymczasem byo inaczej. Dokoa nich wznosiy si drzewa, tworzc gszcz nieprzebyty.
Wierzchoki tych drzew strzelay w gr i czyy si w tak gste sklepienie, ze nie mona
byo dojrze ani blasku soca, ani skrawka nieba.
Nawet przy blasku ognia nie mona byo dostrzec cieki, dostpnej choby dla pieszego
czowieka; pncze bowiem tworzyy dokoa nieprzebyt gstwin. Nawet wizienie nie mogo
by ciemniejsze, a mury jego bardziej niedostpne, a by to zaledwie brzeg lasu.
Ci trzej ludzie byli to: Kamis, Maks i Jan. Jakim sposobem znaleli si w tym miejscu,
nie wiedzieli zupenie. Po rozbiciu tratwy usiowali utrzyma si na falach, lecz stoczyli si
napowrt w gb rzeki, i pniej nic ju nie wiedzieli, co nastpio po katastrofie.
Komu Kamis i jego towarzysze zawdziczali swoje ocalenie? Kto ich przenis w t
gstwin len, zanim odzyskali przytomno?
Na nieszczcie nie wszyscy ocaleli z tej klski. Jednego z nich brakowao: przybranego
dziecka Jana Cort i Maksa Huber, biednego Langa, i maej istotki, ktr on wydoby z wody.
Moe zgin, chcc j uratowa
Teraz Kamis, Maks i Jan nie posiadali ani adunkw, ani broni, ani adnych
gospodarskich sprztw; pozostay im tylko noe i siekierka, ktr Kamis mia za pasem.
Tratwa zdruzgotaa si o skay, wreszcie nie wiedzieliby nawet, w ktr stron kierowa si
do rzeki Johansen.
Zastanawiali si nad tym, jak si zdoaj wyywi, skoro nie bd mogli polowa, chyba
bd musieli je korzonki i dzikie owoce Ndzne poywienie, umr chyba z godu
Na dwa lub trzy dni mieli jeszcze ze dwanacie funtw bawolego misa, ktre znaleli w
tym miejscu; zjedli z niego po kawaku, gdy byo upieczone przed rozbiciem si tratwy,
poczym znueni niezmiernie, zasnli.
Jan Cort obudzi si pierwszy; ciemno gboka panowaa dokoa. Wsta i zbliy si do
Maksa i Kamisa picych pod drzewem.
Zanim ich obudzi, podsyci ogie, dooywszy do arzcych si wgli zeschych traw i
gazi. Wkrtce te ogie janiej zapon.
Jak my si std wydostaniemy? zapytywa si w duchu Cort, patrzc bacznie dokoa.
Trzaskanie ognia zbudzio Maksa i Kamisa. Podnieli si z ziemi prawie jednoczenie.
wiadomo pooenia, w jakim si znaleli, zbudzia si w ich umyle i zaczli si naradza.
Gdzie my si znajdujemy? zapyta Huber.

Tam, gdzie nas przeniesiono odpowiedzia Cort gdy nic nie wiemy, co si stao od
chwili katastrofy
A od tej pory upyna ju moe noc i dzie doda Huber. Czy to wczoraj rozbia si
nasza tratwa?
Kamis przeczco potrzsn gow.
aden z nich nie umiaby okreli, ile czasu upyno od chwili, gdy wpadli w wod, ani
w jakich warunkach zostali ocaleni.
A Langa? zawoa Jan. Z pewnoci zgin, skoro go tu obok nas niema.
Biedne dziecko! westchn Huber. By do nas tak serdecznie przywizany
Kochalimy go szczerze ycie pynoby mu szczliwie Wyrwalimy go z rk tych
szkaradnych Denkasw A teraz? Biedne dziecko!
Obydwaj przyjaciele nie wahaliby si narazi swego ycia dla ocalenia Langa Ale oni
sami o mao co nie utonli i nie wiedzieli, komu zawdzicza mieli swoje ocalenie.
O maej istotce, ktra zgina razem z Langa, nie myleli wcale; tyle innych wanych
kwestji mieli do rozwizania.
Gdy usiuj sobie przypomnie, jak to byo mwi dalej Cort zgoa nic nie wiem, co
nastpio potym, gdy tratwa uderzya o skay Na chwil przedtym, zdaje mi si, widziaem,
jak Kamis, stojc, ciska bro i sprzty na skay
Tak potwierdzi Kamis rzuciem je dosy szczliwie, gdy te przedmioty nie
wpady do wody. Nastpnie
Nastpnie przerwa Huber w chwili, gdy staczalimy si w fale wodne, zdawao mi
si, e dostrzegem na lewym wybrzeu ludzi
Tak, tak, masz suszno rzek z ywoci Cort. Byli to krajowcy, ktrzy
giestykulowali, krzyczeli i biegli ku skaom.
Widzielicie krajowcw? zapyta Kamis.
Byo ich tam ze dwunastu odpowiedzia Maks im to zapewne zawdziczamy nasze
ocalenie Oni bezwtpienia wydobyli nas z nurtw rzeki
I przenieli tutaj, zanim odzyskalimy przytomno doda Cort. Oni to pooyli
rwnie obok nas reszt poywienia. Nakoniec zapaliwszy ogie, zniknli.
I zniknli tak, e nie pozostao po nich ani ladu rzek Huber. Nie dbali o nasz
wdziczno.
Cierpliwoci, mj kochany Maksie! odpowiedzia Cort moe s ukryci gdzie w
pobliu Nie mog przypuci, aby nas wyratowali po to, eby tu porzuci.
I do tego w jakiem miejscu nas porzucili? zawoa Huber. Nie wyobraaem sobie,
e w lesie Ubangi znajduj si takie gstwiny. Wszak jestemy w zupenej ciemnoci.
Tak jest ale czy to ju dzie? zapyta Cort.
Na to pytanie znalaza si niedugo odpowied.
Chocia sklepienie z lici byo bardzo gste, ponad nim, na wysokoci stu lub stu
pidziesiciu stp ponad ziemia, migay niepewne blaski. By to dowd, e soce w tej
chwili wiecio na horyzoncie. Zegarki Corta i Hubera, zamoczone w wodzie, przestay
wskazywa godziny. Monaby wic tylko kierowa si podug soca, gdyby jego promienie
przedary si przez gstwin lici.
Kamis przysuchiwa si rozmowie dwuch przyjaci. Podnisszy si z ziemi, obchodzi
dokoa ciasn przestrze, w ktrej si znajdowali, a ktra dokoa otoczona bya nieprzebyt
gstwin pnczy i kolczastych krzakw. Przebywa on ju lasy w prowincji Kongo i w
Kamerunie, ale takiej gstwiny nie widzia jeszcze nigdzie. Dotychczas podrni nasi dyli
w stron poudniowo-zachodni, ale czy teraz potrafi si zorjentowa?

Panie Maksie rzek wreszcie Kamis czy jeste pewnym tego, e widziae na
wybrzeu krajowcw?
Najzupeniej pewny, Kamisie. Byo to w chwili, gdy prom nasz uderza o skay.
A na ktrym brzegu si znajdowali?
Na lewym.
Zatym znajdowalibymy si na wschd od rzeki Johansen?
Zdaje si doda Cort to jest w czci lasu najgciejszej i najbardziej niedostpnej.
Ale jak daleko jestemy od rzeki?
Zapewne nie bardzo daleko odezwa si Huber zaledwie moe o kilka kilometrw.
Nasi wybawcy, ktokolwiekby oni byli, nie mogliby nas przenie daleko.
Jeeli rzeka pynie w niewielkiej std odlegoci, najlepiej byoby dla nas, gdybymy si
do niej mogli przedosta i rozpocz znowu eglug poniej wodospadu, naturalnie
zbudowawszy sobie poprzednio prom.
Ale jakim sposobem ywi si bdziemy teraz i na rzece Ubangi? zapyta Huber.
Moe znajdujemy si na lewym wybrzeu rzeki odpowiedzia Cort ale bynajmniej
nie jestemy tego pewni.
Najwaniejsz rzecz jest wydosta si z tej gstwiny rzek Huber. Ale jak si
wydosta ktrdy?
Tdy odpowiedzia Kamis.
I wskaza na luk wrd pnczy, przez ktr zapewne przeniesiono tutaj jego i
towarzyszy. Od tej luki rozpoczynaa si krta i ciemna cieka, jak si zdaje dostpna dla
pieszych.
Ale dokd ta cieka wioda, czy do rzeki? A moe prowadzia tylko do jakiego labiryntu?
Co bdzie, gdy im zabraknie poywienia? Misa z bawou wystarczy zaledwie na dwa dni.
Pragnienie prdzej zdoaj zaspokoi, choby nie napotkali rzeki ani strumienia, gdy czste i
ulewne deszcze zapobiegn zemu.
Bd co bd nie moemy tu pozosta owiadczy Cort musimy si std ruszy.
Posilmy si najpierw radzi Huber.
Kady dosta po kawaku misa i musia poprzesta na tak skromnym poywieniu.
Nie wiemy nawet, czy spoywamy niadanie, czy obiad rzek znowu Huber.
Dla odka to wszystko jedno odpar Cort.
Tak, ale odek pragnby si take napi i kilka kropel z rzeki Johansen smakowayby
mu, jak najlepsze wino.
Siedzc na ziemi, chciwie spoywali miso. Milczenie zapanowao wpord nich;
otaczajca ich ciemno wywieraa nieokrelone uczucie niepokoju i przykroci; powietrze,
przesiknite wilgoci, cikie byo i duszne. Niczym niezamcona cisza panowaa dokoa;
nie sycha tu byo ani lotu, ani piewu ptakw. Czasem tylko zaszelecia sucha ga, ktra
lekko spadaa na posanie z puszystych mchw, zacielajcych grubo warstw ziemi.
Niekiedy sycha byo ostre gwizdanie i szelest pomidzy suchemi limi: byy to mae we,
dugie na pidziesit lub szedziesit centymetrw, na szczcie bynajmniej nie jadowite.
Tylko owady uwijay si z brzkiem i kuy niemiosiernie naszych podrnych.
Kamis owin w licie reszt misa i skierowa si ku przejciu, ktre wida byo
pomidzy pnczami. Tymczasem Huber dononym gosem zaczai woa:
Langa! Langa!
Lecz aden gos nie odpowiedzia na to woanie.
Chodmy! rzek Kamis i postpi kilka krokw naprzd, lecz doszedszy do cieki,
zatrzyma si nagle.

Widz wiato!
Maks i Jan posunli si ywo za nim.
Krajowcy? zapyta jeden.
Poczekajmy radzi drugi.
wiato, a bya nim zapewne zapalona pochodnia, ukazywao si na ciece o jakie
kilkaset krokw przed niemi i rozjaniao niepewnym blaskiem ciemnoci lene, odbijajc si
wyranie na gaziach drzew.
Dokd kierowali si ci lub ten, kto nis pochodni? Czy naleao obawia si napaci,
czy te bya to pomoc?
Kamis i jego towarzysze wahali si, czy i dalej, czy czeka. Upyno kilka minut,
pochodnia nie poruszaa si. wiata tego nie mona byo uwaa za bdny ognik.
Co czyni? zapyta Cort.
I w t stron poradzi Huber,
Chodmy wic rzek Kamis i postpi naprzd, zagbiajc si w otwr wrd
gstwiny. Pochodnia natychmiast zacza si oddala. Czyby krajowiec, ktry j nis,
spostrzeg, e nasi podrni poruszyli si z miejsca? Czyby on im chcia przywieca wrd
tych ciemnoci i doprowadzi do rzeki Johansen lub do jakiejkol-wiek innej, wpadajcej, do
Ubangi?
Trzeba wic byo i za tym wiatem i stara si odnale kierunek poudniowozachodni.
Chodmy zgodzi si Cort.
Zaczli i wzk ciek, wydeptan najwyraniej przez ludzi i zwierzta, pncze byy tu
pozrywane, krzaki poamane, trawy i mchy podeptane.
Wrd gstwiny lenej spostrzegali drzewa bardzo rzadkie i osobliwe, jako to: gura
crepitans, ktrego owoce pkaj z szelestem; ojczyzn tego drzewa jest Ameryka, naley ono
do rodziny euforbji, pod kota jego znajduje si pyn mleczny, a orzechy pkaj z haasem i
daleko rozrzucaj ziarna. Dalej byo drzewo tsofar czyli gwidce, dlatego e wiatr szumi
silnie, przebiegajc wrd jego gazi. Dotychczas to drzewo znajdowao si tylko w lasach
nubijskich.
Szli tak do poudnia, a skoro si zatrzymali, wiato zatrzymao si take.
To jaki przewodnik owiadczy stanowczo Huber. Gdybymy wiedzie mogli,
dokd on nas prowadzi.
Niech nas tylko wyprowadzi z tego labiryntu odpowiedzia Cort nie dam od niego
niczego wicej. Powiedz, kochany Maksie, czy to wszystko nie jest nadzwyczajne?
Tak jest, nie przecz ci wcale.
Byle tylko nie stao si zanadto nadzwyczajnym! doda Cort.
cieka wci wioda wrd gszczu i ciemnoci. Kamis szed pierwszy, za nim
postpowa Jan i Maks, gdy wzka cieka nie dozwalaa im i koo siebie; gdy si
zatrzymywali, wiato take si zatrzymywao, pozostajc tym sposobem zawsze w
jednakowej odlegoci
Nad wieczorem, jak im si zdawao, uszli ze cztery lub pi mil. Kamis pomimo znuenia
chcia i za wiatem, pki si ono ukazywao, gdy wtym wiato zagaso.
Odpoczywajmy teraz owiadczy Cort. Zaganicie wiata jest widoczn
wskazwk, e powinnimy odpocz.
To nie wskazwka, to rozkaz rzek Huber.
Bdmy mu wic posuszni i przepdmy noc tutaj.
Ale czy jutro wiato nam si ukae? zapyta Cort.

Na to pytanie nikt nie potrafiby odpowiedzie.


Wszyscy trzej pooyli si pod drzewem, posiliwszy si wprzd misem z bawou,
pragnienie za ugasili w maym strumyku, pyncym wpord traw.
Kto wie, czy nasz przewodnik nie dlatego obra to miejsce na odpoczynek, abymy si
mogli napi rzek Cort.
Taka troskliwo zasuguje na pochwal doda Maks Huber, czerpic wod ze
strumienia za pomoc licia zwinitego w trbk.
Pomimo niepewnoci i trwogi znuenie zwyciyo, i wkrtce wszyscy trzej zasnli snem
twardym. Przed zaniciem Jan i Maks mwili o biednym Langa. Czy on uton w rzece? A
jeli go wyratowano, dlaczego niema go tu, przy nich? Dlaczego Langa nie pody za swemi
przyjacimi, Janem i Maksem?
Nazajutrz, skoro si obudzili, blade wiato, przedzierajce si przez zielone sklepienie
oznajmio im, e ju dzie. Kamis zacz dowodzi, e id w z stron, gdy kieruj si na
wschd; ale poniewa nie mieli innej drogi do wyboru, nie byo si nad czym namyla.
A wiato? zapyta Jan Cort.
Ukazuje si znowu odpowiedzia Kamis.
Cay dzie przeszed bez waniejszego wypadku. Pochodnia cigle wskazywaa im drog,
a las w dalszym cigu stanowi nieprzebyt gstwin: pnie drzew cisny si jedne na drugie,
krzaki i pncze opltyway je od dou tak, e podrni nasi szli jak gdyby w zielonym tunelu.
W kilku miejscach ukazyway si inne cieki i krzyoway si w rozmaitych kierunkach, tak,
e gdyby nie w tajemniczy przewodnik, Kamis byby w prawdziwym kopocie, ktra ciek
wybra.
Zwierzt nie napotykali, zatym i bro, choby j mieli, na nicby im si nie przydaa. Z
trwog te myleli o wyczerpujcym si zapasie bawolego misa. Zaledwie mogo im
wystarczy na obiad i na wieczerz. Jeeli wic nazajutrz nie dostan si do miejsca
przeznaczenia, czyli do celu tej dziwacznej podry, grozi im moe prawdziwy gd.
Nad wieczorem wiato znw zagaso i noc przesza spokojnie. Nazajutrz Cort obudzi si
pierwszy i rozbudzi natychmiast swoich towarzyszy, woajc:
Kto tu by, gdymy spali!
Rzeczywicie, pali si niewielki ogie; rozarzone wgle tworzyy ognisko, a na nizkiej
gazi drzewa akacjowego, tu ponad strumieniem, wisia kawa antylopy. Wszystko to
wygldao dziwnie i tajemniczo, ale aden z nich nie zastanawia si nad zdarzeniami i
przyjmowa je takiemi, jakiemi si przedstawiay. Nie pytali si ju wzajemnie, kim by w
tajemniczy przewodnik, ten gienjusz wielkiego lasu, za ktrego ladem postpowali.
Zjedli reszt pieczonego misa, potym upiekli nad ogniem antylop, ktra powinna
wystarczy na dzie nastpny.
W tej chwili tajemnicze wiato dao znak do pochodu.
Po poudniu podrni nasi spostrzegli, e las staje si mniej gstym, a wiato dzienne
przedziera si zaczyna przez wierzchoki drzew.
Tego wieczoru, gdy zjedli reszt misa z antylopy i napili si wody, usnli bardzo mocno.
Maks Huber zapewnie we nie sysza zdaleka muzyk: kto gra walca z Wolnego
strzelca Webera, ale to byo z pewnoci zudzenie.

ROZDZIA XIII
Wioska napowietrzna.

Nazajutrz po przebudzeniu si, Jan Cort, Maks i Komis byli niezmiernie zdziwieni, gdy
otaczaa ich najgbsza ciemno. Czy w tej chwili by dzie, czy noc, nie umieliby na to
odpowiedzie. wiato, ktre im wskazywao drog przez szedziesit godzin, nie ukazao
si dzi wcale. Musieli wic czeka na zjawienie si pochodni, gdy bez tego nie mogliby si
puci w drog.
Jan Cort zrobi uwag, ktra posuya do rnych wnioskw:
Dzi nikt nam nie rozpali ognia i nikt nie przynis poywienia.
Wic nie mamy ju co je! doda Huber.
Moemy ju doszli? rzek Kamis.
Dokd? zapyta Cort.
Tam, dokd nas prowadzono, mj drogi Janie!
Wprawdzie nie bya to zbyt jasna odpowied, ale trudno byo da inn.
Las by w tym miejscu bardziej jeszcze ciemny i gsty, ni poprzednio, lecz za to nie
panowaa w nim ju tak gboka cisza. Sycha byo jaki szum w powietrzu, jakie szmery
przelatyway w grze pomidzy wierzchokami drzew. Kamis, Maks i Jan podnosili gowy do
gry i zdawao im si, e widz rozcigajcy si ponad niemi sufit.
Zapewnie byo to zagmatwanie lici i gazi, ktre nie przepuszczao wiata i dlatego
ciemno jeszcze wiksza panowaa pod drzewami.
Tu, gdzie noc spdzili, natura gruntu zmienia si zupenie. Nie byo tu ju gstej,
wysokiej trawy i krzakw ciernistych, rosncych tu przy ciece. Ziemi pokrywaa trawa,
na ktrej nie zna byo ani odrobiny wilgoci. Bya to jakby ka, niezraszana nigdy przez
deszcze lub rda.
Drzewa rosy tu w odlegoci dwudziestu do trzydziestu stp, tworzc jakby supy,
przeznaczone do podtrzymywania jakiej olbrzymiej budowy; gazie ich rozrzucay si na
setki metrw dokoa.
Rosy tu sykomory afrykaskie, ktrych pie skada si z mnstwa odyg, spojonych ze
sob, bombaksy o korzeniach olbrzymich i wyniosych wierzchokach, baobaby, ktrych pie
ma ksztat dyni i dwadziecia lub trzydzieci metrw obwodu, a wierzchoek zakoczony jest
olbrzymim pkiem spadajcych ku doowi gazi, dalej wznosiy si drzewa palmowe, zwane
deleb, o pniach garbatych; drzewa serowe, ktrych pie, wewntrz pusty, tworzy spore
przedziay, tak due, e w kadym z tych przedziaw moe si pomieci czowiek; drzewa
mahoniowe, z ktrych kade mogo dostarczy kody, majcej rednicy przeszo metr,
(krajowcy wyrabiaj dki z jednej takiej sztuki). Dalej rosy drzewa smocze olbrzymich
rozmiarw i bahinie, ktre pod inn szerokoci gieograficzn s tylko krzewami, a tu
dorastaj znacznej wielkoci. Mona sobie wyobrazi, jak daleko takie drzewa rozrzucaj
swoje konary!
Upyna moe godzina, podczas ktrej Kamis cigle upatrywa opiekuczego wiata,
wprawdzie mia to przekonanie, e idc za tym wiatem, dy na wschd, to jest w stron
przeciwn rzeki Ubangi, ale c mia czyni?

Dokd nas zaprowadzio to tajemnicze wiato? zapytywa si w duchu. Teraz


wiato zniko, c wic zrobimy? Czy mamy i dalej, czy zosta? Ale co je bdziemy?
Musimy jednake i dalej przerwa Jan milczenie. Moe lepiej odrazu puci si w
drog?
Ale w ktr stron? zapyta Maks Huber.
Na to pytanie trudno byo znale odpowied.
Przecie nie wrosy nam nogi w ziemi rzek niecierpliwie Cort. Moemy si
jeszcze porusza pomidzy ttni drzewami.
W drog wic! rozkaza Kamis.
I wszyscy trzej zaczli i. Stpali cigle po ziemi pozbawionej zaroli i krzakw, po
gruncie nagim i ubitym, jak gdyby osonity by dachem, nie przepuszczajcym deszczu, ani
soca. Dokoa rosy drzewa, ktrych tylko nisze gazie mona byo rozpozna. W
powietrzu cigle sycha byo jakie dziwne szmery i szelesty.
Czy ten las by zupenie pusty? chyba nie, gdy Kamisowi zdawao si, e widzi jakie
cienie, przesuwajce si pomidzy drzewami. Czy to byo zudzenie, nie wiedzia. Wreszcie
po pgodzinnym bezowocnym poszukiwaniu usiedli pod drzewem, aby odpocz.
Oczy ich, przyzwyczajone do ciemnoci, zaczy rozrnia otaczajce ich przedmioty;
przytym i soce, ktre wzbio si wyej na horyzoncie, rozpraszao nieco ciemnoci. Teraz
ju widzieli o jakie dwadziecia krokw przed sob. Nad niemi rozciga si rodzaj sufitu.
Co si tam porusza szepn Kamis.
Zwierz, czy czowiek? zapyta Cort, spogldajc.
To chyba dziecko, bo to stworzenie bardzo maego wzrostu.
Ale to mapa! rzek Huber.
Siedzieli nieporuszeni i milczcy, aby nie zestraszy czwororkiego stworzenia. Pomimo
wstrtu Maksa i Jana do mapiego misa, z godu i to by ju jedli, ale jak je miso surowe?
To nie mieli czym roznieci ognia.
Zwierz szybko zbliao si i spostrzegszy trzech ludzi, nie okazao najlejszego
zdziwienia. Szo tak, jak czowiek, na tylnych apach i zatrzymao si o kilka krokw przed
niemi.
Mona sobie wyobrazi zdumienie Jana i Maksa, gdy w tym stworzeniu poznali istot,
ktr ocali Langa,
To on to on! szepn Jan.
Tak, to on potwierdzi Maks.
Jeeli ten may jest, to i Langa moe si tu znajdzie.
Czy nie jestecie jednak w bdzie? zapyta Kamis.
O, nie! odpar Cort. Zreszt wkrtce przekonamy si o tym.
Wyj z kieszeni medalik zdjty z szyi malca i trzymajc za dwa koce sznureczka, zacz
nim buja, jak si czyni z przedmiotem, na ktry chcemy zwrci uwag dziecka.
Skoro tylko malec dostrzeg ten przedmiot, przysun si jednym skokiem do Kamisa.
Widocznie odzyska zdrowie i sprysto ruchw przez te trzy dni, ktre upyny od
rozbicia si tratwy. Przybieg do Corta z widocznym zamiarem odebrania swej wasnoci.
Kamis chwyci go w przejciu, i wtedy z ust malca wyrwa si nie wyraz ngora, lecz
wyranie wypowiedziane nastpujce sowa:
Li-Mai! Ngala! Ngala!
Co znaczyy te wyrazy, wypowiedziane w jzyku nieznanym nawet Kamisowi, podrni
nasi nie mogli poj.

Nagle zjawiy si inne istoty, wysokiego wzrostu, i zanim Kamis, Maks i Jan spostrzegli
si, otoczyy ich, ujy pod rce i, popychajc przed sob, zmusiy do pjcia.
Zatrzymali si dopiero, gdy uszli z piset lub szeset metrw. W tym miejscu nizko
zwieszajce si gazie dwuch drzew pltay si ze sob, tworzc, jak gdyby stopnie schodw.
Tu znw zmuszono winiw do wejcia na owe stopnie, obchodzc si jednak z niemi
agodnie.
W miar, jak wchodzili. wiato przedzierao si przez gazie; promienie soca
przelizgiway si wrd lici. Maks Huber nie mg ju teraz zaprzeczy, e to wszystko
byo nadzwyczajne.
Gdy znaleli si o jakie sto stp ponad ziemi, mona sobie wyobrazi ich zdumienie.
Oto przekonali si, e znajduj si na jakiej platformie, poniej jednak wierzchokw drzew,
ktre tworzyy ponad ni zielone sklepienie. Na platformie w pewnym porzdku wznosiy si
chaty, ulepione z tej gliny i lici, tworzc ulice. Bya to wic wioska i do tego tak dua, e
nie wida byo jej koca.
Przechadzao si tam mnstwo postaci, podobnych do istoty, ktra ocali Langa.
Powierzchowno ich bya taka, jak u ludzi; przypominaa opisy doktora Dubois o gatunkach,
napotykanych w lasach Jawy. Lecz podrni nasi nie mieli czasu na uwagi, gdy stra,
rozmawiajc w niezrozumiaym dla nich narzeczu, prowadzia ich ku jednej z chat.
Przypatrujcy im si tum nie okazywa wielkiego zdumienia. Wreszcie Maks, Jan i Kamis
znaleli si sami w chacie, ktrej drzwi zatrzanito za niemi.
Jestemy uwizieni! zawoa Huber. Ale czy zauwaylicie doda, e oni
przypatrywali si nam bez wielkiego zdziwienia?
Radbym si dowiedzie, czy ci ludzie daj je swoim winiom rzek Cort.
Lub czy ich nie zjadaj sami doda Huber.
Poniewa wiele plemion w Afryce rodkowej praktykuje ludoerstwo, mona byo
przypuszcza, e i te istoty s rwnie ludoercami. W kadym razie plemi to byo bardziej
rozwinite pod wzgldem umysowym, ni orangutangi z wyspy Borneo, szympanse Gwinei i
goryle z Gabonu. Umiao roznieci ogie i posugiwa si rozmaitemi domowemi sprztami.
Dowodem tego by ogie, rozniecony pierwszej nocy po rozbiciu si tratwy i pochodnia,
wskazujca wrd ciemnoci drog.
W tej chwili przyszo Maksowi na myl, e ruchome ognie, ktre widzieli na skraju lasu,
byy rozniecone przez tych dziwnych mieszkacw Wielkiego lasu.
Oni mwi nawet! dziwi si Cort, gdy ju udzielili sobie rozmaitych uwag,
dotyczcych mieszkacw tej napowietrznej wioski.
Z pomidzy trzech winiw Kamis by najbardziej zdziwiony i odurzony. On nie
zajmowa si badaniem gatunkw i w jego umyle te istoty nie mogy by niczym innym, jak
tylko mapami. Ale te mapy chodziy, mwiy, rozniecay ogie i budoway wioski. Dziwi
si, e aden z podrnych nie wspomina dotd o podobnym gatunku map. Upokorzao go
to, e te mapy s tak podobne do krajowcw.
Biedni winiowie zaczli si niecierpliwi; zamknici w chacie, przez ktrej ciany nic
nie mogli sysze, niespokojni o przyszo, niepewni, jak si zakoczy ta dziwna przygoda, z
kad chwil czuli si bardziej nieszczliwemi i przygnbionemu Przytym i gd dokucza
im mocno, gdy od pitnastu godzin nic nie jedli.
Jedna tylko okoliczno pocieszaa ich troch, a mianowicie, e protegowany Langa
znajdowa si w tej wiosce, ktra zapewne musiaa by jego miejscem rodzinnym.
Jeeli ten may zosta ocalony rzek Cort, naley przypuszcza, e i Langa jest
uratowany. Zapewne si nie rozczali Jeli wic Langa dowie si, e uwiziono trzech

ludzi, domyli si, e to my Wszak nie uczyniono nam nic zego, zapewne wic nie
skrzywdzono i Langa.
Nie mamy adnego dowodu na to, e Landa ocala doda Huber. Moe biedak uton
w nurtach wzburzonej rzeki?
W tej chwili drzwi od chaty, poza ktremi stao kilku krajowcw, otwarty si, i w nich
ukaza si jaki mody chopiec.
Langa! Langa! zawoa z radoci Cort.
Przyjaciel Maks przyjaciel Jan! zawoa Langa, rzucajc si w ich objcia.
Od kiedy ty tu jeste? zapyta Maks.
Od wczorajszego rana nieli mnie przez las.
A kt ci nis?
Jeden z tych, ktrzy mnie ocalili i was pewnie take.
A wic to s ludzie?
Tak, ludzie przecie nie mapy odpar stanowczo Langa.
Dziwni ludzie! Zaczynam wierzy w jaki poredni gatunek pomidzy ludmi a
mapami.
Langa ciska i caowa swoich opiekunw, ktrych ju nie mia nadziei ogldania
kiedykolwiek, wreszcie pocz opowiada im o swoich przygodach.
Gdy tratwa uderzya o skay i wpadlimy do wody, ja i Li-Mai
Li-Mai? zapyta Maks Huber.
Tak, Li-Mai, to jego imi kilka razy powtarza malec, wskazujc na siebie: Li-Mai,
Li-Mai.
A wic on ma imi? zapyta Cort.
Oczywicie, e ma, przyjacielu Janie odpowiedzia Langa. Przecie wszyscy ludzie
maj imiona.
A jak nazw nosi to plemi, wrd ktrego znajdujemy si?
Oni nazywaj si Wagddisowie syszaem jak Li-Mai tak ich nazywa
Wyraz ten nie nalea do narzecza krajowcw z Kongo
Skd pochodzio owo pokolenie Wagddisw, podrni nasi nie mogli si domyle, lecz
obyczaje ich byy wida agodne, skoro widzc toncych, popieszyli im na ratunek.
Wpadszy do wody, Langa straci przytomno i sdzi, e jego przyjaciele utonli w rzece
Johansen. Gdy odzyska przytomno, ujrza si w objciach silnego Wagddisa, ktry by
wanie ojcem Li-Mai; malec za by ju w objciach matki ngora, jak j nazywa.
Naleao przypuszcza, e Li-Mai na kilka dni przedtym, zanim go napotka Langa, zabka
si w lesie i e rodzice go szukali. Wiemy, w jaki sposb Langa go ocali; to te, gdy znalaz
si w wiosce Wagddisw, obchodzono si z nim bardzo dobrze. Li-Mai wkrtce odzyska siy,
choroba jego bowiem bya wynikiem wyczerpania i znuenia, i wywdziczajc si za opiek,
sta si opiekunem Langa. Rodzice Li-Mai te okazywali mu wdziczno.
Dzi zrana Li-Mai przyprowadzi Langa przed chat, w ktrej zamknici byli Maks, Jan i
Kamis. Langa nie mg go zrozumie, lecz usysza gosy i zdawao mu si, e poznaje
swoich przyjaci, wbieg wic do chaty i przekona si, e si nie myli.
Wszystko dobrze, mj Langa rzek Maks, ale my umieramy z godu. Moeby mg
przynie nam co do zjedzenia, jeeli masz tu jakie wpywy.
Langa wyszed i powrci wkrtce, niosc duy kawa pieczonego, bawolego misa, kilka
sztuk owocw z akacji zwanej adansonia, ktrej owoce zowi chlebem mapim, wiee
banany i w tykwie czyst wod, zaprawn mlecznym sokiem luteksu, wydzielajcego si z
liany gumowej, nalecej do rodzaju landolphia africa.

Naturalnie, e wszyscy trzej z wielkim apetytem zabrali si do jedzenia, gdy byli bardzo
godni. Posiliwszy si, Cort zapyta Langa, czy plemi Wagddisw jest liczne.
O, jest tu ich, jest! odpowiedzia Langa.
Czy tylu, jak w wioskach Bornu lub Bagirmi?
Mniej wicej.
Czy oni nigdy nie schodz z tej swojej napowietrznej siedziby?
Owszem, schodz, aby polowa, lub zbiera korzonki i owoce, albo te czerpa wod.
I oni maj swoj mow?
Tak, ale ja ich nie rozumiem, tylko niektre wyrazy pojmuj, szczeglniej te, ktre
wymawia Li-Mai.
A rodzice tego maego Li-Mai?
S dla mnie bardzo dobrzy; od nich to wanie przyniosem dla was poywienie.
Trzeba im za to podzikowa jaknajprdzej, aby i nadal byli tak chojni rzek Maks.
A ta wioska, ukryta pomidzy drzewami, jak si nazywa?
Ngala.
Czy mieszkacy tej wioski maj swego wodza? zapyta Cort.
Maj.
Widziae go?
Nie, ale syszaem, jak go wszyscy nazywali Mselo-Tala-Tala.
Ale to jest narzecze tutejszych krajowcw! zawoa Kamis.
A c znacz te wyrazy?
Ojciec Zwierciado.
I rzeczywicie tak nazywaj mieszkacy Kongo czowieka, ktry nosi okulary.

ROZDZIA XIV
Wagddisowie.

yczenia Hubera speniy si. Znajdowa si w napowietrznej wiosce, ktr rzdzi jego
wysoko Mselo-Tala-Tala.
Znalaz wic w gbi tego tajemniczego lasu Ubangi nowe pokolenia, osady nieznane,
cay ten wiat dziwny, tajemniczy, o ktrego istnieniu nikt dotd nie wiedzia.
Rozmylania jego przerwa Cort, mwic:
Drogi przyjacielu, widz, e miae suszno, ten las musi by zamieszkay.
A widzisz, nie chciae mi wierzy Ale bd co bd nie chciabym w tym, na p
ludzkim pokoleniu, zakoczy dni mojego ywota.
Ale, kochany Maksie, trzeba poby tu, midzy niemi, aby si przypatrze ich yciu i
obyczajom i wyda pniej o tym ksik, ktra moe narobi wrzawy w wiecie.
Zgodzibym si na to chtnie, ale pod dwoma warunkami.
A mianowicie?
Najpierw, eby nam pozwolili chodzi swobodnie po swej osadzie, a powtre, oddali
si, gdy to uznamy za waciwe.
Ale do kogo si mamy zwrci z naszemi daniami?
Sdz, e do jego wysokoci Ojca Zwierciado odpowiedzia Maks.
Ciekawy jednak jestem, dlaczego poddani nadali mu t nazw? Czyby jego wysoko
nosi okulary?
A skdeby on wzi tutaj okularw? doda Maks.
Albo ja wiem.
Kwestja, czy bd ich wizili, rozwizan zostaa natychmiast.
Drzwi chaty, przymocowane wknami liany, otworzyy si znowu i przez nie wszed LiMai. Przystpi do Langa i zacz go pieci, a tymczasem Jan Cort przypatrywa si uwanie
tej maej istotce.
Drzwi chaty stay otworem, wic Huber radzi, aeby wyj z chaty i przypatrze si
mieszkacom tej dziwnej wioski.
Wyszli wic, a may dzikus zacz ich oprowadza, trzymajc Langa za rk.
Znaleli si w przejciu, ktrdy przechodzili Wagddisowie.
Bya to czworoktna przestrze, ocieniona wierzchokami drzew. Caa osada zbudowana
bya na wysokoci stu stp ponad ziemi i wspieraa si na olbrzymich gaziach potnych
baobabw i bombaksw, powizanych ljanami; na tym uoona bya gruba warstwa ziemi tak
ubitej, e nie draa pod nogami. Wierzchoki drzew osaniay doskonale chaty przed burzami.
Soce przedzielao si przez gazie drzew. Lekki wietrzyk przynosi aromatyczne
zapachy lene i chodzi nieco powietrze. Wagddisowie przypatrywali si naszym podrnym
bez wielkiego zdziwienia. Rozmawiali pomidzy sob urywanemi zgoskami, gosem
chrapowatym. Kamis chwyta niekiedy wyrazy w narzeczu Kongo, lecz, co dziwniejsza, e
Cort usysza kilka wyrazw niemieckich, a midzy innemi vater (ojciec) i powiedzia o tym
swoim towarzyszom.

Mj kochany odpar Huber wszystko to jest tak dziwne, e ja ju przestaem si


nawet dziwi. Kto wie, moe oni mwi i po francusku?
Ciao mieszkacw tej wioski pokrywa delikatny, rudawy meszek; ubir ich stanowi
rodzaj tuniki, utkanej z wkien rolinnych. Tkaniny te podobne byy do tkanin dahomejskich.
Gowy ich byy okrge, brwi bynajmniej nie krzaczaste, wosy proste, zarost lichy.
Nie ulegao zatym wtpliwoci, e byo to jakie nowe, nieznane dotychczas plemi.
Wagddisowie naleeli bezwtpienia do rasy ludzkiej, ale, o ile byli rozwinici umysowo,
o tym podrni nasi nie mogli jeszcze wyda adnego sdu.
Nie maj ap paskich zauway Jan.
Ani ladu ogona doda Maks.
Rzeczywicie zastanawia si dalej Jan i to jest wanie dowodem wyszoci ich
rasy. Wprawdzie niektre mapy nie maj ani ogona, ani workw obwisych na policzkach i
chodz na dwuch lub na czterech apach. Ale chd Wagddisw jest zupenie ludzki.
By to wic oczywicie nieznany dotd gatunek ludzi. Zreszt co do budowy ng,
antropologici niektrzy dowodz, e niema adnej rnicy w budowie nogi mapiej i ludzkiej
i e tylko obuwie przeksztaca troch nog czowieka.
S jeszcze oprcz tego inne rysy podobiestwa pomidzy rodem ludzi i map.
Czwororkie, chodzce na dwuch koczynach, s najpowaniejsze z usposobienia i najmniej
grymasie z pord map. Ot to byo dziwne, e taka sama powaga malowaa si w ruchach i
chodzie mieszkacw wioski Ngala. Cort, robic dalsze spostrzeenia, zauway, e ukad
zbw maj taki sam, jak ludzie.
To podobiestwo mogo wywoa przypuszczenie o rozmaitoci i przemianie gatunkw, o
czym pisa wiele uczony Darwin.
Nie mona jednak zaprzeczy temu, e mapy zajmuj wysze stanowisko w wiecie
zwierzcym.
A moe to jest plemi porednie pomidzy ludmi i mapami? rzek Maks Huber.
Moe nam wanie przypado w udziale odkry t ciekaw tajemnic naukow?
Nie moemy nic o tym twierdzi odpar Cort. Zanim wydamy sd o Wagddisach,
musimy pierwej pozna ich pojcia religijne i obyczajowe.
To obszerne gniazdo rzek Maks Huber.
Natura nigdy si nie myli odpowiedzia Cort i za jej to wpywem Wagddisowie
wybrali dla siebie siedzib napowietrzn. I uczynili dobrze, gdy zamiast peza po gruncie
wilgotnym, a tym samym niezdrowym, po ziemi, do ktrej nigdy nie dochodzi promie
soca, przebywaj pomidzy wierzchokami tych olbrzymieli drzew i oddychaj czystym
powietrzem.
Szkoda, e nie rozumiemy jzyka tutejszych mieszkacw, najpierw dlatego, e nie
moemy si z niemi rozmwi, powtre, e wskutek tego nie moemy pozna ich uczu i
myli.
Po godzinnej przechadzce Kamis i jego towarzysze znaleli si przy kocu wioski. Tu
wznosia si chata wiksza i okazalsza od innych. Przed zamknitemi drzwiami stao dwuch
tgich Wagddisw.
Teraz moe dowiemy si co pewniejszego od Li-Mai rzek Cort i biorc chopca za
ramiona, obrci go ku chacie, mwic:
Mselo-Tala-Tala?
Dziecko kiwno potakujco gow.
Tam wic mieszka wdz wioski Ngala, jego majestat Mselo-Tala-Tala.

Maks postpi kilka krokw ku chacie. Li-Mai chwyci go za rk i powstrzyma z


widocznym przestrachem.
Lecz Maks, nie zwaajc na to, chcia podej do chaty, gdy dwaj Wagddisowie,
strzegcy wejcia, ruszyli si z miejsca i zaczli wygraa broni, w rodzaju siekiery,
wyrobionej z twardego drzewa.
Jeeli nie moemy si zobaczy z tym wodzem rzek Maks, to chyba napiszemy do
niego, proszc o audjencj.
Mj kochany, oni z pewnoci nie umiej ani czyta, ani pisa. Widzisz przecie, e s
bardziej dzicy ni mieszkacy Sudanu i Kongo odpar Jan.
Masz suszno, Janie; zreszt jake porozumie si pimiennie z ludmi, ktrych
jzyka si nie rozumie?
Zdajmy si na instynkt i spryt tego malca rzek Kamis, niech on nas prowadzi.
Czy ty nie wiesz, ktra chata jest wasnoci rodzicw jego? zapyta Cort Langa.
Nie wiem, przyjacielu odpowiedzia Langa, ale zdaje mi si, e znajduje si w tej
stronie doda, wskazujc na lewo z pewnoci Li-Mai tam nas zaprowadzi.
Zwrci si do malca i zapyta go:
Ngora Ngora?
Dziecko zrozumiao i znw kiwno gow.
W kilka chwil pniej podrni znaleli si w czci wioski, osonitej gciej
wierzchokami drzew.
Li-Mai zatrzyma si przed czyst chat i wskaza na ni rk, a Langa rzek:
To tutaj.
Drzwi chaty stay otworem. Mieszkanie wewntrz wyoone byo suchemi limi i traw,
ktre z atwoci mona byo zastpi wieemi.
Sprztw domowych byo mao: kilka tykw, dwa gliniane garnki i taka tykwa napeniona
wod Na cianach byy poprzybijane deseczki, na ktrych zawieszono owoce, korzonki,
gotowane miso i ptaki oskubane.
Znajdujcy si wewntrz dwoje Wagddisw powstali na widok wchodzcego Kamisa i
jego towarzyszy.
Ngora! ngora! Li-Mai! Li-Mai! zawoao dziecko i dodao zaraz: vater! vater!
Wyraz ojciec wymawia po niemiecku bardzo le, a brzmia on dziwnie w ustach tego
maego Wagddisa.
Langa podszed do kobiety, a ta go przygarna do siebie, ciskaa i jak umiaa okazywaa
sw wdziczno dla wybawcy jej dziecka.
Przepdziwszy z kwandrans czasu w chacie, podrni nasi wyszli z niej w towarzystwie
Li-Mai i jego ojca, ktrzy ich odprowadzili do przeznaczonej im chaty.
Tu poegnali si ze sob. Wagddis poda kolejno naszym podrnym obie rce i ucisn
ich szczerze.
Chcc dobrze pozna mieszkacw tej wioski rzek Jan do Maksa, skoro pozostali
sami, trzebaby z niemi przepdzi lat kilka, a ja mam nadziej, e za kilka dni bdziemy
mogli std si oddali.
Bdzie to zaleao od woli jego majestatu odpowiedzia Maks, a kto wie, czy krl
Mselo-Tala-Tala nie zechce nas mianowa szambelanami dworu?
Podrni nasi nie wiedzieli, jak dugo bd zmuszeni pozosta w napowietrznej wiosce,
ani te nie mogli przewidzie, jaki zbieg okolicznoci wybawi ich z tego bd co bd niezbyt
miego pooenia.

Pilnowano ich, nie mogli wic myle o ucieczce, a zreszt czy potrafiliby si kierowa
w tym olbrzymim lesie, czy umieliby odszuka brzeg lasu lub rzek Johansen?
Szczciem, e z podrnemi naszemi mieszkacy wioski obchodzili si agodnie,
zdawao si, e uznaj ich wyszo umysow.
Naleaoby si porozumie z Ojcem Zwierciado, rzek Maks moeby on wyprosi
dla nas wolno. Sdz bowiem, e i posuchanie u Mselo-Tala-Tala mona otrzyma, chyba
e zupenie niewolno obcym spoglda na jego osob. Ale jak my si z nim rozmwimy?
Przytym w interesie Wagddisw jest nie dozwoli nam std odej, abymy nie zdradzali
rodzaju ycia tego nieznanego plemienia, przebywajcego w gstwinie lasu Ubangi.
Jan Cort twierdzi, e wiat naukowy zadziwiby si wielce odkryciem tego nowego
plemienia.
Gdy wszyscy trzej i Langa z niemi weszli do chaty, zobaczyli, e poczyniono w niej
pewne zmiany, ktre im sprawiy przyjemno.
By w niej mody, dwudziestoletni Wagddis, ktry, ujrzawszy ich, zaprzesta swojej
roboty.
Ruchy jego byy zrczne, a wyraz twarzy dosy inteligientny. Rk wskaza na
przyniesione przedmioty.
Maks, Jan i Kamis z zadowoleniem spostrzegli w kcie swoje karabiny, wprawdzie troch
zardzewiae, ale zdolne jeszcze do uytku.
Dobrze, e znalaza si nasza bro! zawoa Huber.
C z tego, kiedy nie mamy adunkw odpowiedzia Jan.
Oto jest skrzynka z adunkami rzek Kamis, wskazujc na metalow skrzynk, stojc
przy wejciu.
Zanim tratwa rozbia si o skay nadbrzene, Kamis mia tyle przytomnoci, e bro i
skrzynk wyrzuci na skay, skd te Wagddisowie zabrali te przedmioty do swej wioski.
Oddali nam karabiny rzek Maks ale ciekawym, czy oni wiedz, do czego suy
bro palna?
Nie wiem odpar Jan, ale widz, e nie zatrzymuj tego, co do nich nie naley, a to
wiadczy dodatnio o ich pojciach.
W tej chwili mody Wagddis wymwi kilkakrotnie wyraz:
Kollo! Kollo!
I jednoczenie wskazywa na siebie, dotykajc rk czoa i piersi, jak gdyby chcia
powiedzie:
Kollo, to ja!
Jan Cort zrozumia, e to jest imi tego modego Wagddisa, powtrzy je wic, a ten
miechem okaza swe zadowolenie.
Ten miech jest jednym dowodem wicej, e Wagddisowie s ludmi powiedzia Cort,
gdy zwierzta nie posiadaj daru miechu, nawet u psw rado i zadowolenie odbija si
tylko w oczach i w lekkim drganiu warg.
Los naszych podrnych nie by tak przykry, jak im si z pocztku zdawao. Chata,
przeznaczona dla nich na mieszkanie, nie bya wizieniem, mogli z niej wychodzi, kiedy im
si podobao i kry swobodnie po wiosce Ngala. Lecz oddali si std pewnoby im
mieszkacy nie pozwolili bez wyranego rozkazu wodza Mselo-Tala-Tala. Musieli wic
zgodzi si na ycie takie, a nie inne, poniewa nie zostawiono im prawa wyboru.
Wagddisowie byli z usposobienia agodni i nie ktliwi, a przytym mniej ciekawi, ni inni
mieszkacy Afryki. Przygldali si z obojtnoci dwum biaym i dwum krajowcom.

Odznaczali si nadzwyczajn zrcznoci, skakali z gazi na ga, jak najlepsi gimnastycy;


oprcz tego strzelali znakomicie z uku.
Ach, gdyby to mona byo std uciec! powtarza Maks.
Lecz prne byy jego nadzieje: z wioski byo tylko jedno wyjcie, po schodach, ktrych
strzegli wojownicy, a nie byoby rzecz atw omyli ich czujno.
Maks Huber byby chtnie zapolowa na ptaki, ale Wagddisowie dostarczali im
poddostatkiem zwierzyny, w ktr obfituje las Ubangi. Sucy ich, Kollo, pilnowa, aby im
nie zbywao na niczym, codzie przynosi im wie wod i drzewo do podsycania ogniska.
Przytym podrni nasi nie chcieli wyjawia przed dzikiemi sekretu broni palnej, zachowujc
to na czas jakiego niespodziewanego niebezpieczestwa.
Kollo piek im i gotowa miso, przyjmujc niekiedy pomoc Langa. Ku wielkiemu
zadowoleniu Maksa, miso byo przyrzdzone z sol. Nie bya to sl, znajdujca si w
roztworze wody morskiej, lecz sl ziemna, kopalna, znajdujca si w Azji, Afryce i Ameryce,
a ktra musiaa wykwita w pobliu wioski Ngala. Wagddisowie poznali si wida na tym,
jaki poytek przynosi moe podobny minera.
W jaki te oni sposb rozniecaj ogie? rozmyla pewnego dnia Cort. Czy tr
kawakiem drzewa twardego o drzewo mikkie, jak to czyni inne dzikie plemiona?
Lecz nie, oni uywali krzemienia, ktrym rozniecali iskry. Te zapalay puch owocu,
posiadajcego wasnoci hubki i bardzo pospolitego w lasach afrykaskich.
Wagddisowie oprcz misa ywili si korzonkami i owocami, ktrych w tej stronie bya
wielka obfito; dostarczaa ich akacja adansonja, zwana chlebem mapim, drzewo
karilla, ktrego owoce zawieraj substancj tusta, mogc zastpi maso i jagody, smaku
nieco mdawego, zamknite w pochwie, dugiej na dwie stopy.
Oprcz tego mieli jeszcze banany, figi, tamaryszki i owoce drzewa mangowego. Umieli
wyszukiwa mid i podbiera pszczoy lene. Za pomoc miodu i soku rnych rolin, a
mianowicie luteksu, pomieszanego z wod rzeczn, przyrzdzali napj, posiadajcy wasnoci
alkoholiczne.
W pobliu wioski Ngala pyna niewielka rzeka, w ktrej poawiay si te same ryby co
w rzece Johansen. Lecz czy ta rzeka bya spawn, lub czy Wagddisowie mieli dki, podrni
nasi nie mogli si o tym przekona. Rzeczk wida byo z koca wioski, przeciwlegego od
mieszkania krlewskiego. oysko jej byo szerokie na trzydzieci lub czterdzieci stp; w
pewnym oddaleniu od wioski fale rzeki giny pod oson olbrzymich drzew, ktrych pnie
wowemi sploty owijay pncze.
Jan Cort zauway, e Wagddisowie nie znaj jarzyn i zb, e nie potrafi uprawia ani
prosa, ani ryu, tak, jak inne ludy Afryki rodkowej.
Pewnego dnia Maks zapyta Jana, czy pozna ju zalety i wady Wagddisw.
Troch odpar Jan. Posiadaj oni pewne poczucie moralnoci i uczciwoci i
odrniaj ze od dobrego; przytym maj pojcie o porzdku i o prawach wasnoci, gdy
widziaem, jak porzdnie obili jednego Wagddisa, ktry z cudzej chaty skrad troch owocw.
ycie rodzinne take jest u nich rozwinite, rodzice i dzieci okazuj sobie wiele przywizania,
musz wic posiada dusz.
Wic stanowczo zaliczasz ich do rodzaju ludzkiego?
Uczynibym to oddawna odpowiedzia Jan, gdyby mnie nie powstrzymywaa pewna
okoliczno, a mianowicie, e Wagddisowie nie maj adnego pojcia o religji, ktre
napotyka si u plemion najbardziej dzikich. Oni nie oddaj czci ani kapanom, ani bawanom.
A moe tym bstwem jest Mselo-Tala-Tala, ktrego nawet koniuszczka nosa nie dano
nam zobaczy?

Chciabym jednak wiedzie doda Cort, czy oni czcz zmarych i czy pal lub
zakopuj zwoki?
Cho podrni nasi nie widzieli pord Wagddisw ani kapanw, ani czarownikw, ale
spotykali znaczn liczb wojownikw, uzbrojonych w uki, topory i dzidy. Czy zadaniem tych
wojownikw byo tylko pilnowa krla, lub broni plemi od napaci innych plemion? Bo
przecie w tym wielkim lesie mogy by inne, podobnie pobudowane wioski, a mieszkacy
ich mogli ze sob wojowa. Przypuszczenie, e Wagddisowie spotykali si z krajowcami z
Ubangi, z Bagirmi, z Sudanu, lub z Kongo byo nieuzasadnione.
Jeeli Wagddisowie walcz i zabijaj si wzajemnie, to jest najlepszym dowodem, e s
ludmi powiedzia Jan.
Wojownicy z plemienia Wagddisw nie spdzali bezczynnie czasu, robili wycieczki do
lasu, skd powracali poranieni, dwigajc bro i naczynia, podobne do tych, jakich uywali
sami.
Kamis usiowa kilka razy wydosta si z wioski, ale naprno; wojownicy, ktrzy
strzegli schodw, oparli si temu stanowczo, a nawet raz obeszli si z nim do szorstko, i
niewiadomo, na czymby si to skoczyo, gdyby nie Li-Mai, ktry znajdowa si w pobliu i
pody mu z pomoc.
Li-Mai porozumiewa si dugo z tgim mczyzn nazwiskiem Raggi, ktrego tunika ze
skr, bro za pasem i pira na gowie kazay si domyla dowdcy robotnikw. Dzika jego
twarz, stanowcze ruchy i gos donony zupenie odpowiaday temu stanowisku.
Wskutek tego postpku Kamisa, dwaj przyjaciele mniemali, e zostan zawezwani przed
oblicze wodza Mselo-Tala-Tala, e zobacz wreszcie tego krla, ukrywanego przez
poddanych z tak starann troskliwoci. Lecz nadzieja zawioda ich, widocznie Raggi
posiada pen wadz dziaania, bez odnoszenia si do krla, lepiej wic byo nie naraa si
na jego gniew.
Nie byo zatym adnej sposobnoci do ucieczki, chyba, gdyby Wagddisowie napadnici
zostali przez jakich ssiadw, a wtedy, wrd zamieszania, wywoanego utarczk, udaoby
si moe uciec.
Ale adne nieprzyjazne plemi nie napado na Wagddisw, zostali oni natomiast
napadnici przez pewien gatunek zwierzt, jakich jeszcze Kamis i jego towarzysze nie
spotkali.
Wagddisowie posiadali nad brzegiem rzeki kilka chat, obok ktrych gromadziy si ich
odzie, gdy wracay z poowu, ale rybakom zagraao niebezpieczestwo z powodu wielkiej
liczby hipopotamw i krokodyli, w jakie obfituj wody afrykaskie.
Jednego dnia, a byo to dziewitego kwietnia, da si sysze gwatowny haas i krzyki w
stronie rzeki. Czyby to bya napa?
Usyszawszy krzyki, Raggi z trzydziestoma towarzyszami zbieg szybko ze schodw. Jan,
Maks i Kamis w towarzystwie Li-Mai udali si na przeciwlegy koniec wioski, skd wida
byo rzek.
Gromada nie hipopotamw, lecz wi rzecznych, pdzc szybko, niszczya i tratowaa
wszystko po drodze. Po godzinie jednak utarczki wojownicy rozproszyli gromad zwierzt, i
strumyki krwi zarowiy wod rzeki.
Maks mia ochot przyczy si do tej walki, ale Cort i Kamis powstrzymali jego zapa.
Zachowajmy nasz odwag i kule na czas bardziej odpowiedni owiadczy Cort.
Podrni nasi siedzieli cigle w wiosce Wagddisw i nie mieli adnej sposobnoci do
ucieczki, pomimo, e z rodzin Li-Mai utrzymywali stosunki przyjacielskie.
Pewnego dnia wioska Ngala przybraa pozr odwitny, mieszkacy postroili si w pira,
barwne tkaniny i licie.

Dzie ten, a raczej popoudnie 15 kwietnia miao sprowadzi dziwn zmian w


spokojnych obyczajach Wagddisw. Od trzech tygodni, jak nasi podrni byli tu uwizieni,
nie zdarzya im si sposobno wydostania si do lasu, przez ktry mona byo doj do
Ubangi. Pomimo pozornej swobody, mieszkacy wioski Ngala pilnowali ich doskonale; o
ucieczce nie mogo by mowy. Wprawdzie Cort mg bada obyczaje Wagddisw i
porwnywa ich skonnoci ludzkie, lub zwierzce, ale nie by pewien, czy pochwali si
kiedy swemi zdobyczami naukowemi w wiecie cywilizowanym; to jest, czy powrci
kiedykolwiek do francuskiej prowincji Kongo i do Libreville.
Czas by przeliczny. Palce promienie podzwrotnikowego soca przedzieray si przez
wierzchoki drzew, ocieniajcych nadpowietrzn wiosk. Upa nie zmniejsza si, pomimo, e
bya ju godzina trzecia popoudniu.
Cort i Huber yli przyjacielsko z rodzin Li-Mai. Widywali si z niemi codziennie; a
may prawie nie odstpowa Langa.
Jednak porozumienie si z Wagddisami byo zawsze trudne; Cort uchwyci wprawdzie
znaczenie kilku wyrazw, ale nie rozumia ich dokadnie. Co go najbardziej zadziwiao w tym
narzeczu, to niektre wyrazy niemieckie, jakie Wagddisowie bardzo le wymawiali. Ale skd
oni mogli spotka si z Niemcami? Zatym Amerykanin i Francuz nie byliby tu pierwszemi
ludmi zabkanemi ze wiata cywilizowanego.
Podrni nasi pragnli gorco dosta si przed oblicze Mselo-Tala-Tala, mniemajc, e od
niego dowiedz si co pewniejszego o swoim losie. Ale oprcz tego, e rodzina Li-Mai
pochylaa z poszanowaniem gowy wymawiajc imi swego wadcy, nic wicej nie mogli si
dowiedzie. Gdy przechadzajc si po wiosce, doszli do chaty wadcy, Li-Mai odciga ich
gwatownie, dajc im do zrozumienia, e zblia si do mieszkania Mselo-Tala-Tala nie
wolno.
Ot tego kwietniowego popoudnia, rodzice Li-Mai i on przyszli do Kamisa i jego
towarzyszw. Wszyscy byli wystrojeni w najpikniejsze szaty! Ojciec mia na gowie
przepask ozdobion pirami, a na ramionach paszcz z kory drzewnej. Matka miaa tiunik z
tkaniny wyrobu miejscowego, we wosach zielone licie, a na szyi paciorki szklane. Dzieci
opasane byo na biodrach pasem rnokolorowym.
Co znaczy ten strj? zawoali prawie jednoczenie, spogldajc na siebie ze
zdumieniem.
Pewno jest dzi u nich jakie wito doda Cort. Moe oni czcz jakiego boka? W
kadym razie spodziewajmy si czego ciekawego!
Jeszcze nie dokoczy tych sw, gdy Li-Mai rzek:
Mselo-Tala-Tala.
Wadca w okularach doda Maks Huber.
I wyszed przed chat mniemajc, e ujrzy wadc Wagddisw. Ale zawid si; mimo to
jednak ruch, jaki panowa w wiosce Ngala, zapowiada co niezwykego. Ze wszystkich stron
napywa tum strojny i rozradowany. Jedni przechadzali si z powag, drudzy ujmowali si
za rce, tworzc jakby koa taneczne, inni przeskakiwali z gazi na ga, jak mapy.
Co to moe by takiego? pyta Cort.
Zobaczymy odpowiada Huber. Mselo-Tala-Tala? dodawa zwracajc si do Li-Mai.
Mselo-Tala-Tala odpowiada chopiec, krzyujc rce na piersiach i pochylajc gow.
Chyba ju dzi ukae nam si wadca Wagddisw w caej potdze swego majestatu
mwi Cort.
Ale my nie moemy przywdzia szat godowych doda Huber, bo mamy tylko to
jedno ubranie myliwskie i do tego porzdnie ju zniszczone.

Wyszli wic za rodzin Li-Mai przed chat. Kamis pozosta w chacie i zaj si
uporzdkowaniem sprztw, wyczyszczeniem broni i przygotowaniem posiku. Cort i Huber
szli przez wiosk razem z Li-Mai. Wszyscy kierowali si w stron mieszkania krlewskiego.
No, przecie to nie ulega ju wtpliwoci, e mamy przed sob tum ludzi rzek Cort.
Ruchy ich i objawy zadowolenia dowodz tego bezwtpienia.
W istocie Wagddisowie zazwyczaj powani, zamknici w sobie, dzi byli oywieni i
ruchliwi. Na cudzoziemcw, na ludzi biaych nie zwracali prawie wcale uwagi, gdy
przeciwnie, pokolenia Danka, Monbutu i inne plemiona afrykaskie, przypatruj si obcym
natarczywie.
Po dugiej przechadzce Cort i Huber wydostali si na gwny plac wioski Ngala, okolony
gaziami ostatnich drzew ze strony zachodniej. Zielone gazie otaczay gszczem palc
krlewski.
Przed paacem zgromadzeni byli wojownicy z broni w rku, odziani skrami antylop,
powizanemi za pomoc cienkich ljan, na gowach mieli rogi zwierzce, co im nadawao
pozr srogi. Pukownik Raggi mia na gowie eb bawoa, uk na ramieniu, toporek za pasem,
a w rku miecz.
Zapewni wadca bdzie robi przegld wojsk rzek Cort.
Jeeli go teraz nie zobaczymy, to si chyba nigdy nie pokazuje swoim poddanym
odpowiedzia Huber. Niewidzialno dodaje uroku monarsze.
I czc zapytanie z mimik, zapyta Li-Mai:
Czy Mselo-Tala-Tala wyjdzie?
Li-Mai skin gow twierdzco, lecz stara si wyrazi, e to nastpi pniej
Mniejsza o to, czy wadca ukae si wczeniej czy pniej mrukn Huber, idzie nam
gwnie o to, abymy raz zobaczyli jego dostojne oblicze.
Przypatrujmy si tymczasem temu ciekawemu widowisku doda Cort.
rodek placu by pusty, niezaronity drzewami. Tum zalega plac cakowicie, czekajc
na zjawienie si monarchy.
Ciekawy jestem, czy oni z wielkim szacunkiem powitaj swego wadc rzek Cort.
Ale w kadym razie to nie jest uczucie religijne, bo przecie ich monarcha jest take
czowiekiem.
Ale moe wyrobionym z kamienia, lub drzewa odpowiedzia Huber, to jest takim
samym bawanem, jaki czcz mieszkacy Polinezji.
W takim razie, mj kochany Maksie, nie ulegaoby wtpliwoci, e mieszkacy Ngala
nale do rodzaju ludzkiego, tak, jak i mieszkacy Polinezji.
Hm, czy tych dzikusw mona nazwa ludmi? mrukn Huber.
Bezwtpienia mj Maksie, wszake oni czcz swoje bstwa.
Dziki rodzinie Li-Mai, Huber, Cort i Langa stanli tak, e mogli widzie wszystko.
Tum pozostawi rodek placu wolny i modzie obojej pci zacza taczy. Starsi za
popijali jaki napj, wycignity z roliny tamarja. Napj ten by silny i odurzajcy, to te
nogi pijcych zaczy im wkrtce odmawia posuszestwa.
Tace nie przypominay bynajmniej wdzicznych ruchw menueta, a byy raczej dzikiemi
skokami, ktrym towarzyszyy dwiki bardzo pierwotnej muzyki, wykonywanej na
pierwotnej prostoty instrumentach, na tykwach obcignitych skr i na pustych odygach,
zastpujcych piszczaki. Instrumenty te tworzyy piekieln wrzaw, rozdzierajc uszy.
Nie maj pojcia o rytmie rzek Cort.
Ani o harmonji dwikw doda Huber.
W kadym razie s wraliwi na muzyk, mj drogi Maksie.

I muzyka rwnie, moim zdaniem, jest sztuk podrzdn, oddziaywajc rwnie na


zmys podrzdny. Co innego malarstwo, rzeba lub literatura; urokowi tych gazi sztuki nie
podlegaj zwierzta.
Jednak Wagddisowie byli bezwtpienia ludmi, nie dlatego tylko, e byli wraliwemi na
muzyk, ale e j sami uprawiali.
Miny dwie godziny, Huber by ju zniecierpliwiony tym, ze wadca nie ukazywa si
podwadnym.
Tymczasem tace i krzyki nie ustaway, jak rwnie i pijastwo. Nagle wrzawa ucicha,
drzwi mieszkania krlewskiego otworzyy si. Wojownicy rozstpili si na dwie strony
tworzc szpaler.
Zobaczymy przecie tego wadc nadpowietrznego plemienia rzek Huber.
Ale z chaty nie wysza jego wysoko; wyniesiono z niej jaki mebel pokryty mat z lici
i postawiono go na rodku polanki. Mona sobie wyobrazi zdumienie naszych przyjaci,
gdy w tym przedmiocie poznali pospolit katarynk. Zapewnie ten godny podziwu i
poszanowania instrument, wynoszony by tylko podczas wielkich uroczystoci w wiosce
Ngala; Wagddisowie musieli sucha tej muzyki z zachwytem.
Ale to jest katarynka doktora Johansena rzek Cort niezmiernie zdziwiony.
Tak, to jest ten sam przedpotopowy instrument odpowiedzia Huber. Teraz ju
rozumiem, dlaczego pierwszej nocy, gdy tu przybyem, zdawao mi si, e sysz walca z
Wolnego strzelca Webera.
A nic nam o tym nie mwie, Maksie.
Mylaem, e to sen.
Katarynk musieli Wagddisowie zabra z chaty doktora Johansena.
Ktrego zapewne zgadzili z tego wiata doda Huber.
Dorodny Wagddi, zapewnie dyrektor tamtejszej orkiestry, stan przy katarynce i zacz
obraca korb i wtedy day si sysze dwiki walca z Wolnego Strzelca, ku wielkiej uciesze
suchajcych.
By to koncert nastpujcy po popisach choreograficznych. Wagddisowie suchali walca z
zadowoleniem, ale nie z takim przejciem, jak ludzie cywilizowani.
Ale czy w wiosce Ngala nie wiedziano, e katarynka wygrywa jeszcze inne arje? Takie
pytanie zadawa sobie Cort. Nikt si tu jednak pewnie nie domyli, e za przesuniciem
guzika mona usysze inne melodje. Ku wielkiemu jednak zdziwieniu Hubera, grajcy
przesun guzik i zacz gra inn pospolit piosenk Pugeta, ktrej pierwsza cz napisana
jest w tonie minorowym, a druga w majorowym.
Ach! niegodziwiec! krzykn Huber, wywoujc tym okrzykiem niezadowolenie
ssiadw.
Co za niegodziwiec? zapyta Cort. Czy ten, co gra na katarynce?
Nie, ten, co zbudowa t katarynk. Nie wstawi w ni wcale tonw minorowych.
Masz suszno, to wielki wystpek! odpar miejc si Cort.
Ale ci barbarzycy wcale si na tym nie poznali, bo oni nie posiadaj delikatnego
suchu.
Tymczasem katarynka wygrywaa dwie melodje naprzemian. Po koncercie rozpoczy si
znw tace i pijatyka.
Soce schylio si ku zachodowi, w gstwinie gazi rozpalono smolne uczywa, ktre
rzucay jaskrawy blask na polank.
Maks i Jan chcieli powrci do swojej chaty, gdy Li-Mai pocign jednego z nich za
rkaw, szepcc:

Mselo-Tala-Tala.
Tak wic jego wysoko miaa si ukaza ludowi.
Jan i Maks nie odeszliby teraz za nic w wiecie. Koo chaty krlewskiej zapanowa ruch;
w tumie te zna byo niepokj. Wreszcie drzwi si otworzyy, wysza stra, a na jej czele
Raggi.
Poza niemi ukaza si tron. Bya to stara sofa, okryta barwn tkanin i przybrana
zielonemi limi; nioso j czterech ludzi; na sofie siedzia wadca Wagddisw.
By to czowiek lat okoo szedziesiciu, dobrej tuszy, nawet otyy; wosy i brod mia
bia, na gowie wieniec z zielonych lici.
Orszak zacz posuwa si zwolna, okrajc dokoa placyk. Tum w milczeniu schyla
si do ziemi, bijc mu nizkie ukony, jakby zahypnotyzowany widokiem potnego MseloTala-Tala.
Wadca wydawa si obojtny na hody, jakie mu skadano; przyjmowa je jako cze
sobie przynalen; zaledwie porusza gow na znak zadowolenia i kilka razy podrapa si w
nos, ponad ktrym sterczay ogromne okulary, ktre zjednay mu przezwisko Ojca
Zwierciado.
Nasi przyjaciele przypatrywali mu si z uwag, gdy go przenoszono obok nich.
To czowiek ywy zapewnia Cort.
Tak, tak, ywy potwierdzi Huber.
Tak czowiek i do tego biay
Biay?
W istocie wadca Wagddisw rni si od swego plemienia. By to chyba krajowiec
nalecy do plemion zamieszkujcych Ubangi tak, by to czowiek biay, pochodzcy z rasy
ludzi cywilizowanych.
Nasza obecno nie uczynia na nim adnego wraenia rzek Huber, zdaje si, e
nawet nie spostrzeg C u licha! my nie jestemy chyba podobni do tych p-map z
wioski Ngala; i pomimo, e przebywamy wpord nich ju trzy tygodnie, nie zatracilimy
jeszcze powierzchownoci ludzkiej. Doprawdy mam ochot zawoa: Panie! spjrz pan na
nas!
W tej chwili Cort uchwyci go za rk i z najwyszym zdumieniem rzek:
Ja poznaj tego czowieka!
Poznajesz go? Albo go znae?
Nie inaczej to jest doktr Johansen!
Jan Cort spotyka kiedy doktora Johansena w Libreville, nie mg si zatym pomyli co
do tosamoci jego osoby.
Doktr by w istocie wadc Wagddisw. Dzieje Johansena mona atwo odgadn; znik
on z lenej chaty, gdy uprowadzono go do wioski Ngala.
Przed trzema laty Niemiec Johansen, chcc prowadzi dalej badania rozpoczte przez
profesora Gartnera, opuci Malinba z kilku czarnemi sucemi, ktrzy dwigali rzeczy, bro,
amunicj i zapasy ywnoci. Johansen postanowi osiedli si we wschodniej czci
Kamerunu i studjowa jzyk map. Ale w jakiej miejscowoci mia zamiar si osiedli, nie
powiedzia o tym nikomu, by bowiem wielkim dziwakiem.
Odkrycia Kamisa i jego towarzyszy, jakie poczynili w drodze odwrotnej, dowodziy
stanowczo, e doktr dotar w lasach a do miejsca, gdzie pyna rzeka, nazwana rzek
Johansen przez Maksa Hubera. W tym miejscu doktr zatrzyma si, odesa czarnych
sucych, pozostawi sobie jednego tylko i z jego pomoc zbudowa tratw, na ktrej

popynli z biegiem rzeki a do trzsawiska i tu zbudowali chat w rodzaju altany; chata krya
si wrd drzew na prawym brzegu rzeki.
Tu koczyy si dokadne wiadomoci dotyczce doktora Johansena, dalej zaczynay si
tylko przypuszczenia.
Czytelnicy przypominaj sobie zapewne, e w opuszczonej chacie doktora Kamis znalaz
mae metalowe pudeko, zawierajce zwitek nut. Nuty pisane byy owkiem, po kilka taktw,
a kady urywek opatrzony by dat. Pierwsza data bya 29 lipca 1894 r, ostatnia 24 sierpnia
tego roku. Przez ten zatym przecig czasu doktr zamieszkiwa len chat. Ale dlaczego
opuci swoje mieszkanie? Czy opuci je z wasnej woli, czy te uczyni to pod przymusem?
Wagddisowie zapuszczali si nieraz a nad brzeg rzeki, o czym Kamis, Jan i Maks dobrze
wiedzieli. Ognie, ktre poyskiway na brzegu lasu gdy si zbliaa karawana, byy
przenoszone z drzewa na drzewo przez Wagddisw. Musieli oni rwnie odkry schronienie
doktora i uprowadzili go do swej wioski nadpowietrznej.
Czarny suga uciek pewnie do lasu. Gdyby si bowiem znajdowa w Ngala, nasi podrni
byliby go ju napotkali, gdy nie byby si ukrywa, tak jak krl, albo ukazaby si dzisiaj,
jako minister krla.
Wagddisowie nie obeszli si wic le z doktorem Johansenem, tak jak z Kamisem i jego
towarzyszami. Zadziwieni wielk mdroci doktora, uczynili go swoim wadc. Johansen
panowa nad niemi ju od trzech lat, pod imieniem Mselo-Tala-Tala.
Obecno doktora wrd Wagddisw wyjaniaa mnstwo niezrozumiaych dotychczas
rzeczy, a mianowicie wyrazy plemion z Kongo, uywane przez plemi Wagddisw, jak
rwnie niektre wyrazy niemieckie, pochwycone oczywicie od Johansena. Jemu to
zapewne Wagddisowie zawdzicza! agodno obyczajw i umiejtno wyrabiania
niezbdnych naczy domowych.
O tym wanie rozmawiali nasi przyjaciele, gdy wrcili do swej chaty.
Opowiedzieli ca przygod Kamisowi.
Tego jednego tylko nie mog zrozumie mwi Huber, e doktr Johansen nie
zwrci uwagi na obecno cudzoziemcw w swojej stolicy. Dlaczego nie kaza nam si
stawi przed swoje oblicze? Przecie chyba widzia, e nie jestemy podobni do jego
poddanych.
Podzielam twoje zdanie i dziwi si, e Mselo-Tala-Tala nie wezwa nas jeszcze do
swego paacu doda Jan.
Moe nie wie, e nas pochwycono i uwiziono?
By moe, ale to jednak dziwne mwi Cort, zachodz tu jakie okolicznoci,
ktrych nie rozumiem.
Z tego wszystkiego to tylko byo jasne, e doktr Johansen, ktry chcia zrozumie mow
map, wpad w rce dzikiego, nieznanego plemienia, o ktrego istnieniu ludzie cywilizowani
nic nie wiedzieli. Nie byo mu trudno nauczy ich mwi niektrych wyrazw, gdy oni
posiadali mow. Potym jako doktr leczy ich i tym sposobem zyska popularno.
Mieszkacy Ngala cieszyli si dobrym zdrowiem. Nie byo midzy niemi chorych i w
przecigu kilku tygodni nikt nie umar.
Podrni nasi namylali si, co im teraz czyni wypada? Doktr Johansen powinienby ich
obdarzy wolnoci, gdyby si do niego udali i prosili go aby ich odesa do Kongo.
By moe, e Wagddisowie nie powiedzieli krlowi o naszej obecnoci rzek Huber.
W tumie krl nas nie dostrzeg, musimy wic dosta si do jego chaty.
Kiedy? zapyta Cort.
Dzi wieczorem. Poniewa zdaje si, e poddani kochaj swego wadc, powinni mu
by posuszni i wypuci nas na wolno, skoro krl tak rozkae. Powinni nawet odprowadzi

nas z honorami a do granicy swego pastwa. Naley nam si to ze wzgldu, e jestemy


podobni do wadcy Wagddisw.
A jeli krl odmwi naszej probie?
Dlaczegoby mia odmawia?
Moe mie w tym jakie dyplomatyczne wyrachowanie
O! wtedy powiem mu, e powinien panowa nad rodem mapim, nie ludzkim.
Postanowili zatym uda si do krla. Dzi wszystko sprzyjao wykonaniu tego projektu;
uroczysto koczy si zapewne o zmierzchu, poczym Wagddisowie zasn snem kamiennym.
Mieszkanie krlewskie nie bdzie dzi tak surowo strzeone.
Kamis pochwali projekt, czekali wic z niecierpliwoci nocy, aby go wprowadzi w
wykonanie. Kollo, krajowiec, ktry im usugiwa, take bawi si z innemi.
Okoo godziny dziewitej wieczorem, Cort, Huber, Langa i Kamis wyszli z chaty. Ngala
pogrona bya w ciemnoci, smolne pochodnie pogasy; cisza panowaa zupena.
Podrni nasi postanowili dzi uciec, z pozwoleniem, lub bez pozwolenia krlewskiego,
to te zabrali karabiny i naboje, aby strzaami wzbudzi postrach, Wagddisowie bowiem nie
znali broni palnej.
Jan, Maks i jego towarzysze szli ostronie w ciemnoci i ze zdumieniem przekonali si,
e chaty i placyk byy puste; mieszkacy wioski spali wida pod oson gazi drzew. wiato
byskao tylko w oknie chaty krlewskiej.
Niema stray szepn Cort.
W istocie nie byo nikogo ani przed, ani w pobliu chaty. Czogajc si na czworakach,
Langa dosta si do drzwi, ktre, do byo popchn, aby si dosta do wewntrz. Jan, Maks
i Kamis zczyli si z Lang; nadsuchiwali bacznie, gotowi do ucieczki. Ale gboka cisza
panowaa dokoa.
Huber pierwszy przestpi prg chaty, za nim weszli towarzysze i zamknli drzwi za sob.
Dwa pokoje stanowiy cay apartament krlewski: pierwszy pokj by pusty i ciemny.
Kamis zajrza przez drzwi do drugiego owietlonego pokoju. Doktr Johansen wp lea na
sofie. Sofa musiaa pochodzi te z chaty doktora.
Wejdmy rzek Huber.
Usyszawszy szelest, doktr Johansen odwrci gow i unis si troch z siedzenia.
Wydawa si, jakby zbudzony ze snu. Widok obcych ludzi nie wywar na nim adnego
wraenia.
Doktorze Johansen, ja i moi towarzysze skadamy hod waszej krlewskiej moci
rzek po niemiecku Cort.
Doktr nic nie odpowiedzia czyby nie zrozumia? Lub moe zapomnia swego
rodowitego jzyka przez trzy lata swego pobytu w Ngala.
Czy nas syszysz? zacz znw Cort. Jestemy cudzoziemcami, ktrych przemoc
przyprowadzono do Ngala.
Nie byo adnej odpowiedzi Doktr patrzy na nich tak dziwnie, jakby ich nie widzia,
nie rusza si przytym wcale.
Huber przystpi bliej i nie zwaajc na szacunek przynaleny wadcy, wstrzsn go
silnie za rami.
Johansen skrzywi si, a potym pokaza jzyk.
Czy on zwarjowa? zapyta Cort.
Niestety tak odpowiedzia Huber.
W istocie nieszczliwy doktr postrada zmysy, oczywicie z chwil, gdy przyby do
wioski Ngala.

A moe wanie utrata zmysw zjednaa mu ten zaszczyt, e zosta wadc?


U Indjan z dalekiego Zachodu i u dzikich ludw Oceanji gupota jest bardziej czczona,
ni mdro; szalecy uwaani s u nich za istoty wite i godne poszanowania.
Doktr, jako pozbawiony rozumu, nie zauway obecnoci obcych udzi.
Nie moemy od niego nic da, bo on nas nie rozumie rzek Kamis, a te zwierzta
nie pozwol nam si oddali.
Uciekajmy wic doda Huber.
I to w tej chwili, korzystajc z ciemnoci nocy rzek Kamis.
I z dzisiejszego usposobienia mieszkacw?.
Starajmy si dosta do schodw i uciekajmy mwi z popiechem Kamis.
Dobrze odpar Maks, ale doktr? Nie moemy go przecie tu pozostawi Naszym
obowizkiem jest oswobodzi go.
Masz suszno potwierdzi Jan, ale jeli ten nieszczliwy czowiek stawi nam
opr?
Sprbujmy rzek Maks i wszyscy uchwycili doktora za rce.
Ale doktr odepchn ich wszystkich i rzuci si na posanie.
Doktorze Johansen! zawoa Jan.
Mselo-Tala-Tala nie ruszy si.
Naprno go woamy rzek Maks, on nas nie rozumie, zamieni si w map,
nieche wic panuje nad tym mapim pokoleniem.
Wysunli si z chaty, lecz w teje chwili doktr Johansen zacz straszliwie krzycze. Za
kilka chwil mg przybiec Raggi z wojownikami, naleao si pieszy. Biada naszym
podrnym, gdyby ich spotkano w chacie Mselo-Tala-Tala. Zaczli te ucieka, ile im tylko
sit starczyo.
Na szczcie, krzyki szaleca nie zwabiy nikogo. Plac i uliczki pozostay puste. Ale
trudno si byo kierowa w tym labiryncie po ciemku. Nagle posta Wagddisa zagrodzia im
drog.
Byli to Li-Mai z ojcem. May dostrzeg ich, gdy si skradali do chaty Mselo-Tala-Tala i
uprzedzi o tym ojca. Ten mniema, e podrnym naszym grozi jakie niebezpieczestwo,
lecz wprdce zrozumia, e chodzi tu o ucieczk i da im do zrozumienia, e im dopomoe.
Poprowadzi ich wic ku schodom. Lecz wyjcia strzeg Raggi z dwunastoma
wojownikami. Maks Huber uzna, e nadesza chwila, i trzeba uy karabinu. Raggi rzuci
si na nich. Maks wystrzeli. Raggi upad na ziemi miertelnie raniony.
Wagddisowie nie znali broni palnej, to te przestrach ich by okropny. Zdawao im si, e
spad piorun z jasnego nieba. Wojownicy rozpierzchli si na wszystkie strony. Przejcie
pozostao swobodne.
Prdko na d! zawoa Kamis.
Li-Mai i jego ojciec szli przed niemi. Wyszedszy z wioski, podyli w stron rzeki,
odczepili dk i wsiedli w ni, zabierajc z sob obydwuch przewodnikw.
Ale w teje chwili zapony pochodnie i Wagddisowie biegli na wybrzee, wydajc
gone okrzyki gniewu i groby i wypuszczajc za uciekajcemi chmur strza.
Uciekajcy zaczli strzela, dwuch Wagddisw pado, reszta cofna si z okrzykami
przeraenia. Bystry prd rzeki unis szybko dk pod zielon gstwin drzew.
Nie bdziemy szczegowo opisywa, w jaki sposb podrni nasi pynli po rzece. Nie
napotkali ju wicej takich nadpowietrznych wiosek. Mieli bro, nie brako im wic
poywienia. Polowali na antylopy, ktrych znajduje si mnstwo w tej stronie Ubangi.

Nazajutrz wieczorem Kamis przywiza d do nadbrzenego drzewa, z zamiarem


przepdzenia w tym miejscu nocy. Wszyscy byli wdziczni ojcu Li-Mai, e im uatwi
ucieczk. Langa z dzieckiem pokochali si serdecznie. Podrni nasi mniemali, ze zabior
Wagddisa i maego Li-Mai do Libreville. Powrt byby dla nich atwym, mogli bowiem
popyn ktrkolwiek rzek, bdc dopywem Ubangi.
By to dzie 10 kwietnia, gdy si zatrzymali na wybrzeu; pynli ju dwadziecia godzin.
Kamis twierdzi, e oddalili si ju o jakie sto kilometrw od siedziby Wagddisw. Posiliwszy
si, zasnli, czuwa tylko ojciec Li-Mai.
Nazajutrz, gdy zamierzali puci si w dalsz drog, ujrzeli Li-Mai z ojcem stojcych na
wybrzeu. Nie chcieli oni wsi do dki, ojciec wskaza rk na rzek, a potym na len
gstwin.
Naprno przyjaciele nasi namawiali ich, aby dalej z niemi pynli, naprno Langa
obsypywa chopca pieszczotami; Li-Mai powiedzia tylko jeden wyraz: Ngora!
Tak, matka jego pozostaa w wiosce Wagddisw, i tam chcia chopiec powrci z ojcem;
rodzina nie chciaa si rozczy.
Poegnali si nareszcie, zaopatrzywszy Wagddisw w poywienie, ktre powinno im byo
wystarczy przez czas powrotu do wioski Ngala. Dugo, dugo podrni nasi cigali
wzrokiem ojca i dzieci, dopki ci nie zniknli w gszczu lenym. Langa paka.
No, ju chyba wierzysz, e to s ludzie rzek Jan do Maksa.
Bezwtpienia, Janie, gdy maj zy i umiechy!
d pyna szybko. Jeszcze dni kilka trwaa egluga, a wreszcie dopynli do Ubangi.
Byli ju teraz oddaleni co najmniej trzysta kilometrw od wioski Ngala.
Podrni nasi znajdowali si obecnie w pobliu wirw Zongo, w kcie, jaki tworzy rzeka,
skrcajc ku poudniowi. Wirw tych nie mona byo przepyn dk, naleao je omin
wybrzeem, dwigajc dk na ramionach. Nie grozio im adne niebezpieczestwo, gdy
lewy brzeg Ubangi stanowi grunt neutralny pomidzy niepodleg prowincj Kongo, a
prowincj francusk. Tylko dwiganie dki byoby uciliwym. Kamis jednak poda inny
projekt.
Poniej wirw Zongo Ubanga jest spawna, a do miejsca, gdzie zlewa si z rzek Kongo.
Tu ju napotyka si statki trudnice si handlem, jakote wsie, osady i siedziby misjonarzy.
Przeszli wic dzie jeden piechot, a te piset kilometrw, ktre ich oddzielay od celu
podry, to jest od jakiej osady, Jan, Maks, Kamis i Langa odbyli ju na statku. Przy kocu
kwietnia zatrzymali si w osadzie pooonej na prawym brzegu rzeki. Tu odpoczli dni kilka
po trudach podry i nabrali si do przebycia jeszcze dziewiciuset kilometrw,
oddzielajcych ich od Libreville.
Kamis zorganizowa karawan, ktra idc prosto w kierunku zachodnim, przebya
paszczyzny Kongo w przecigu dwudziestu czterech dni.
Dwudziestego maja Jan Cort, Maks Huber, Kamis i Langa wkroczyli do faktorji,
znajdujcej si przed osad.
Przyjaciele ich, nie majc od nich wiadomoci przeszo sze miesicy, byli ju o nich
bardzo niespokojni. To te powitali ich z radoci.
Kamis i Langa pozostali ju nazawsze w usugach Jana i Maksa. Obaj zasuyli na
przywizanie i wdziczno w zamian za powicenie i przychylno, jak im okazywali
podczas tej niezwykej i awanturniczej podry.
Ale co si stao z doktorem Johansenem i nadpowietrzn wiosk Ngala, ukryt wpord
wierzchokw drzew w puszczach Afryki?
Nie ulega wtpliwoci, e wczeniej, czy pniej odkryj j uczeni i dadz o niej
szczegowe wyjanienia

Doktr Johansen prawdopodobnie nie odzyska zmysw, a gdyby nawet wyzdrowia i


gdyby go przywieziono do Malinba, kto wie, czy nie aowaby tych czasw, w ktrych pod
imieniem Mselo-Tala-Tala panowa nad plemieniem Wagddisw.
KONIEC

1 Miara powierzchni 10,000 metrw kwadratowych 1 morgi.

You might also like